Plany wzięły w łeb. W Bytomiu tracą wiarę we wznowienie rozgrywek

20.03.2020

- Obserwując co dzieje się w kraju w związku z epidemią oswajamy się z myślą, że do gry w piłkę w tym sezonie wrócić może być naprawdę trudno - mówi Tomasz Stefankiewicz, dyrektor Polonii Bytom. Ewentualny brak rywalizacji o ligowe punkty to tylko początek kłopotów, z jakimi będą się musieli zmierzyć m.in. "Niebiesko-Czerwoni".

Rafał Rusek/PressFocus

Apelują: "Zostań w domu"

W Bytomiu, podobnie jak we wszystkich klubach, dostosowali się do zaleceń i wytycznych dotyczących kwarantanny. - Zajęcia są zawieszone. Część zawodników została dziś wpuszczona na obiekt, by mogli pozabierać buty, piłki, sprzęt do treningu indywidualnego. Mają świadomość co trzeba robić, by zachować formę fizyczną. Dostają wytyczne i rozpiski, tak samo działa to zresztą w naszej akademii - mówi Tomasz Stefankiewicz, dyrektor sportowy Polonii. "Niebiesko-Czerwoni" nie tylko przestrzegają zasad wyznaczonych przez rząd, ale też sami starają się namawiać do tego społeczność skupioną wokół klubu. - Prowadzimy akcję "Zostań w domu z Polonią". Nasi zawodnicy codziennie prezentują materiały filmowe z ćwiczeniami, które każdy może wykorzystać. Wkrótce będziemy próbowali zaprosić do tej zabawy również piłkarzy z innych klubów. Chcemy pokazać, że mimo kryzysu Polonia funkcjonuje i da sobie radę - deklaruje Stefankiewicz.

Bytomianie starają się dbać o formę, ale jej podtrzymanie z dnia na dzień będzie coraz trudniejsze. - Mamy świadomość, że przerwa w rozgrywkach powyżej 3-4 tygodni zniweczy cały plan przygotowań zrealizowany w okresie zimowym. Gdyby drużyny miały wrócić na boiska, wejście z marszu byłoby złym rozwiązaniem. Zawodnicy potrzebowaliby tygodnia albo dwóch, by się odbudować. A przecież wiadomo, że i tak będzie brakowało wolnych terminów. Rozgrywki po ich wznowieniu będą niemiarodajne, a wyniki mogą się okazać przypadkowe - mówi dyrektor "Niebiesko-Czerwonych".

Praca, albo granie?

Dlatego w Bytomiu pomału godzą się ze scenariuszem mówiącym o tym, że w tym sezonie nie zagrają już o ligowe punkty. - Obserwując co dzieje się w kraju w związku z epidemią oswajamy się z myślą, że do gry w piłkę w tym sezonie wrócić może być naprawdę trudno. Liczba osób zarażonych rośnie. Piękna pogoda sprawiła, że wiele osób chce z niej korzystać i pewnie poniesiemy konsekwencje tej sytuacji. A to będzie miało wpływ na piłkę w Polsce - przewiduje Stefankiewicz.

Nawet, gdyby na przełomie kwietnia i maja udało się wrócić do względnej normalności, wypełnienie ligowego terminarza dla klubów spoza szczebla centralnego byłoby niemal niemożliwe. - W Ekstraklasie, I, czy II lidze są zawodowcy. Skupiają się tylko na piłce. Oni mogą grać w tygodniu. W III lidze jest już wielu amatorów, którzy na co dzień pracują. Tymczasem to makroregion i czekają nas wyjazdy do Zielonej Góry, czy Wrocławia.  To całodniowe wyprawy. Sytuacja w gospodarce już zaczyna się robić bardzo poważna, a pracodawcy nie będą zbyt chętnie co środę puszczać ich na mecz. Piłkarz, który stanie przed dylematem: mecz, czy zachowanie stanowiska pracy, nie będzie miał dużego wyboru - zauważa dyrektor 2-krotnych Mistrzów Polski.

W jego klubie większość graczy na co dzień jest co prawda związana wyłącznie z Polonią, ale i oni - poza treningami i meczami w I drużynie - mają swoje obowiązki. - Większość zawodników pracuje za to w akademii. Wydaje się to proste, ale nie wyobrażam sobie, że w momencie w którym młodzież ma mnóstwo zajęć do nadrobienia, jej trenerzy co środę będą nieobecni na treningu. To rozwój młodzieży jest tu najważniejszy, a u nas w każdej kategorii wiekowej są szkoleniowcy na co dzień będący graczami pierwszego zespołu - tłumaczy Stefankiewicz.

I co dalej?

W Polonii, w której skrzętnie i konsekwentnie budowano kadrę na wiosenne rozgrywki, nie są w stanie jej zweryfikować. Kilku graczom w czerwcu skończą się tymczasem kontrakty. O ile wartość piłkarska doświadczonych Marcina Lachowskiego i Łukasza Matusiaka przy Olimpijskiej dyskusji (obaj są już po rozmowach na temat przedłużenia umów), trudno będzie podejmować decyzje dotyczących innych zawodników. Choćby Dawida Rudnika, który w ciągu kilku miesięcy miał przekonać bytomian do skorzystania z opcji wykupienia go z poprzedniego klubu, czy Łukasza Krakowczyka wypożyczonego z Piasta Gliwice.- Planowaliśmy już kadrę na kolejny sezon. Zakładaliśmy rozmowy z zawodnikami, z którymi kontrakty wygasną z końcem czerwca. Rozmawialiśmy również wstępnie z graczami, którzy mieli nas wzmocnić latem. Teraz plan legł w gruzach. Trudno coś przewidywać. Na szczęście większość piłkarzy ma u nas dłuższe kontrakty, o kształt obecnego zespołu powinniśmy więc być raczej spokojni - tłumaczy dyrektor Polonii.

To jednak obecnie kwestia drugorzędna. Przypuszcza się, że zawieszenie rozgrywek, brak możliwości boiskowej rywalizacji i normalnego funkcjonowania, może nieść za sobą lawinę organizacyjnych problemów dla całego polskiego futbolu. Kluby i piłkarze mogą stanąć pod ścianą, bo zabraknie środków na realizowanie obowiązujących ich kontraktów. - Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja robi się trudna dla obu stron. W środowisku coraz głośniej mówi się o tym, by się z sobą solidaryzować. Ucierpi każdy, bo to system naczyń połączonych. Trzeba będzie znaleźć zdroworozsądkowe rozwiązanie, które pozwoli przetrwać całej branży. Przecież to również media, zakłady bukmacherskie, związki sportowe. Obawiam się, że wiele klubów może nie dać sobie rady, a cały ten "biznes" solidnie się zatrzęsie. Póki co nasłuchujemy wieści dotyczących tarczy antykryzysowej opracowanej przez polski rząd, bo ona też będzie dotyczyć kontraktów dla zawodników. Spodziewamy się też rozwiązań ze strony Polskiego Związku Piłki Nożnej, bo jego wytycznymi musimy się kierować - zaznacza Tomasz Stefankiewicz.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również