Raków chce napisać kolejną historię. Czas na pierwsze europejskie wyzwanie!

21.07.2021

Raków Częstochowa wszedł w stulecie swojego istnienia w najlepszym możliwym stylu, niemal co chwila dostarczając swoim kibicom powody do ekscytacji. Po wywalczonym wicemistrzostwie Polski, a także zdobytym pucharze oraz superpucharze kraju, już jutro „Medaliki” rozpoczynają zmagania na europejskiej arenie. Pierwszym wyzwaniem wicemistrz Litwy, który swój złoty okres - przypadający na drugą połowę minionej dekady - ma już jednak za sobą.

Łukasz Sobala/PressFocus

Patrząc na ostatnie miesiące w wykonaniu podopiecznych Marka Papszuna, można się jedynie zastanawiać, jak wysoko sięga sufit coraz bardziej rozwijającego się projektu. Po sezonie aklimatyzacji tuż po upragnionym awansie, w kolejne rozgrywki częstochowianie weszli nie tylko z drzwiami, ale właściwie z całą futryną. Nawet nieco wbrew obiegowym opiniom, że wszystko przy Limanowskiego dzieje się stopniowo i bez nadmiernego pośpiechu. 

Zdobycie tylu trofeów i osiągnięcie absolutnie historycznego rezultatu w PKO Ekstraklasie spowodowało, że apetyty wśród wszystkich kibiców Rakowa tylko zostały rozbudzone. O ekipie Marka Papszuna, budowanej i wciąż wzmacnianej według ściśle określonego klucza, śmiało należy mówić jako zespole ze ścisłej czołówki. Oczekiwania wobec popularnych „Medalików” będą już zatem tylko wyższe  - szczególnie wobec udanego początku sezonu i ostatniego meczu z minionej soboty, gdy Raków przedłużył fatalną passę Legii w rozgrywkach Superpucharu Polski i ograł „Wojskowych” na ich terenie.

Już jutro na Raków czekać za to będzie kolejne interesujące wyzwanie - absolutny debiut w europejskich pucharach. Na pierwszy ogień częstochowianie zmierzą się z litewską Suduvą Mariampole i choć pucharowe doświadczenie przemawia za zespołem zza północno-wschodniej granicy, za faworyta wręcz należy uznać popularne „Medaliki”. Być może ta opinia nie byłaby tak jednoznaczna jeszcze z 2-3 lata temu, gdy Suduva pod wodzą kazachskiego trenera Vladimira Cheburina po raz pierwszy weszła na tron najlepszej drużyny na Litwie i miała wszelkie predyspozycje ku temu, by zostać hegemonem tamtejszych rozgrywek.

„Złoty okres” w dziejach klubu z Hikvision Arena zaczął się w 2017 roku. Wówczas piłkarze Suduvy nie tylko zdobyli pierwszy tytuł mistrzowski, ale także zdołali przejść w Lidze Europy aż trzy rundy eliminacyjne, mając na rozkładzie m.in. szwajcarski Sion. Zespół z Mariampola znalazł się wówczas tylko jeden dwumecz od fazy grupowej europejskiego pucharu, ale co ciekawe, taki stan rzeczy powtórzył się również w dwóch kolejnych edycjach Ligi Europy. Trzeba zatem przyznać, że pomimo dość niskiej pozycji litewskiego futbolu na arenie międzynarodowej, zespół Sūduviečiai był w stanie kilkukrotnie ograć wyżej notowanych oraz bardziej utytułowanych przeciwników.

Litwini, poza wspomnianym wcześniej Sionem, byli również w stanie wyeliminować m.in. APOEL Nikozja czy Maccabi Tel Awiw, więc taki bilans może robić na postronnych obserwatorach pewne wrażenie, ale ciężko przewidywać, by do tej listy można było także dopisać wicemistrza Polski. Trudno również się spodziewać, by po rocznym impasie Suduva odzyskała prym w rozgrywkach ligowych. Podobnie jak w 2020 roku, tak i teraz przeciwnik Rakowa musi uznawać wyższość Żalgirisu Wilno, a przyczyn takiego stanu rzeczy może upatrywać w kilku aspektach.

- Obecnie Suduva nie ma w swoim składzie gwiazd, nawet jeżeli bierzemy pod uwagę rozgrywki A Lygi. Są oczywiście w klubie zawodnicy, którzy grają tutaj parę lat i stanowili o jego sile już wcześniej, ale to zdecydowanie za mało. To drużyna bardzo doświadczona, składająca się głównie z trzydziestoparolatków, ale bez porównania do zespołu sprzed kilku sezonów, który znajdował się o krok od Ligi Europy. Tendencja spadkowa jest u nich mocno zauważalna - przyznaje w rozmowie z naszym portalem Jan Gawlik, dziennikarz Radia Centrum i pasjonat bałtyckiego futbolu. Ciekawostką jest fakt, że obecnym trenerem stołecznego klubu jest… Vladimir Cheburin, czyli twórca największych sukcesów w historii Suduvy. Poza tym klub przed rozpoczęciem sezonu 2021 opuścił jego najlepszy strzelec oraz jeden z kluczowych elementów składu - znany z boisk Ekstraklasy Chorwat Josip Tadić. A gdzie trafił były zawodnik Lechii Gdańsk? Do liderującego w A Lydze... Żalgirisu Wilno.

Problemem, który również wpłynął na aktualną sytuację klubu z Mariampola, jest zakręcony kurek z pieniędzmi od niedawnego sponsora - firmę ARVI Group. Nic więc dziwnego, że w składzie zespołu brakuje rozpoznawalnych nazwisk, a śląskim kibicom zapewne rzucą się w oczy jedynie dwa nazwiska. W tym miejscu należy bowiem o wspomnieć o doświadczonym pomocniku Povilasie Leimonasie, który spędził półtora roku w katowickiej „GieKSie” i rozegrał w jej barwach 46 oficjalnych spotkań. Za znaną twarz w Suduvie można również uznać 28-letniego obrońcę Markasa Benetę, który spędził cały 2020 rok w Zagłębiu Sosnowiec. 

Nic więc dziwnego, że wiele osób jeszcze przed pierwszym gwizdkiem podkreśla, że Raków powinien pewnie rozstrzygnąć zbliżający się dwumecz na swoją korzyść. - Procentowo rozkładam szanse 70 do 30 na korzyść częstochowian. Nie wyobrażam sobie, by nasz polski zespół nie wyszedł z tej rywalizacji zwycięsko - dodaje nasz rozmówca.

Optymizm w przypadku „Medalików” można zatem uznać za całkowicie uzasadniony. Czy więc Raków spełni pokładane w nim nadzieje, ponownie pokaże siłę kolektywu i rozpocznie europejskie rozgrywki z podobnym przytupem, jak skończyła sezon ubiegły? Przekonamy się podczas pierwszej odsłony polsko-litewskiej rywalizacji, która odbędzie się jutro w Mariampolu.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również