Optymalizacja, niespodziewane hity i nowe twarze. Czas podsumować zimowe okno transferowe

26.02.2021

Zimowe okienko transferowe na szczeblu centralnym w Polsce oficjalnie dobiegło końca. Biorąc pod uwagę cztery najwyższe poziomy rozgrywkowe, w trakcie ostatnich tygodni zespoły z naszego województwa podzieliły się na dwa główne, dość skrajne obozy. Duża część drużyn postanowiła bowiem dokonać jedynie pojedynczych wzmocnień, ale znalazły się również kluby, które przeprowadziły w swoich kadrach pewną rewolucję. Co zatem ciekawego przyniosła zima na naszym podwórku?

Krzysztof Porębski/PressFocus

Podsumowanie zakończonego już zimowego mercato najlepiej zacząć od Ekstraklasy, gdzie na swoistych liderów transferowego polowania wyrosły Raków Częstochowa oraz bielskie Podbeskidzie. Pierwszy z wymienionych klubów postanowił jak najlepiej przygotować się do walki o historyczny tytuł mistrza Polski i choć częstochowianie nie zaliczyli specjalnie efektownego wejścia w 2021 rok (zwycięstwo oraz trzy porażki), ich transferowe ruchy na papierze robią dość spore wrażenie. 

Banita, kieleckie brylanty i ważny powrót

„Medaliki” m.in. ponownie postanowiły ograbić kielecką Koronę ze swoich utalentowanych brylancików i los Daniela Szelągowskiego, który trafił do Rakowa przed rozpoczęciem sezonu, tym razem podzielili Iwo Kaczmarski oraz Wiktor Długosz. Szczególnie wrażenie na postronnych obserwatorach mogło zrobić pozyskanie 16-letniego Kaczmarskiego, który aktualnie jest najmłodszym strzelcem gola w najwyższej klasie rozgrywkowej w XXI wieku, a latem o jego usługi zabiegała Legia oraz Lech Poznań. Na razie oba kieleckie nabytki czekają na swoje zaistnienie w swoim nowym zespole - Długosz zaliczył jedynie dwa krótkie epizody (jeden w Ekstraklasie oraz jeden w 1/8 finału Pucharu Polski), natomiast jego młodszy kolega jeszcze nie doczekał się debiutu w czerwono-niebieskich barwach. 

Poza młodym duetem z pierwszoligowej Korony, zimą szeregi Rakowa zasiliło jeszcze aż pięciu zawodników. Dość szybko po „klepnięciu” wypożyczenia pewne miejsce w bramce wywalczył sobie Czech Dominik Holec, a ważną rolę w taktyce trenera Papszuna zaczął również odgrywać Jarosław Jach. Stoper ten już po raz drugi w trakcie swojej kariery został wypożyczony do Rakowa, a jego celem na najbliższe miesiące będzie nie tylko pomoc ekstraklasowiczowi w walce o czołowe lokaty, ale także chęć ponownego zwrócenia na siebie uwagi włodarzy Crystal Palace. 

- Wiem, że ludzie z Crystal Palace obserwują każdy mój mecz i jeśli zdołam ich do siebie przekonać to zostanę w Anglii. Z tego punktu widzenia bieżąca runda jest dla mnie kluczowa. Uważam, że póki co moja gra na wiosnę wygląda dobrze i chciałbym podtrzymać to aż do końca rozgrywek - przyznał defensor w niedawnej rozmowie z „Super Expressem”. Jachowi w ostatnim dniu okienka transferowego przybył jednak dość ciężki rywal w walce o plac. Do końca sezonu w Rakowie będzie bowiem występował dobrze znany z boisk Ekstraklasy Zoran Arsenić. Przy Limanowskiego do miana największego hitu urosło jednak nie wypożyczenie chorwackiego defensora, a wykupienie krakowskiego „banity” w postaci Mateusza Wdowiaka

Jeszcze w poprzednim sezonie skrzydłowy wymiernie przyczynił się do zdobycia przez Cracovię Pucharu Polski. Być może nawet zawodnik dalej występował w zespole „Pasów”, gdyby nie zerwane rozmowy kontraktowe oraz nieudane negocjacje odnośnie kwoty odstępnego w nowej umowie. Wobec braku możliwości osiągnięcia porozumienia, Wdowiak został przesunięty do rezerw ekstraklasowicza i stracił całkowicie kontakt ze sztabem pierwszego zespołu. Tą patową sytuację bezbłędnie wykorzystał Raków, wygrywając walkę z poznańskim Lechem i podpisując z wychowankiem „Pasów” 3,5-letnią umowę. 

Ruch przy Rychlińskiego w obie strony 

Częstochowianie byli bardzo aktywni na rynku, ale to samo można powiedzieć o drużynie, która 2020 rok zakończyła w całkowicie odmiennych nastrojach. Mowa o Podbeskidziu Bielsko-Biała, które w przeciwieństwie do swojego dzisiejszego rywala w ramach 19. kolejki, pozyskało tylko jednego zawodnika mniej. Ciekawostką jest jednak fakt, że najlepsze wrażenie spośród nowych nabytków „Górali” sprawia na razie piłkarz, po którym zapewne mało kto się tego spodziewał. Mowa oczywiście o Rafale Janickim, czyli najlepszym strzelcu beniaminka (ex aequo z Kamilem Bilińskim) w 2021 roku. Defensor na przestrzeni ostatnich tygodni przeszedł wręcz nieprawdopodobną przemianę, a poprzez przejście do Bielska-Białej wydaje się, że niegdyś obiecujący zawodnik zyskał drugie życie i przy okazji odniósł pewne zwycięstwo ze sporą liczbą swoich hejterów. 

Janicki został liderem odmienionej przez Roberta Kasperczyka defensywy, a poza wspomnianym 28-latkiem, pewne miejsce w dotychczas nienaruszonym bloku wywalczył sobie również Chorwat Petar Mamić. Dodatkowo niezłe wrażenie w zespole beniaminka, który wciąż nie poniósł ligowej porażki po wznowieniu rozgrywek, zaczyna sprawiać Jakub Hora. Wypożyczony z czeskich Teplic pomocnik coraz pewniej odnajduje się jako „10” w układance trenera beniaminka, a swoją rosnącą formę udokumentował m.in. za sprawą bramki w wyjazdowym spotkaniu na stadionie Cracovii.

Przy okazji omawiania zakończonego okienka w kontekście zespołu Podbeskidzia, nie sposób nie wspomnieć o aspekcie, w którym „Górale” całkowicie przebili wszystkie pozostałe śląskie drużyny. Mowa o transferach "z klubu", gdyż w styczniu i lutym szeregi zespołu opuściło aż 10 zawodników - z czwórką piłkarzy, których jednak Ekstraklasa stosunkowo mocno przerosła, klub postanowił rozwiązać umowy za porozumieniem stron. Pozostała szóstka, na czele z wracającym do gry Konradem Sierackim czy dotychczas podstawowym lewym obrońcą Kacprem Gachem, została oddelegowana na półroczne wypożyczenia. 

Spokojne okienko zakończone… transferową bombą

W porównaniu do Częstochowy i Bielska-Białej, gdzie ruch na rynku śmiało można było zakwalifikować jako naprawdę spory, zima w Zabrzu i Gliwicach należała do wyjątkowo spokojnych. Przy Okrzei było nawet wręcz sennie, gdyż poza odejściem Mikkela Kirkeskova do 2. Bundesligi (przewidywanym zresztą od niemal kilku miesięcy) oraz pozyskaniem zdolnego młodzieżowca Mateusza Winciersza z Ruchu Chorzów, w kadrze pierwszego zespołu Piasta nie doszło do właściwie żadnych zmian. Długo sprawa wyglądała bliźniaczo podobnie przy Roosevelta, ale włodarze ekstraklasowicza postanowili poczekać na odpalenie transferowej bomby na początek lutego.

Do zabrzańskiego klubu co prawda nie przyszedł Lukas Podolski (cóż za zaskoczenie, chociaż cały czas czekamy na realizację danej obietnicy), ale personalia nowego nabytku „Trójkolorowych” i tak uznawano za niemal hitowe. Mowa oczywiście o Ghańczyku Richmondzie Boakye, mającym na swoim koncie występy we włoskiej Serie A oraz Lidze Mistrzów, a przez ostatnie lata budującym sobie znakomitą renomę w serbskiej Crvenej Zvezdzie. - Za nami kilka bardzo intensywnych dni ciężkiej pracy, która zakończyła się powodzeniem. Nie muszę dodawać, że sprowadzenie takiego piłkarza nie jest codziennością. Śmiem twierdzić, że po 1989 roku nie trafił do Górnika piłkarz z takimi „papierami”, z takim CV - przyznał tuż po ogłoszeniu tego transferu prezes Dariusz Czernik. Więcej na temat tego efektownego wzmocnienia przeczytacie w tym miejscu, natomiast niewiele w pewnym momencie brakowało, by do czternastokrotnego reprezentanta Ghany dołączył również Rafał Kurzawa.

Saga transferowa z uczestnikiem ostatnich Mistrzostw Świata ciągnęła się niemal w nieskończoność, ale gdy wydawało się, że zostanie ona doprowadzona do szczęśliwego końca, Kurzawa postanowił przystać na ofertę szczecińskiej Pogoni. - Zaproponowałem mu przyjazd na testy, ale odpowiedział, że musi porozmawiać z żoną i wróci we wtorek. Teraz wiem, że to wszystko było poukładane. Chciał żeby wszystkie nasze ustalenia były na papierze. Spełniliśmy jego prośbę, a on z tym dokumentem pojechał do Pogoni. Użył Górnika, żeby wywalczyć lepszy kontrakt w Szczecinie. Pogoń nas przelicytowała, i dobrze. Po co nam zgniłe jabłko - grzmiał w wywiadach dyrektor sportowy Artur Płatek, podkreślając, że Kurzawa po prostu wykorzystał swojego byłego pracodawcę. 

Siedmiokrotny reprezentant Polski błyskawicznie odbił jednak piłeczkę na łamach „Przeglądu Sportowego”, zapewniając, że wcale nie grał ofertą Górnika, a Pogoń po prostu przedstawiła mu korzystniejsze warunki finansowe. - Trochę śmiać mi się chce, gdy to słyszę. Tyle że w gruncie rzeczy to nie jest śmieszne, a straszne. Bo dyrektor Płatek nie mówi prawdy. Informowałem go cały czas o tym, że mam także w grze inne propozycje. Na pewno nie było, jak to przedstawił. Nie oszukałem i nie wykorzystałem Górnika - przyznał skrzydłowy, który pomijając wszelkie zawirowania, wrócił tym samym na polskie boiska po 2,5 roku przerwy. 

Niedawne odkrycie chce się odbudować na Stadionie Ludowym

Poza Kurzawą, który absolutnie nie zapisze pobytu w francuskim Amiens do udanych, zimowe okienko transferowe stanęło rownież pod znakiem innego powrotu byłej gwiazdy Ekstraklasy. Mowa o Michale Masłowskim, który w sezonie 2013/2014 w barwach Zawiszy Bydgoszcz stał się absolutnym odkryciem rozgrywek. W nagrodę za dobrą postawę w zespole ówczesnego beniaminka, pomocnik zapewnił sobie miejsce w „ligowej” reprezentacji Polski, a niedługo później przeniósł się do warszawskiej Legii za około 800 tysięcy euro. Transfer ten był wówczas klasyfikowany jako jeden z rekordowych wewnątrz klubów Ekstraklasy, jednak jak pokazał czas, Masłowski nie zdołał potwierdzić przy Łazienkowskiej drzemiących w nim możliwości. Wspomniany ruch okazał się być dość kosztownym niewypałem, a sam piłkarz potrzebował trochę czasu, by wrócić na odpowiednie tory. Po wypożyczeniu do Piasta Gliwice, transferze do drugoligowej chorwackiej Goricy oraz niedawnych problemach z kolanem, ostatecznie pod koniec stycznia Masłowski postanowił zakotwiczyć na najbliższą rundę w Sosnowcu. 

Zadaniem 31-latka, podobnie jak pozyskanych Szymona Sobczaka, Macieja Ambrosiewicza czy Patrika Misaka, będzie wymierna pomoc zespołowi trenera Moskala w utrzymaniu na szczeblu 1. Ligi. W końcu  sosnowiczanie, który jutro wznowią zmagania na drugim szczeblu rozgrywkowym, zakończyli poprzedni rok na fatalnym 17. miejscu, z zaledwie dwupunktową przewagą nad dotychczasowym outsiderem z Rzeszowa.

Stabilizacja defensywy i odejście wielkiego talentu

A co ciekawego działo się u pozostałych pierwszoligowców z naszego województwa? GKS Tychy pozyskał skrzydłowego Wiktora Żytka oraz mającego za sobą świetny debiut na tym poziomie Kamila Kargulewicza, natomiast przy okazji musiał się pożegnać z utalentowanym Janem Biegańskim. Młodzieżowy reprezentant Polski postanowił przenieść się do ekstraklasowej Lechii Gdańsk, w której 18-latek zaczyna otrzymywać coraz więcej szans i wiele wskazuje na to, że za niedługo stanie się etatowym młodzieżowcem w talii trenera Piotra Stokowca.

- Dla nas to jest bolesne, że Janek odchodzi. Pracowaliśmy nad tym, żeby przedłużyć z nim kontrakt, mniej więcej od Świąt Wielkanocnych. Proszę mi uwierzyć, że używaliśmy wielu argumentów, żeby go przekonać. Widocznie Tychy okazały się dla niego za małe. Życzę mu szczęścia, a my będziemy tutaj kolejnych "Biegańskich" przygotowywać. Na nim świat się nie kończy, a może kiedyś z wielomilionowego transferu, z funduszu solidarnościowego coś do nas spłynie. Konkurencja ze strony znacznie bogatszych klubów, występujących w wyższej klasie rozgrywkowej, okazała się za silna - przyznawał tuż po odejściu pomocnika sternik GKS-u, Leszek Bartnicki. 

Z kolei w Jastrzębiu, liczącym na spokojne utrzymanie na pierwszoligowym poziomie, uniknięto poważnych osłabień. Dodatkowo, chcąc uniknąć casusu z jesieni i uniknąć posiadania statusu najsłabszej defensywy w całym sezonie, GKS pozyskał z Podbeskidzia Bielsko-Biała rosłego defensora Aleksandra Komora oraz wypożyczył z Lecha lewego obrońcę Jakuba Niewiadomskiego. - Jeśli chodzi o ruchy kadrowe, to przy naszych możliwościach uważam, że były to optymalne transfery i mam nadzieję, że okażą się wzmocnieniami zespołu - przyznał trener Paweł Ściebura na łamach oficjalnej strony klubowej. Czy nowe nabytki pomogą jastrzębianom w realizacji założonego celu i zapewnią większą stabilizację w dotychczas wyjątkowo niesprawnej linii? O tym poniekąd przekonamy się już za niespełna trzy godziny, tuż po końcowym gwizdku wyjazdowego spotkania GKS-u w Gdyni.

Figiel na pokładzie, a supersnajper zostaje na „Lorecie”

Podobnie jak przedstawiciele 1. Ligi, już w ten weekend na boiska wracają dwaj drugoligowcy z naszego województwa - GKS Katowice oraz Skra Częstochowa. Obie drużyny zapewne przystąpią do rundy rewanżowej z niemałymi nadziejami, gdyż 2020 rok zakończyły one w ścisłej czołówce tabeli, odpowiednio na drugim oraz piątym miejscu. Oczywiście, oba wspomniane obozy starają się konsekwentnie tonować nastroje i podchodzą do wszystkiego ze spokojem, ale posługując się znanym cytatem, wiosną na pewno „tanio skóry nie sprzedadzą”. 

Zimą przy Bukowej, gdzie cel na najbliższe miesiące jest dość jednoznaczny, nie doszło do zbyt wielu zmian. Do drużyny dołączył 26-letni bramkarz Patryk Królczyk z Piasta Gliwice, ale także Rafał Figiel, którego pozyskanie śmiało można uznawać za jeden z ciekawszych ruchów na tym poziomie. Były piłkarz Podbeskidzia czy też Rakowa Częstochowa, dwukrotnie świętujący w ostatnim czasie awans do Ekstraklasy, powinien być kluczowym graczem katowiczan w środku pola. - Negocjacje trwały długo, ale oferta z Katowic była kusząca. Ambicje klubu są bardzo duże i to doceniam – mówi doświadczony pomocnik, który w zespole aktualnego wicelidera występował już w sezonie 2013/2014. Poza tym zimą katowiczanie przedłużyli także kontrakty ze swoimi czołowymi zawodnikami z jesieni - Adrianem Błądem, Arkadiuszem Jędrychem, Grzegorzem Rogalą, Patrykiem Szwedzikiem oraz Mateuszem Brodą

Z kolei na popularnej „Lorecie” zdecydowanie najważniejszą informacją, która zapewne mogła niektórym spędzać w Skrze sen z powiek, jest pozostanie do końca sezonu w zespole Kamila Wojtyry. Supersnajper i aktualny lider strzelców 2. Ligi był naprawdę rozchwytywanym kąskiem na transferowym rynku, a o jego usługi miały podobno zabiegać Motor Lublin oraz ekstraklasowy Górnik Zabrze. Ostatecznie piłkarz, dzięki namowom trenera Marka Gołębiewskiego oraz swojego menedżera, zdecydował się pozostać w drugoligowcu. 

Zima w drużynie „Skrzaków” stanęła również pod znakiem… stranierich. W końcu jeszcze jesienią kadra II-ligowca składała się w stu procentach z Polaków, ale w drugiej rundzie będzie ona wzbogacona o jednego Litwina - wypożyczonego z Wisły Płock Titasa Milasiusa oraz Białorusina Maksima Kventsara, który na Loretańską trafił z trzecioligowego RKS-u Radomsko. – Myślę, że żadnych problemów językowych nie będzie. Na boisku też sobie poradzimy - zapewnił pierwszy z wymienionych zawodników na łamach oficjalnej strony swojego nowego pracodawcy. 

Nowa współpraca oraz ważne zbrojenia lidera

Podsumowanie ostatnich miesięcy kończymy sytuacją u naszych trzecioligowców, gdzie, co ciekawe, transferowy ruch jeszcze wcale nie ustał (w końcu dopiero dziś LKS Goczałkowice-Zdrój ogłosił pozyskanie Szymona Gemborysa z Unii Kosztowy). Skupmy się jednak na klubach, które mają już niemal zamknięte kadry i wydają się być gotowe na zaczynającą się w przyszły weekend rundę wiosenną. Dzięki rozwijającym się partnerskim relacjom na linii Gwarek Tarnowskie Góry - Polonia Bytom, zimą pomiędzy tymi klubami doszło aż do czterech transferów. Do Gwarka na półroczne wypożyczenia trafiło trzech zawodników: Robert Chwastek, Kacper Czajkowski oraz Tomasz Pośpiech, natomiast drużynę Polonii na zasadzie definitywnego transferu zasilił Sebastian Pączko

- Bardzo obiecujące stosunki nawiązały się na linii sztabów szkoleniowych, mam tutaj przede wszystkim na myśli trenera Rakoczego i trenera Górecko. Idąc tym tokiem, zimą zasiedliśmy razem z zarządami klubów do wspólnych rozmów. Określiliśmy swoje cele oraz zapotrzebowania. Uważam, że tego typu współpraca przyniesie obopólne korzyści i liczę, że będzie ona przebiegała korzystnie w najbliższych latach. Mam nadzieję, że nasz klub nawiąże więcej takich relacji w regionie - tak na temat wspomnianych ruchów i zacieśniającej się współpracy obu klubów wypowiedział się Tomasz Stefankiewicz, dyrektor sportowy Polonii. 

W kontekście wicelidera gr. 3 trzeciej ligi warto jeszcze wspomnieć o pozyskaniu wracającego na Śląsk pomocnika Michała Płonki, znalezieniu godnego następcy dla goleadora Adama Żaka (w postaci Damiana Celucha ze Stali Brzeg), a także o przedłużeniu umów z kilkoma kluczowymi graczami - Jackiem Wuwrem, Michałem Bedronką czy Filipem Żagielem

Przy Olimpijskiej dość szybko okienko zostało zatrzaśnięte, natomiast w obozie liderującego Ruchu Chorzów kilka personalnych zagadek wciąż nie zostało jeszcze rozwiązanych. „Niebiescy” zimą stracili dwóch podstawowych pomocników -  kontuzjowanego Patryka Sikorę oraz wspomnianego wcześniej Mateusza Winciersza. Włodarze klubu z Cichej zadbali jednak o znalezienie odpowiedniej alternatywy, dzięki czemu szeregi III-ligowca zasilił wyróżniający się w bielskim Rekordzie Piotr Wyroba. Poza zawodnikiem, który przez blisko 18 miesięcy może pełnić w Ruchu rolę młodzieżowca, w drugiej rundzie Łukasz Bereta będzie miał dodatkowo do dyspozycji bramkarza Jakuba Grzywaczewskiego, zdolnego pomocnika Tomasza Mamisa, a także Michała Biskupa, który napisał zimą jedną z najciekawszych transferowych historii.

Napastnik wraca bowiem do gry po niemal czteroletniej przerwie, gdyż swój ostatni mecz o punkty rozegrał w sezonie 2016/2017 w barwach rezerw GKS-u Tychy. - Na pewno nie chcę i nie będę się usprawiedliwiał, że nie grałem w piłkę. Dla mnie wiosna to nie będzie żaden czas na odbudowę. Nie chcę tego słyszeć. Od pierwszego występu mogę być rozliczany. Już teraz następuje mój powrót do piłki, niech każdy da mi szansę, a po sezonie oceni. Chcę pomóc drużynie w awansie, udowodnić swoją jakość. Wiem, że jestem drugim napastnikiem po Mariuszu Idziku, ale ja będę dawał z siebie maksa i nie będę odpuszczał - przyznawał piłkarz pod koniec stycznia na łamach naszej strony. 

W trakcie okienka zaszokował jednak nie tylko Ruch, ale i bielski Rekord, który powstałą wyrwę po odejściu Piotra Wyroby postanowił załatać bardzo doświadczonym Tomaszem Nowakiem. 35-letni pomocnik został wypożyczony do końca sezonu z ekstraklasowego Podbeskidzia, a jak zapowiadają włodarze zespołu z Cygańskiego Lasu, trzykrotny reprezentant Polski powinien stanowić dla klubu sporą wartość dodaną. - Nie ukrywam, że liczę na Tomka, na jego doświadczenie i wsparcie dla naszej uzdolnionej młodzieży. Fakt, że dołącza do nas tak rutynowany piłkarz pozwoli zbalansować młodzieńczy animusz właśnie z wyraźnym pierwiastkiem doświadczenia – zakłada trener Dariusz Mrożek na łamach oficjalnej strony III-ligowca.

Jak zatem widać, zimowe okienko transferowe dostarczyło kibicom z naszego województwa naprawdę wiele emocji. A jakie jest wasze zdanie - który zakup w wykonaniu śląskiego klubu można uznać za najciekawszy? A która drużyna została w ostatnich miesiącach najbardziej osłabiona? Serdecznie zapraszamy do głosowania w przygotowanych przez nas dwóch ankietach.

Sonda
Sonda
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również