Polonia ponownie na remis. "Domowe mecze to jest nasz delikatny problem"

27.09.2020

Największym wygranym sobotnich meczów w trzeciej lidze są zapewne piłkarze Ruchu. "Niebiescy" dzięki wyjazdowej wygranej nad Rekordem i potknięciu Ślęzy Wrocław tracą do lidera już tylko dwa punkty. Niedosyt mogą za to odczuwać przy Olimpijskiej w Bytomiu. Polonia zremisowała z MKS Kluczbork 1:1, mając zwłaszcza w drugiej połowie dużą przewagę. - Zabrakło skuteczności – narzekali po meczu gospodarze.

Norbert Barczyk/PressFocus

Trener Polonii Bytom Kamil Rakoczy ponownie po domowym spotkaniu mógł odczuwać słodko-gorzki smak. Z jednej strony może dostrzegać w grze swojej drużyny pozytywy, bo Polonia kolejnej drużynie z czołówki potrafiła narzucić swój styl gry. - Wiedzieliśmy, że jesteśmy lepiej przygotowani motorycznie, więc cechami wolicjonalnymi musimy wygrywać. Spodziewaliśmy się jednak trudnego meczu z MKS-em Kluczbork, bo w końcu to drużyna czołówki – mówił po meczu Filip Żagiel, który był jednym z aktywniejszych zawodników w sobotnim spotkaniu. Jego aktywna gra wystarczyła jednak zaledwie do sięgnięcia po jeden punkt, który wywalczył po rzucie karnym w 86 minucie Marcin Lachowski. - Straciliśmy dwa punkty. Jesteśmy Polonią, podobnie jak w meczu z Górnikiem II czy Ruchem Chorzów odczuwamy więc niedosyt – dodawał 22-letni zawodnik, a wtórowali mu wszyscy w bytomskim obozie.

W czwartym domowym spotkaniu Polonia zanotowała więc trzeci remis. - Mamy wiarę we własne umiejętności, wiemy jaki mamy potencjał, dlatego nawet gdy przegrywamy wiemy, że jesteśmy w stanie odrabiać dystans. Ale na przyszłość, lepiej gdybyśmy od początku kontrolowali wydarzenia na boisku i nie notowali strat, bo dzisiaj jednak nie możemy być zadowoleni, bo tych strat nie udało się całkowicie odrobić. Jeden punkt to niedosyt – powtarzał pomocnik Polonii, który podobnie jak i tydzień temu w Gorzowie Wielkopolskim rozpoczął mecz w wyjściowym składzie.

Mecz przed bytomską publiką od pierwszej minuty w składzie to dla Filipa nie jest codzienność, bo filigranowy pomocnik rozpoczynał jednak trzy poprzednie domowe spotkania z ławki rezerwowych. - Mamy rotacje w środku pola, mamy rotacje również na skrzydłach. Mamy mocny zespół, trener decyduje, a my to akceptujemy. Jak ktoś siada na ławce to ambicją musi pokazać, że zasługuje na wyjściowy skład w kolejnym meczu. Trener ma pełne prawo rotować, na szczęście ma ten kłopot wyboru – mówił Żagiel, który w kolejnym meczu nie może być jednak pewien gry od pierwszej minuty. Trener Kamil Rakoczy cierpliwie czekał aż pomocnik skończy rozmawiać z przedstawicielami mediów – miał mu bowiem do przekazania, podobnie jak i pozostałym Polonistom, kilka uwag.

Polonia obecnie zajmuje piąte miejsce w ligowej tabeli, ma siedem punktów straty do Ślęzy Wrocław, pięć natomiast do Ruchu Chorzów.  - Domowe mecze to jest nasz delikatny problem – przyznawał po spotkaniu dyrektor Polonii Bytom, Tomasz Stefankiewicz, szukając źródeł kłopotów między innymi w sposobie gry rywali. - Skoro nawet Ruch czy MKS Kluczbork, czyli czołowe drużyny w pierwszej kolejności skupiają się na zabezpieczaniu tyłów, to naturalnie gra się trudniej. Może Ślęza Wrocław będzie chciała pograć w piłkę... - dyrektor Polonii wybiegał w przyszłość w kolejny domowy pojedynek.

Ten mecz jednak dopiero 10 października. Bytomianie mogą do tego czasu odrobić częściowo dystans do liderów – na podopiecznych Kamila Rakoczego czekają bowiem dwa zaległe spotkania, a część zaległości odrobią już w najbliższą środę. Na pierwszy ogień czeka na nich wyjazd do Legnicy, a w sobotę rozegrają kolejny wyjazdowy  mecz – tym razem z Piastem Żmigród.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również