Polonia na zakręcie. Kibice chcą zmian, czy słusznie?

13.09.2021

Nie ma mowy cały czas o spokoju w obozie Polonii. Bytomianie w niedzielę przegrali już czwarty mecz w tym sezonie i dzisiaj wspominanie o awansie do drugiej ligi jest jedynie kiepskim żartem. A to dopiero 1/4 rozgrywek. I to chyba właściwie jedyna nadzieja Polonii.

Norbert Barczyk/PressFocus

Nie nastąpiło przełamanie... Po serii słabszych meczów wygrane z Karkonoszami Jelenia Góra i Stalą Brzeg dawały nadzieje, że Polonia zanotuje serię, która pozwoli bytomianom odrobić straty do czołówki drużyn trzecioligowych. Rezerwy Zagłębia Lubin zatrzymały jednak Polonistów, chociaż "niebiesko-czerwoni" rozpoczęli bardzo dobrze, bo od trafienia Patryka Stefańskiego. A w poprzednich meczach, jak również w ubiegłym sezonie, to właśnie wejście w mecz, czy nawet w całą rundę, diagnozowano jako przyczynę problemów Polonii. - Pierwsza połowa i sam początek w naszym wykonaniu był dobry. Myśleliśmy, że ten mecz cały będzie już pod kontrolą, natomiast w tej pierwszej połowie popełniliśmy za dużo błędów indywidualnych i Zagłębie strzeliło nam dwie bramki po dużym naszym nieszczęściu – mówi trener Polonii Bytom, Kamil Rakoczy.

- Zdobyte bramki to chyba były dwie jedyne sytuacje Zagłębia w tym meczu. Szkoda, bo chyba prowadziliśmy grę, mieliśmy kilka sytuacji, by znowu gola strzelić. Można krzyczeć na siebie, ale prawda jest taka, że jeżeli nie weźmiemy gry na siebie, nie będziemy odpowiedzialni za piłkę, to tych meczów nie będziemy wygrywać. To pokazały też dwa wcześniejsze mecze, jeżeli nie będziemy dawać więcej z siebie, to nie będzie zwycięstw – dodaje kapitan Polonii, Dawid Krzemień.

W pewnym sensie kibice Polonii mogą odczuwać delikatną satysfakcję. Bo wynik meczu z Zagłębiem II Lubin nie zamazał prawdziwego stanu rzeczy: w Polonii są problemy. Tym widocznym jest przede wszystkim skuteczność. Polonia kreuje bowiem grę, ale nie potrafi zrobić z tego efektu. - Dochodzimy do 30 metra, ale brakuje skuteczności i tego ostatniego podania – mówi trener. Z przodu zawodzi Damian Celuch, trudno oczekiwać by młody Grzegorz Ochwat brał na siebie ciężar ofensywnej gry. W meczu z Zagłębiem Lubin z przodu był próbowany również Jarosław Czernysz. - Jarek na treningach był wpuszczany na tę pozycję, uczestniczył w grach. Mieliśmy nadzieję, że może się przełamie... Myślimy nad alternatywą na tej pozycji, bo tu jest kłopot – mówi Rakoczy.

W trudnych momentach wychodzi także brak liderów pod względem charakterologicznym w ekipie Polonii. Odczuwalne jest to zwłaszcza w takich chwilach jak obecnie, gdy trudno liczyć na wsparcie kibiców, a wręcz przeciwnie – trzeba liczyć się z głośno krytyką i szyderczymi hasłami. Fan powinien zawsze być przy drużynie, zwłaszcza w trudnym momencie. Teoria to jedno, życie i emocje to jednak zupełnie coś innego. - W szatni były mocne słowa, ale już widziałem od 70. minuty, że tylko część drużyny wierzy w zwycięstwo. To był klucz do tego, że dzisiaj przegraliśmy – dodaje trener, który w oczach kibiców jest głównym winowajcą obecnego stanu.

Trener Kamil Rakoczy mierzy się z największym kryzysem w drużynie Polonii. Uściślając, pierwszym odkąd jest w klubie z Olimpijskiej. Od czasu pracy pod wodzą Rakoczego Polonia jest najlepiej punktującą ekipą w rozgrywkach trzecioligowych – oczywiście nie wszystkie drużyny rozegrały równą liczbę meczów – i zapracowała sobie na to przede wszystkim solidną i dobrą grą. Teraz już jednak mało kto chce zerkać w przeszłość, która de facto nic nie dała, prócz rozbudzenia apetytów. Zwłaszcza kibice tym się nie interesują. Przed sezonem oczekiwania były znaczne, wspominał o tym nawet prezydent Bytomia Mariusz Wołosz, i chociaż głośno nie mówiono o awansie, sięgały właśnie pierwszego miejsca.

Nie ma się więc co dziwić głosom z trybun domagającym się zmian w klubie. Polonia w ostatnich miesiącach pokazała, chociażby w okienkach transferowych, że ma wysokie aspiracje, a tacy zawodnicy jak Michał Płonka, Patryk Stefański czy Jarosław Czernysz oraz kilku innych, to nie są gracze na dolną połówkę trzecioligowej tabeli. Dzisiaj w pewien sposób włodarze Polonii może płacą za rozbudzenie nadziei kibiców, poprzez głośne jak na trzecioligowe realia transfery, chociaż osobiście wiem, że w klubie ostrożnie podchodzono do tematu awansu i każdego zdania, w którym te słowo się pojawiało.

I tu jeszcze dochodzimy do kolejnego problemu Polonii. Prócz skuteczności i mentalności drużyny. Problemu jednak mniej dostrzegalnego dla przeciętnego kibica. Czy rzeczywiście dzisiaj Bytom i Polonię, miasto i klub cały czas bez stadionu, za to z dużą presją kibiców, stać na zrobienie awansu? Zwłaszcza bez pospolitego ruszenia i zaangażowania wszystkich fanów, takiego jakie ma miejsce chociażby w pobliskim Chorzowie? Bo w to, że w Bytomiu jest wiara nikt nie wątpi. Ale za tym muszą pójść czyny. Nawet kibic krytykujący może działać.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również