Podbeskidzie - Wisła 1-0
Końcowy rezultat to najmniejszy wymiar kary nałożony na Wisłę. Spotkanie rozpoczęło się od uderzenia głową Jacka Wiśniewskiego, ale można to potraktować jako ciekawostkę statystyczną, bo w pierwszej połowie Wisła już bramce Łukasza Merdy nie zagroziła. Dużo więcej można powiedzieć o grze Podbeskidzia. Bardzo aktywny tego dnia Krzysztof Zaremba pierwszą dogodną akcję miał po podaniu Łukasza Matusiaka. Strzał został w ostatniej chwili zablokowany.
Ledwo piłkarze się na dobre rozgrzali, a plac gry z powodu kontuzji musiał opuścić Damian Świerblewski. – Wielka szkoda, bo od pierwszej minuty prezentował się imponująco – kręcił głową Marcin Brosz. Rozżalenie szkoleniowca bielszczan mogło się przerodzić w szał radości. Znów Zaremba i tym razem piłka trafiła w słupek. Z precyzją strzałów jego kolegów było jeszcze gorzej.
W ekstazę kibiców Podbeskidzia wprawił dopiero Maciej Szmatiuk. Nim to nastąpiło, doświadczony obrońca popełnił błąd przy wyprowadzaniu piłki. Stracił ją na rzecz Bartosza Wiśniewskiego. Groźny strzał z 20 metrów nie trafił jednak do siatki. Szmatiuk zrehabilitował się. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Chrapka, wpakował piłkę do bramki.
Wisła miała okazje do wyrównania. Ponownie Jacek Wisniewski po złym wybiciu Rafała Jarosza, a także najlepszy w obozie gości - Łukasz Mierzejewski, stanęli przed bramkowymi szansami. Nie wykorzystali ich. Ostatni akord inauguracji sezonu w Bielsku-Białej, to strzał Pawła Żmudzińskiego w poprzeczkę.
- Oczywiście, ze chcieliśmy wygrać 5-0, ale dobre i skromne zwycięstwo jedną bramką - uśmiechnął się Maciej Szmatiuk, bohater Podbeskidzia.
[b]Konferencja prasowa:[/b]
Mirosław Jabłoński (trener Wisły): Moi piłkarze podjęli walkę, ale zapomnieli przy tym, by grać w piłkę. Brakowało nam dzisiaj zawodnika, który wziąłby na siebie ciężar gry. Nie da się zwyciężyć, grając praktycznie bez drugiej linii. Gospodarze byli dzisiaj świetnie dysponowani.
Marcin Brosz (trener Podbeskidzia): Pierwsze spotkanie sezonu jest zawsze niewiadomą, ale zaprezentowaliśmy się dziś z naprawdę dobrej strony. Cieszy, że udało nam się strzelić bramkę po stałym fragmencie gry, bo w poprzednich rozgrywkach bywało z tym różnie. Nie pozwoliliśmy Wiśle dosłownie na nic.
[b]Pod szatnią:[/b]
Krzysztof Zaremba (napastnik Podbeskidzia): Obiecałem, że strzelę gola, stąd starałem się jak najczęściej nękać golkipera Wisły. Zawiodła mnie skuteczność. Trener uczułał nas, by jak najczęściej uderzać z dystansu.
Łukasz Grzeszczyk (pomocnik Wisły): Nie stworzyliśmy sobie żadnej okazji do strzelenia bramki. Zabrakło nam jakiejkolwiek koncepcji. Coś zaczęło się dziać dopiero po wejściu Karola Gregorka. Szkoda, że pojawił się na placu gry tak późno...
[b][/b]
[b]Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Płock 1-0 (0-0)[/b]
1-0 - Szmatiuk, 56 min
[b]Podbeskidzie[/b]: Merda - Cienciała, Dancik, Szmatiuk, Osiński - Sacha, (78. Hirsz), Matusiak, (46. Matus), Jarosz, Świerblewski (24. Żmudziński) - Zaremba, Chrapek.
Trener Marcin Brosz.
[b]Wisła: [/b]Gubiec - Lasocki, Jarczyk, Belada, Żytko - Grudzień, (46' Rogalski), J.Wiśniewski, Sielewski (46. Majkowski), Mierzejewski (78' Gregorek) - Grzeszczyk, B.Wiśniewski.
Trener Mirosław Jabłoński.
[b]Sędziował[/b] Grzegorz Stęchły (Jarosław).
[b]Widzów:[/b] 4000.
[b]Żółte kartki[/b]: Jarczyk, B. Wiśniewski.