"Olimp" zamknięty dla kibiców. "Stanowi dowód w sprawie"

06.05.2019

- Granie bez kibiców jest dla wszystkich niekorzystne. Okres w którym poznajemy daty kolejnych spotkań a ich rozegraniem  w Pucharze Polski jest jednak bardzo krótki. Musimy tymczasem uszanować murawę i gospodarza obiektu, z którego na co dzień gościnnie korzystamy - mówi Sławomir Kamiński, prezes Polonii Bytom.

ŁM/SportŚląski.pl

"Niebiesko-Czerwoni", którzy w lidze swoich rywali goszczą na boisku Szombierek, drugi raz w tym roku wrócą z piłką na zdewastowany stadion przy Olimpijskiej. Najpierw w 1/8 finału Pucharu Polski na szczeblu wojewódzkim ograli tam Wartę Zawiercie, następną okazją do sentymentalnej podróży będzie starcie z GKS-em Radziechowy-Wieprz w ramach kolejnego etapu tych rozgrywek. Niestety, w obu przypadkach mowa o bojach toczonych za bramami zamkniętymi dla kibiców.- To są jednorazowe i wyjątkowe przypadki. W stanie, w którym obecnie jest nasz stadion nie nadaje się on do regularnego użytkowania. A na pewno nie pozwala na użytkowanie go z udziałem kibiców - podkreśla Kamiński.

Piłkarze Polonii mogą żałować, że na co dzień nie jest im dane rozgrywać meczów o punkty na swoim dawnym obiekcie. O ile bowiem nieodpowiedzialne decyzje, które zapadały tu raptem kilkanaście miesięcy temu sprawiły, że trybuny i zaplecze stadionu ze zdatnego do użytku przekształciły się w ruinę, to samo boisko wciąż śmiało mogłoby aspirować do miana ekstraklasowego. Na bieżąco pielęgnowana murawa służy jednak wyłącznie do treningów i - od czasu do czasu - rozgrywania pucharowych meczów bez udziału kibiców. - Pewnie, że tej nawierzchni szkoda. Wielu rzeczy szkoda. Trzeba jednak na to spojrzeć nie tylko pod kątem sentymentów i chęci, ale również przez pryzmat prawa budowlanego i bezpieczeństwa. Murawa murawą, gorzej z tym, co dookoła - zauważa sternik bytomian.

Zmartwią się ci, którzy wierzą że pucharowe zmagania są sygnałem do powrotu Polonii do dawnego domu na stałe. W perspektywie najbliższych miesięcy, lub nawet lat, na przywrócenie "Olimpu" do pełnej użyteczności nie ma praktycznie szans. - Dziś nie mogę składać żadnych tego typu deklaracji. Kontekst tej sprawy jest bardzo szeroki. To jasne, że powrót na Olimpijską wymagałby niemałych inwestycji. Nawet gdybyśmy chcieli zrobić to w jakiejś minimalnej formie i tak należałoby się liczyć z kilkusettysięcznym, jeśli nie milionowym wydatkiem. Najpierw kluczowe byłoby jednak przede wszystkim uregulowanie stanu prawnego tego miejsca - tłumaczy Kamiński.

Spór wokół budowy stadionu w Bytomiu przycichł bowiem w mediach, ale wcale się nie skończył. Przypomnijmy - wykonawca, firma S-Sport, domaga się wielomilionowego odszkodowania rekompensującego poniesione koszty przerwanej inwestycji. Bytomski Sport, a więc spółka powołana w celu jej przeprowadzenia stoi zaś na stanowisku, że to zleceniobiorca nie dotrzymywał stosownych umów i warunków budowy. - Mówiąc w dużym uproszczeniu, ten stadion w pewien sposób stanowi "dowód w sprawie". To był teren budowy, proces inwestycyjny nie poszedł po myśli żadnej ze stron. Rozegrał się najczarniejszy ze scenariuszy. Dziś mamy więc rozgrzebany po nim teren i wzajemne roszczenia z wykonawcą - słyszymy od prezesa Polonii.

Ile może potrwać spór blokujący możliwość jakichkolwiek ruchów przy Olimpijskiej? - Każdy dzień pisze nowe rozdziały tej książki. Takie sprawy dzielą się zazwyczaj na dwa etapy: przedsądowy i - ewentualnie - sądowy. Podejrzewam, że ta skończy się jednak w sądzie. A Olimpijska jest jej niemym świadkiem - rozkłada ręce Sławomir Kamiński.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również