Piast idzie na wojnę

09.03.2009
Piast Gliwice jako jedyny z naszych zespołów w ekstraklasie zgarnął w weekend komplet punktów. - To była nasza odpowiedź dla tych, którzy już widzą nas w I lidze - mówi Kamil Wilczek.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale jest dobrym zwiastunem. Dla Piasta stanowi takie zwycięstwo nad GKS-em Bełchatów. - To bardziej my ten mecz przegraliśmy niż gospodarze go wygrali - uważa Mariusz Ujek. Z napastnikiem gości warto się zgodzić, ale tylko do połowy. Bełchatów rzeczywiście zaprezentował się fatalnie, ale nietaktem byłoby twierdzić, że beniaminek dostał trzy punkty za darmo.

- Przed pojedynkiem dokładnie przeanalizowaliśmy grę GKS-u. Przeciwnika mieliśmy rozpracowanego - podkreśla Maciej Michniewicz. Na co zatem już w trakcie potyczki on i jego koledzy zwracali szczególną uwagę? - Na ich skrzydła. To zdecydowanie najgroźniejsza broń Bełchatowa. Nam udało się ją zneutralizować. To właśnie było receptą na sukces - dodaje z zadowoleniem Jarosław Kaszowski. Nie każdy element funkcjonował jednak w zespole tak jak powinien. Mowa o skuteczności.

Przy takim zaangażowaniu, jakie zaprezentował Piast, rywale mogli udać się w drogę powrotną z bagażem nawet trzech bramek. Sebastian Olszar przy strzelonym golu zachował się wzorowo, ale sytuacja zmarnowana tuż przed przerwą może mu się śnić po nocach jeszcze długo. - To były ułamki sekund. Nie miałem czasu na zastanawianie się - tłumaczy Olszar, którego próbę w ostatniej chwili wybił sprzed bramki Jacek Popek. Szansę na debiutanckie trafienie w ekstraklasie zaprzepaścił Jakub Smektała, przegrywając pojedynek z Krzysztofem Kozikiem.

Teraz przed drużyną z Gliwic wyjazdowe starcie z Arką Gdynia. - Jeśli każdy z zawodników będzie wychodził na murawę po to, by realizować to, co sam sobie wymyślił, to lepiej, byśmy zostali w szatni. Możemy dopiąć swego tylko wówczas, gdy zespół będzie tworzył kolektyw. To jest wojna - zaznacza trener Dariusz Fornalak. Jedną z ważnych bitew jego podopieczni już wygrali.
autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również