"Niebiescy" idą w ślady Bolta

10.02.2009
Czy z pomocą trenera sprintera, dwukrotnego mistrza Polski, Ruch stanie się najszybszą drużyną w ekstraklasie? Szkoleniowiec jest członkiem chorzowskiej ekipy, która w środę rozpoczyna zgrupowanie w Turcji. - Mięśnie sprinterów lubią ciepło. Wrócimy szybsi - uśmiecha się Leszek Dyja.
Leszek Dyja dołączył do kadry Ruchu w czasie okresu przygotowawczego. To były sprinter, dwukrotny mistrz Polski w sztafecie 4x100 metrów. O włos, a zostałby olimpijczykiem. Do minimum na Ateny zabrakło mu ledwie 4 setnych sekundy! 31-latek skończył karierę w połowie 2007 roku. Został trenerem, na katowickim AWF-ie prowadzi grupę sprinterską, jego podopiecznym jest m.in. Olaf Paruzel, jeden z najbardziej utalentowanych polskich biegaczy. Teraz zadaniem Dyji jest uczynienie z Ruchu najszybszej drużyny w ekstraklasie.

Na boisku, z piłką przy nodze, o zachowanie modelowej sylwetki nie jest łatwo. - Bieg lekkoatletyczny jest jednak inny niż ten piłkarski. Środek ciężkości piłkarza jest znacznie niżej. Musimy stąpać po murawie pewnie i stabilnie. Są jednak chwile, gdy możemy wykorzystać wskazówki trenera. Zaoszczędzić cenne siły i może w końcówce strzelić dzięki temu zwycięskiego gola? - zastanawia się Nowacki.

- Wiem, że piłkarzom nie jest łatwo. Gdy byłem dzieckiem, piłka zawsze odskakiwała mi od nogi. Nikt mnie nie wybierał do drużyny i dlatego zająłem się lekkoatletyką - żartuje Dyja. - Zapewniam jednak, że na naukę nigdy nie jest za późno. Nawet piłkarz po trzydziestce może zmienić złe nawyki. Pewnie zajmie mu to więcej czasu, ale jeżeli się przyłoży, to cel osiągnie - podkreśla.
źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

Przeczytaj również