Patent na Legię wciąż aktualny. Skuteczny Piast w półfinale Pucharu Polski!

03.03.2021

Mimo tego, że Legia Warszawa miała w środowy wieczór bardzo dużą optyczną przewagę nad Piastem Gliwice, podopieczni Waldemara Fornalika wykazali się ogromnym wyrachowaniem i ponownie podbili Łazienkowską. "Niebiesko-czerwoni" po bramce Jakuba Świerczoka oraz kolejnym błysku rezerwowego Tiago Alvesa wygrali z aktualnym mistrzem Polski 2:1, dzięki czemu po raz trzeci w swojej historii meldują się w półfinale Fortuna Pucharu Polski. 

Krzysztof Dzierżawa/PressFocus

- Na pewno Legia była i jest faworytem. Piłka niejednokrotnie jednak pokazała, że niekoniecznie faworyt musi wygrywać. Potrafimy grać w piłkę, funkcjonować jako drużyna i potrafimy również wygrywać. Sądzę, że zapowiada się ciekawy pojedynek - zapowiadał trener Waldemar Fornalik przed wyjazdowym pojedynkiem z „Wojskowymi”, którego stawką był awans do najlepszej czwórki Fortuna Pucharu Polski. Po raz drugi z rzędu w tegorocznych rozgrywkach na gliwiczan czekał pojedynek z aktualnym liderem Ekstraklasy, jednak Piast ponownie zamierzał pójść na wyjeździe „jak po swoje” i potwierdzić, że posiada dobry patent na spotkania przy Łazienkowskiej. 

Ostatni raz gliwiczanie polegli bowiem w stolicy w grudniu 2018 roku, a cztery ostatnie bezpośrednie pojedynki w Warszawie zakończyły się dwoma zwycięstwami Piasta oraz dwoma remisami. Już po pierwszym kwadransie wiele wskazywało na to, że zawodnicy trenera Fornalika zdołają w środę podtrzymać świetną serię - w końcu już w 8. minucie na listę strzelców wpisał się Jakub Świerczok, wykańczając pewnym strzałem dwójkową akcję Michała Chrapka z Arkadiuszem Pyrką.

Tym samym 28-letni napastnik zdobył pierwszą bramkę od 31 stycznia i na pewno zwrócił na siebie uwagę selekcjonera reprezentacji Polski - Paulo Sousy, który oglądał mecz z trybun stadionu przy Łazienkowskiej. Jak się za to później okazało, gol najlepszego strzelca „niebiesko-czerwonych” był jedynym strzałem w pierwszym połowie, jaki przyjezdni oddali w kierunku bramki Cezarego Miszty. Gliwiczanie schodząc na przerwę mogli odczuwać sporą satysfakcję, bo poza uzyskaniem korzystnego wyniku, zespół po strzeleniu bramki zaimponował żelazną konsekwencją w defensywie i umiejętnością wybijania faworyzowanego przeciwnika z rytmu. 

Legia co prawda miała około trzy dobre okazje na doprowadzenie do wyrównania (m.in. po stałym fragmencie gry, gdy strzał głową Wieteski zatrzymał się na słupku), ale w ogólnym rozrachunku gospodarze długo mieli problem z przedostaniem się w pole karne, nawet w momencie gdy wszyscy gracze z pola znajdowali się na połowie Piasta. 

Po zmianie stron przebieg spotkania wyglądał wręcz bliźniaczo podobnie. Warszawianie starali się kłaść jeszcze większy nacisk na ofensywę, ale mimo znacznie dłuższego utrzymywania się przy piłce, z ich optycznej przewagi długo nie wynikało właściwie nic. Przy takiej dominacji było jednak niemal pewne, że podopieczni Czesława Michniewicza prędzej czy później znajdą na sposób na przełamanie muru obronnego i ta sztuka udała im się w 67. minucie. Wówczas Filip Mladenović zdecydował się na dogranie piłki z lewej strony boiska w pole karne, gdzie odpowiednią czujnością wykazał się Rafael Lopes.

Wprowadzony zaledwie 6 minut wcześniej napastnik wykorzystał bierność w kryciu Jakuba Czerwińskiego oraz Mateusza Winciersza, dzięki czemu pokonał Placha skuteczną główką i sprawił, że mecz przy Łazienkowskiej właściwie rozpoczął się od nowa. Strzelony gol dodał jednak warszawianom jeszcze więcej animuszu i wówczas mogło się wydawać, że kolejne bramki będą dla gospodarzy tylko kwestią czasu. Gliwiczanie byli momentami spychani do wręcz rozpaczliwej defensywy, ale gdy zespołowi gości udało się przetrzymać napór przeciwnika, sami przeprowadzili wręcz zabójczą kontrę.

A dokładnie zrobił to superrezerwowy Tiago Alves, którego wejście z ławki i efektowny centrostrzał zapewniły ostatnio Piastowi zwycięstwo z Jagiellonią w Białymstoku. Tym razem Portugalczyk umiejętnie wykorzystał fatalną stratę piłki Artema Szabanowa w środku pola, zaskoczył efektownym zwodem Mateusza Wieteskę, a następnie przebiegł z futbolówką dobre kilkadziesiąt metrów. 24-latek zwieńczył szybką akcję minięciem wychodzącego z bramki Cezarego Miszty i umieszczeniem futbolówki w pustej bramce. Tym samym goście dość niespodziewanie wyszli na prowadzenie, którego nie wypuścili już do ostatniego gwizdka sędziego Jarosława Przybyła. 

Co prawda Legia w samej końcówce grała z aż trzema nominalnymi napastnikami, a dodatkowo miała jeszcze świetną okazję na ponowne doprowadzenie do wyrównania (gdy Plach z najwyższym trudem sparował uderzenie Kapustki), to po raz kolejny musiała ona uznać wyższość bardzo wyrachowanego Piasta. Gliwiczanie dołączyli zatem do Arki Gdynia, Rakowa Częstochowa oraz Cracovii i uzupełnili tegoroczną stawkę półfinalistów krajowego pucharu.  

Legia Warszawa - Piast Gliwice 1:2 (0:1)

0:1 - Jakub Świerczok 8’

1:1 - Rafael Lopes 67’

1:2 - Tiago Alves 78’

Składy:

Legia: Miszta - Szabanow, Wieteska, Jędrzejczyk (46’ Juranović) - Mladenović, Martins (56’ Gvilia), Slisz, Wszołek (61’ Rusyn) - Luquinhas (81’ Muci), Kapustka - Kostorz (61’ Lopes). Trener: Czesław Michniewicz

Piast: Plach - Holubek, Huk, Czerwiński, Konczkowski - Steczyk (64’ Winciersz), Jodłowiec, Chrapek (64’ Lipski), Sokołowski, Pyrka (74’ Alves) - Świerczok (74’ Żyro). Trener: Waldemar Fornalik

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)

Żółte kartki: Slisz (Legia) - Chrapek, Winciersz (Piast)

Widzów: bez publiczności

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również