Piast potrzebuje świeżej krwi

10.12.2008
- Po każdej puszczonej bramce, niezależnie od tego jakiej urody by ona nie była, mówię sobie, że mogłem zachować się lepiej - przyznaje Grzegorz Kasprzik, bramkarz Piasta Gliwice.
Jak wkraczać w szeregi ekstraklasy, to z przytupem. Grzegorz Kasprzik bardzo szybko zyskał miano jednego z najlepszych bramkarzy rodzimej ligi. Dość powiedzieć, że od początku sezonu przepuścił mniej strzałów niż tak doświadczeni fachowcy, jak Piotr Lech z Jagiellonii Białystok czy Bogusław Wyparło z ŁKS-u Łódź.

- Chcę bronić jeszcze lepiej! Po każdym puszczonym golu, niezależnie od tego jakiej urody by on nie był, mówię sobie, że mogłem zachować się inaczej, że wcale nie musiałem pozwolić piłce wpaść do siatki. Udało mi się osiągnąć pewien poziom, ale nie mam zamiaru osiadać na laurach. W tym fachu nie można uznać, że jest się już na tyle dobrym, że nie potrzeba dalszej pracy - podkreśla 25-latek. Kasprzik nie może być jednak do końca zadowolony z tego, co pokazują jego partnerzy z pola.

Przed sezonem wielu rezerwowało dla Piasta rolę "chłopca do bicia". Rzeczywistość nie okazała się aż tak straszna, ale 14. pozycja na koniec roku nie napawa zbytnim optymizmem. Kibice zaczęli domagać się dymisji trenera Marka Wleciałowskiego.  - Jak na beniaminka prezentujemy się naprawdę dobrze. Nasz dorobek byłby bardziej okazały, jeśli mielibyśmy szansę rozgrywać domowe mecze w Gliwicach. Moim zdaniem, uzbieralibyśmy wówczas o jakieś 5 punktów więcej - przekonuje golkiper.

Spekuluje się, że w zimowym okienku transferowym gliwiczanie będą bardzo aktywni. - Nawet bez wielkich wzmocnień powinniśmy jednak spokojnie uniknąć degradacji. Z drugiej strony rotacja jest w futbolu niezbędna. Każdy zespół potrzebuje w pewnym momencie dopływu świeżej krwi. My też. Zresztą rywale nie będą próżnować. Nie możemy zostać w tyle - dodaje Kasprzik. Do klubu trafił już Kamil Wilczek, występujący ostatnio w GKS-ie Jastrzębie. Na transferowej giełdzie pojawiają się kolejne nazwiska.
autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również