"Piłka nożna przestała mi się podobać, na treningach musiałem zmuszać się do pracy"

26.03.2019

Jan Dudek to 20-letni futsalowiec Rekordu Bielsko-Biała, który po czterech sezonach rozegranych na poziomie III ligi postanowił spróbować swoich sił na parkiecie. Zawodnik, swego czasu obserwowany przez Podbeskidzie, jest kapitanem młodzieżowej reprezentacji Polski w futsalu. Były radny Młodzieżowej Rady Miasta Bielska-Białej równie intensywnie co piłką, interesuje się także polityką.

Paweł Mruczek/bts.rekord.com.pl

Mateusz Antczak: Na początku tego sezonu przeniosłeś się z III-ligowej drużyny Rekordu Bielsko-Biała, do jego ekstraklasowego, futsalowego zespołu. Na trawie w ubiegłym sezonie rozegrałeś 18 spotkań, a także możesz pochwalić się dwiema bramkami, stąd też zastanawia mnie czym motywowana była twoja decyzja?
Jan Dudek:
Zaczęło się od poważnej kontuzji, której doznałem w zeszłorocznych przygotowaniach do rundy wiosennej. W sparingu z ROW-em Rybnik zderzyłem się z przeciwnikiem głową i złamałem sobie kilka kości czaszki. Rekonwalescencja po wstrząsie mózgu z krwiakiem trwała dwa miesiące. Gdy wróciłem na boisko, długo czekałem na swoją szansę – frustracja rosła. Czułem się „wypalony”. Piłka nożna przestała mi się podobać, na treningach musiałem zmuszać się do pracy. Wtedy pojawiły się pierwsze myśli o zmianie dyscypliny.

Miałeś wcześniej jakiś kontakt z ekstraklasową drużyną?
Tak, przed urazem otrzymałem możliwość wyjazdu z chłopakami na Maltę. Rozegraliśmy tam dwa mecze kontrolne i odbyliśmy kilka treningów. Zobaczyłem inny świat. Sprzęt, wylot, piękna wyspa – to robiło wrażenie. Szybko udało mi się złapać nić porozumienia z zespołem i wszystko wyglądało naprawdę przekonująco. Później pomogło mi to w podjęciu ostatecznej decyzji.

Twój transfer pomiędzy seniorskimi drużynami Rekordu trener futsalowego zespołu U-20 - Piotr Szymura skomentował w następujący sposób: „Janek ma potencjał, aby grać w Rekordzie przez lata, a może nawet wypłynąć na jeszcze szersze wody”. Jak odnosisz się do tych słów?
Z prezesem Piotrem Szymurą zawsze miałem dobre stosunki (śmiech). Usłyszeć taką wypowiedź jest na pewno bardzo mile, ale nie ukrywam, że decydując się na ten krok, miałem świadomość swoich umiejętności. Już wtedy regularnie grałem w młodzieżowych reprezentacjach Polski i wiedziałem, że kiedy zacznę ciężko trenować z najlepszą drużyną w naszym kraju, mam szansę stać się dobrym zawodnikiem.

Byłeś przygotowany na to, że w pierwszej części sezonu większość meczy przesiedzisz na ławce?
Już podczas przenosin trener Szymura powiedział mi, że póki co nie można klasyfikować mnie jako oczywistego wzmocnienia. Na pierwszych treningach przekonałem się, że muszę wykonać dużo pracy, aby dorównać do poziomu prezentowanego przez drużynę. Futsal to pedantyczna gra, w której niezwykle ważna jest precyzja. Od początku chłopaki tego ode mnie wymagali i nikt nie klepał mnie po plecach jak coś mi nie wychodziło. Motywowali mnie w bardziej bezpośredni sposób (śmiech). Jestem im za to niezmiernie wdzięczny, gdyż uważam, że przez ten brak taryfy ulgowej wykonałem duży postęp i rozwinąłem swoje umiejętności. Oczywiście dalej się uczę i potrzebuję wielu rad, ponieważ - jako się rzekło – piłkę młodzieżową i seniorską dzieli przepaść.

Przecież miałeś styczność z seniorskim futbolem, gdyż do szatni III-ligowców dołączyłeś już w trzeciej klasie gimnazjum.
Stwierdzenie, że futsal i piłka nożna to dwa różne sporty byłoby przesadą, lecz – szczerze powiedziawszy –  z zupełnie innymi założeniami spotkałem się na hali, aniżeli na boisku.

Od kilku meczów wasza młodzieżowa czwórka regularnie występuje na ekstraklasowych parkietach. Oglądając wasze poczynania można stwierdzić, że nie czujecie żadnych kompleksów w rywalizacji ze znacznie bardziej doświadczonymi przeciwnikami.
Świetnie się dogadujemy, ponieważ każdy z nas prowadzi inne życie – Alex Viana ma synka, Tomek Gąsior dziewczynę, a Kamil Surmiak komputer. Ja natomiast, w poprzednim życiu prawdopodobnie byłem hipisem. Łączy nas wspólna pasja oraz godziny w autobusie, hotelach i na parkiecie. Siłą rzeczy musimy się lubić… Ważnym czynnikiem jest również to, że na co dzień rywalizujemy z najlepszymi zawodnikami w Polsce, więc kiedy przychodzi mecz ligowy nie odczuwamy strachu przed przeciwnikiem.

Dosyć długo czekałeś na swoje pierwsze trafienie w Futsal Ekstraklasie, nie uważasz?
Muszę przyznać, że pięć miesięcy to sporo czasu. Pierwszą bramkę strzeliłem z Pogonią Szczecin w 17. kolejce. Co prawda, z czterech spotkań wykluczyła mnie kontuzja, a w pozostałych meczach grałem raczej w końcówkach, ale oczywiście to jest futsal. Tutaj w każdej sekundzie może paść gol.

Właśnie o tą nieprzewidywalność chciałbym cię teraz zapytać. Wyobrażasz sobie scenariusz, w którym Rekord Bielsko-Biała wypuściłby z rąk tytuł mistrza Polski na ostatniej prostej? Od drugiego Torunia dzieli was 5 punktów, a do końca pozostało 7 meczów.
W rundzie wiosennej straciliśmy już pięć punktów przewagi, przez co do końca musimy zachować koncentrację. Każdy z nas czuje bliskość torunian, lecz nie dopuszczamy do myśli możliwości o niezdobyciu czwartego tytułu ligowego z rzędu.

Sądzisz, że na przestrzeni najbliższych pięciu sezonów jakakolwiek drużyna w Polsce jest w stanie zagrozić Rekordowi?
Mam taką nadzieję. Chciałbym, aby futsal rozwijał się w Polsce, jednak nie będzie to możliwe, gdy pozostałe kluby nie będą równać do lidera. Już teraz wspomniany FC Toruń, Clearex Chorzów, czy rywalizująca z nami od kilku sezonów Gatta Zduńska Wola, są w stanie urwać nam punkty. Ostatnio nawet uniwersytecka drużyna Katowic pokazała, że także potrafią przysporzyć nam niemałych problemów. Cieszyłbym się, gdyby za pięć lat futsal stał się popularną dyscypliną w naszym kraju, a liczba drużyn mogących zagrozić nam w drodze po kolejne mistrzostwa znacząco wzrosła.

Mówiłeś już o wyjeździe na Maltę, ale wasze międzynarodowe podróże na dobre zaczęły się dopiero po tym, jak dołączyłeś do zespołu.
Często śmieję się, że nie mogłem wybrać sobie lepszego momentu na transfer. Zaczęło się od sierpniowego wylotu do Katalonii, gdzie zaproszeni przez samą FC Barcelonę rozegraliśmy bezcenny, sparingowy dwumecz. Później pierwszy etap Ligi Mistrzów w Bielsku i świetna atmosfera stworzona przez dwutysięczną publiczność. Następnie wyjazd na Północ i druga faza rozgrywek w Rydze. Dzięki udanym występom na Łotwie, zakwalifikowaliśmy się do Elit Round rozgrywanego w znanym nam już Palau Blaugrana.

Jak wspominasz ostatnią potyczkę z FC Barceloną?
To było niesamowite, spełnienie marzeń. Mieliśmy kilka naprawdę dogodnych okazji, aby wywalczyć punkty w tamtym spotkaniu, jednak ostatecznie przegraliśmy 3:1. Nie zapomnę atmosfery, jaką w tamtym meczu stworzyli barcelońscy kibice. Nigdy nie słyszałem takiego ryku na hali, która swoją budową wspomagała akustykę. Śmiem zaryzykować tezę, że FC Barcelona ma najlepsze przyśpiewki na świecie. Aż samemu chciałem tupać i dopingować razem z nimi.

Chyba nie chcesz powiedzieć, że kibicowałeś FC Barcelonie (śmiech)?
W tamtym meczu nie, ale we wszystkich następnych już tak (śmiech).

Uważasz, że w następnej edycji Ligi Mistrzów Rekord ponownie jest w stanie zakwalifikować się do Elite Round?
W tym roku losowanie poszczególnych etapów było dla nas wyjątkowo przychylne. Sprzyjało nam szczęście, niemniej jednak w następnym sezonie powtórzenie wyniku z pewnością stanie się naszym planem minimum. Jest to nie lada wyzwanie, ale wierzę, że uda nam się mu sprostać.

Ciekawi mnie jeszcze jeden temat. Z czego wynika twoje zainteresowanie polityką?
Od roku obserwuję pracę naszego parlamentu i coraz bardziej interesuje mnie wiele spraw z tym związanych. Póki co, nie mam jeszcze wykrystalizowanych konkretnych poglądów, szukam swoich idei. Na szczęście otaczają mnie ludzie, z którymi mam okazję merytorycznie rozmawiać na różne tematy, także te dotykające życia politycznego. Nie ukrywam, że w przyszłości chciałbym mieć realny wpływ na sytuacje w naszym państwie.

A jak oceniasz swoją trzyletnią kadencję w Młodzieżowej Radzie Miasta Bielska-Białej?
Dwuipółletnią, gdyż niewiele się podczas niej udzielałem. Hasło do Wi-Fi odkryłem jednak dopiero w ostatnim roku, przez co siłą rzeczy nad czymś tam radziłem (śmiech). Teraz trochę żałuję swojego lenistwa, gdyż MRM to bardzo fajny twór, który powinien móc mieć więcej do powiedzenia w naszym mieście. Spotkałem tam wiele dzieciaków, które paliły się do pracy, miały naprawdę sensowne pomysły, lecz zderzały się ze ścianą, gdyż budżet i obostrzenia prawne zezwalają radzie na objęcie patronatem kilku koncertów oraz zorganizowanie corocznego konkursu fotograficznego. Śmiech na sali.

Gdybyś w magiczny sposób przez jeden dzień został premierem Polski i mógł dokonać 3 dowolnych reform w naszym kraju, jakie zmiany by to były?
Po pierwsze, powyłączałbym tym 460 wspaniałym wszystkie Twittery i Facebooki, ponieważ afery wynikające z nieprzemyślanych wpisów - odpowiednio nagłaśniane przez media - niepotrzebnie odwracają uwagę od spraw istotnych dla naszego państwa. Po drugie, przywróciłbym gimnazja, gdyż jest to czas eksperymentów i poznawania świata, a jak tu swobodnie próbować, kiedy na dyskoteki chodzi się z czwartoklasistami? Po trzecie, uczyniłbym futsal sportem narodowym. Tej decyzji argumentować chyba nie muszę.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również