Przy Bogumińskiej poczuli moc. „Nie ukrywamy swoich aspiracji, walczymy o III ligę”

12.08.2020

Po stosunkowo nieudanym początku IV-ligowego sezonu i wnoszonych pewnych obawach odnośnie dotychczasowej boiskowej postawy, w minioną sobotę piłkarze Odry Wodzisław odpowiedzieli na głosy krytyki w najlepszy możliwy sposób. W czwartych derbach Wodzisławia Śląskiego, rozgrywanych pomiędzy wspomnianą Odrą a MKP Centrum, formalni goście tej rywalizacji zwyciężyli aż 6:0. W rozmowie z napastnikiem Patrykiem Dudzińskim poruszyliśmy jednak nie tylko temat ostatniego meczu, ale także celów jego zespołu na ten sezon, kwestię współpracy z zagranicznymi zawodnikami czy też… aktualnie panujących obostrzeń epidemiologicznych w powiecie wodzisławskim. 

Kamil Sobala/Odra Wodzisław

W ostatniej serii gier podopieczni Adama Burka odnieśli drugą derbową wygraną z rzędu i przy okazji zanotowali najwyższą ligową wygraną od 12 maja 2019 roku (wówczas, jeszcze na boiskach ligi okręgowej, Odra pokonała na wyjeździe KS Kornowac aż 15:0). Wobec takiego stanu rzeczy stwierdzenie, że wodzisławianie rozegrali najlepsze spotkanie w ostatnich tygodniach, można uznać za całkowicie słuszne. - Zdecydowanie tak, w końcu odnieśliśmy bardzo efektowną wygraną, choć gdybyśmy zdołali wykorzystać wszystkie nadarzające się sytuacje, być może nawet zakręcilibyśmy się w okolicach dwucyfrowego wyniku - przyznał w rozmowie z naszym portalem napastnik Odry, Patryk Dudziński. 

Mocne słowa przyniosły skutek

Przed rozpoczęciem trzeciej kolejki na boiskach śląskiej czwartej ligi, mało kto jednak spodziewał się takiego przebiegu sobotnich derbów. Po dwóch seriach gier obie Odry miały bowiem na swoim koncie identyczną ilość zgromadzonych punktów, a na początku sezonu zgodnie zanotowały po zwycięstwie oraz porażce. - W tygodniu poprzedzającym ostatni mecz powiedzieliśmy sobie w szatni sporo mocnych słów na temat naszej dotychczasowej formy. Trener odpowiednio nas zmotywował, a w trakcie tygodnia treningów staraliśmy się wyeliminować wszystkie nasze błędy. Dodatkowo również bardzo dokładnie zanalizowaliśmy naszego przeciwnika, dzięki czemu właściwie wiedzieliśmy o nim wszystko. Zrealizowaliśmy postawione przed nami założenia, aczkolwiek mieliśmy trochę do siebie pretensji odnośnie pierwszej połowy. Schodziliśmy bowiem na przerwę z wynikiem „na styku”, ale po zmianie stron wiedzieliśmy, że musimy jak najszybciej dobić rywala i przekonująco wygrać. Zależało nam na pokazaniu kibicom, że mamy zamiar walczyć o III Ligę i to jest naszym celem - powiedział zawodnik, który wymiernie przyczynił się do tego, że w drugiej połowie jego zespół aż pięciokrotnie zmusił bramkarza Centrum do kapitulacji. 

Tym samym piłkarze trenera Burka zdecydowanie poprawili nastroje swoim fanom, którzy z pewnością mogli uznawać początek sezonu w wykonaniu swoich ulubieńców za dość rozczarowujący. Nawet pomimo tego, że w wyjazdowym pojedynku z beniaminkiem z Łękawicy, jak i w meczu z rewelacją poprzednich rozgrywek - Unią Książenice, Odra przeważała, a na placu gry działo się naprawdę sporo. Na inaugurację wodzisławianie zdołali bowiem wyciągnąć zwycięstwo dopiero po golu w 89. minucie, natomiast tydzień później, choć gospodarze częściej znajdowali się przy piłce i przeprowadzali więcej ataków, to Unia zadała przy Bogumińskiej decydujący cios.

- Mecz w Łękawicy był dla nas pierwszym meczem sezonu i przystąpiliśmy do niego w odmienionym składzie. Przyszło do klubu kilku wartościowych zawodników, ale z drugiej strony opuściło go kilka znaczących nazwisk. Zespół potrzebował trochę czasu, aby się ze sobą zgrać. Ponadto każdy z nas popełnia błędy. W końcu na przykład Grzesiek Wnuk obronił rzut karny w Łękawicy, czym po raz kolejny udowodnił, że jest naprawdę dobrym bramkarzem, który spokojnie mógłby występować choćby na poziomie szczebla centralnego. W meczu z Unią poszło mu gorzej, chociaż wspólnie z chłopakami zgodnie stwierdziliśmy, że to my jako całość zawaliliśmy ten mecz, a samo spotkanie było jednym z najgorszych, jakie kiedykolwiek rozegraliśmy przy Bogumińskiej. Zgodnie uznawaliśmy nasz stadion jako pewną twierdzę, tymczasem pozwoliliśmy Unii na zdecydowanie zbyt wiele - przyznał napastnik.

Niedawna wygrana z Centrum była zatem sporym westchnieniem ulgi dla całego zespołu, w tym dla naszego rozmówcy, bowiem w sobotę zdobył on swojego pierwszego gola w bieżących rozgrywkach. - To był mnie bardzo ważny gol, zdobyty w istotnym spotkaniu dla wszystkich w Wodzisławiu. Bardzo cieszę się z tego przełamania, chociaż w sobotę w kwestii bramkowego dorobku odblokowałem się nie tylko ja, ale również i Niko. Dodatkowo świetny mecz zaliczył również Arkadiusz Woś z rocznika 2004 i wydaje mi się, że w przyszłości warto będzie na niego zwrócić uwagę. Mam tylko nadzieję, że wykonywana przez nas praca przyniesie efekty także w kolejnych meczach, zawsze będziemy tak samo zmotywowani i prezentowali się podobnie jak w ostatnich derbach. A co do mnie, miałem sporo sytuacji w poprzednich pojedynkach, ale nic nie chciało wpaść. Oby tylko ta sobota była dla mnie pewnym punktem zwrotnym i zdołam wypracować sobie nową strzelecką serię - mówi 24-latek, który w poprzednich sezonach imponował wręcz znakomitą skutecznością na różnych szczeblach rozgrywkowych. 

Wobec niedawnego wyniku zawodnicy Odry mogą jedynie żałować, że w sobotę na trybunach przy Bogumińskiej nie mogli pojawić się żadni kibice. Wówczas atmosfera na obiekcie MOSiR-u z pewnością przypominałaby ostatni derbowy pojedynek, który miał miejsce w październiku zeszłego roku. - Bardzo szkoda, bo przez brak kibiców niektóre pojedynki wyglądają jak mecze sparingowe. Każdy chciałby grać przy komplecie publiczności, ale niestety sytuacja jest jaka jest i trzeba się zastosować do wszystkich wytycznych. Liczę jednak na to, że fani jeszcze w tej rundzie wrócą na nasz obiekt i będą nas żywiołowo dopingować. 

 

 

"Czerwona lista"

Nieobecność kibiców na sobotnich derbach wyniknęła z niedawnej decyzji Ministerstwa Zdrowia, podjętej w związku z nagłym wzrostem zakażeń wirusem COVID-19. Tym samym w 19 powiatach, w tym między innymi w wodzisławskim, od 8 sierpnia zaczęły obowiązywać dodatkowe obostrzenia dotyczące zasad bezpieczeństwa, higieny i zachowania dystansu społecznego. Wspomniany powiat znalazł się nawet na „czerwonej liście”, wymuszającej konieczność noszenia maseczek we wszystkich miejscach przestrzeni publicznej. Dokonane zmiany objęły również instytucje kulturalne, gastronomię i wydarzenia sportowe, które w danych miejscach mogą się odbywać, ale bez udziału publiczności. Czy w związku z kryzysową sytuacją w Wodzisławiu i okolicach, piłkarze Odry również musieli podjąć dodatkowe działania prewencyjne?

- My jako drużyna nie mieliśmy przeprowadzonych żadnych badań, ale co chyba najważniejsze, nie mieliśmy w zespole żadnego potwierdzonego przypadku. Wiadomo, że aktualnie nasz powiat jest zagrożony, ale wszyscy zawodnicy chodzą w maseczkach i stosują się do panujących przepisów. Chcemy uniknąć zarażeń, gdyż w takiej sytuacji cały zespół musiałby udać się na kwarantannę. A wiadomo, że na czwartoligowym poziomie nie ma specjalnej możliwości, by utrzymać się tylko z piłki. Każdy z nas dodatkowo studiuje lub pracuje - choćby w kopalni albo innych firmach. Poza tym mamy swoje rodziny, przyjaciół, współpracowników itp., więc każde ewentualne zarażenie spowodowałoby pewną reakcję łańcuchową. Niemniej mamy wytyczne od naszego trenera i jeżeli któryś z piłkarzy zacząłby się czuć źle, mamy zadzwonić i powiedzieć jaka jest sytuacja. Pewnie to będzie wiązało się z koniecznością kilku dni przerwy od treningów, ale przynajmniej unikniemy powstania jakiegokolwiek ogniska - mówi zawodnik czwartoligowca.

W ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się jednak pojedyncze przypadki odwoływanych spotkań w niższych klasach rozgrywkowych, a zarażenie koronawirusem potwierdzono nawet w obozach czterech klubów PKO Ekstraklasy. Istnieje zatem obawa, że w stworzonym terminarzu nastąpią spore przesunięcia, a poszczególne ligi mogą tak jak w sezonie 2019/2020 nie zostać dokończone. - Nie mielibyśmy problemu z ewentualną grą co trzy dni. Mamy bowiem na tyle szeroką i mocną kadrę, że sobie poradzilibyśmy z tym utrudnieniem. Niemniej najważniejsze jest zdrowie i życzę sobie i piłkarzom ze wszystkich szczebli rozgrywkowych, by uniknąć kolejnych izolacji i przywrócenia niedawnych obostrzeń. Osobiście chciałbym, by rok ten jak najszybciej się skończył, bo na razie jest on bardzo pechowy. Może chociaż jego końcówka będzie dla nas trochę lepsza - przyznaje liczący na lepsze jutro Dudziński. 

W Wodzisławiu chcą mierzyć wysoko

Ewentualne zawieszenie rozgrywek z pewnością nie byłoby podopiecznym Adama Burka w smak. W końcu dokładnie 8 lipca, Odra rozegrała swoje pierwsze oficjalne spotkanie od blisko ośmiu miesięcy. Wodzisławianie wówczas zmierzyli się w półfinale okręgowego Pucharu Polski z trzecioligowym ROW-em 1964 Rybnik i mimo bardzo długiej przerwy, sprawili swojemu rywalowi sporo problemów. Mecz ten potwierdził nie tylko ogromny głód gry w zespole Odry, ale także jego spory potencjał. - Tu ponownie wróciłbym do kwestii kibiców. Żałuje, że nie mogli nas wspierać w tym pojedynku z wysokości trybun. Wiadomo jaką marką jest ROW Rybnik i z pewnością spotkanie to można było uznawać za jedno z ciekawszych w naszym regionie. Na pewno w naszym zespole był ogromny głód gry i wydaje mi się, że w wielu aspektach nie odstawaliśmy od wyżej notowanego rywala. W spotkaniu tym zadecydowało jednak pewne ogranie, doświadczenie i lepiej wykonywane stałe fragmenty przez naszego przeciwnika. Niemniej gdyby w tamtym meczu mogli zagrać Adrian Tabala i Niko Abuladze, który wówczas nie byli jeszcze zgłoszeni do rozgrywek, być może jego wynik byłby zupełnie inny. To były w pewnym sensie nasze takie brakujące ogniwa - mówi piłkarz.

Pucharowy pojedynek jest już jednak za Odrą, tak samo jak poprzedni sezon, w którym ówczesny beniaminek już nie ukrywał chęci walki o awans na kolejny szczebel rozgrywkowy. Po rundzie jesiennej wodzisławianie zajmowali jednak trzecie miejsce w tabeli i jak się później okazało, nie mieli już możliwości na poprawę swojej sytuacji. Można się zatem domyślać, że po poprzednich rozgrywkach, zakończonych w bardzo nietypowych okolicznościach, niedosyt przy Bogumińskiej był spory. - No tak, uczciwie trzeba powiedzieć, że kilka spotkań zawaliliśmy, w tym ten ostatni mecz z Goczałkowicami, przegrany u siebie 0:1. LKS pokazał w tamtym sezonie klasę, my także byliśmy mocni, ale niestety awansu nie udało się wywalczyć. Mówi się trudno, coś na pewno mogliśmy wówczas zrobić lepiej, ale mam nadzieję, że już w tych rozgrywkach uda nam się zrealizować upragniony cel. Nie ukrywamy swoich aspiracji i uważam, że mamy w lidze najmocniejszy skład, najlepszych zawodników oraz klasowego trenera. Jesteśmy bardzo ambitnymi ludźmi i będziemy do końca walczyć o tą III Ligę -  zdecydowanie zapewnia nasz rozmówca.

W przypadku Odry można jednak pokusić się o zastosowanie stwierdzenia, że jej los mógł potoczyć się zupełnie inaczej. W końcu np. gdyby „niebiesko-czerwoni” zdołali wygrać ostatnie spotkanie u siebie z LKS-em Goczałkowice-Zdrój, przeskoczyliby tego rywala i być może już dziś moglibyśmy nazywać ich przedstawicielem III Ligi. - Z pewnością ostatni sezon był bardzo wyrównany, ale my mieliśmy do siebie największe pretensje jeszcze o poprzednie spotkania, choćby o wyjazdowy pojedynek z rezerwami Podbeskidzia, przegrany przez nas 1:2. Ale nie ma co już gdybać, trzeba bowiem skupić się na obecnym sezonie i zaprezentować się w nim jak najlepiej potrafimy. Jeżeli będziemy grali na miarę swoich możliwości i każdy da z siebie te 100 procent, będziemy na pierwszym miejscu w tabeli.

- Uważam że teraz, tak jak i w poprzednim sezonie, mamy mocny zespół. Oczywiście różni on się kilkoma istotnymi nazwiskami, bo w przeciwieństwie do ostatnich rozgrywek, nie ma już z nami Bartka Pikula. Osobiście bardzo trzymam za niego kciuki, by otrzymał on jak najwięcej szans gry w Czechach. Z pewnością na nie zasługuje, bo ma naprawdę spore umiejętności. Dodatkowo odszedł od nas także Sławek Musiolik, z którym spotkamy się na meczu z Unią Turza Śląska. Niemniej myślę, że nasze nowe nabytki będą stanowić dla nas sporą wartość dodaną - dodaje 24-letni napastnik. 

Wszyscy tworzą zgrany kolektyw

W kontekście składu Odry, który przez większość kibiców i obserwatorów jest uznawany za najmocniejszy w gr. II czwartej ligi, nie sposób nie wspomnieć o tym, że przy okazji jest on również najbardziej międzynarodowy. W końcu w trakcie trwającego 2020 roku, na Bogumińską dołączyli bardzo doświadczony Gruzin Koba Szalamberidze oraz Rosjanin Niko Abuladze, a na początku lipca klub potwierdził transfer Hiszpana Adriana Tabali, który przed przyjściem do Polski występował w niższych ligach krajowych. Można się zatem z przymrużeniem oka zastanawiać, czy wobec takich wzmocnień to język polski wciąż dominuje w szatni omawianego klubu. - Śmiejemy się tylko z chłopakami, że obcokrajowcy jako pierwsze podłapali oczywiście polskie przekleństwa. Na razie z tymi zawodnikami dogadujemy się przede wszystkim po angielsku, chociaż udało im się już poznać kilka istotnych słówek w naszym języku. Chociaż tacy piłkarze jak Momo Sadio czy Emmanuel Sarki to właściwie są już jak Polacy, bo dużą część życia spędzili w naszym kraju. Cieszymy się, że wszyscy Ci piłkarze są w naszym zespole i wspólnie z nimi tworzymy bardzo dobrą atmosferę w szatni - zapewnia zawodnik czwartoligowca.

Akurat Dudziński może mieć najwięcej do powiedzenia w kontekście współpracy z zagranicznymi zawodnikami. W końcu w trzech dotychczasowych spotkaniach sezonu 2020/2021, to właśnie nasz rozmówca tworzył linię ataku Odry z Adrianem Tabalą oraz Niko Abuladze. Jak do tej pory układa się współpraca pomiędzy międzynarodowym triem? - W pierwszym spotkaniu ligowym brakowało może jeszcze pewnego dotarcia, ale teraz wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku. Wszyscy bardzo się lubimy, regularnie ze sobą rozmawiamy i pomagamy sobie jak możemy. Co najważniejsze, dzięki wspólnej grze w ataku tworzymy sobie sporo sytuacji bramkowych, a trener cały czas nam zaznacza, że mamy ze sobą współpracować, by strzelać tych goli jeszcze więcej. Adrian i Niko to z pewnością bardzo wartościowi piłkarze i wspólnie tworzymy fajny kolektyw. Oby tylko dalej tak to wyglądało - zakończył piłkarz wodzisławskiego klubu.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również