Najpierw fart, potem rozczarowanie. "Od stycznia ostro do roboty"

02.12.2018

Chorzowski Ruch ligowy rok 2018 pożegnał rozczarowującym remisem z Górnikiem Łęczna. Chorzowianie kolejny raz w rozgrywkach nie dowieźli prowadzenia do końca meczu, a punkty gubią po golu, którego dało się uniknąć. - Niuanse zadecydowały o stracie bramki na 1:1. Mam z tego powodu niedosyt. To dla nas sygnał, że trzeba więcej popracować i przeanalizować postawę drużyny. Teraz będziemy mieć na to więcej czasu, i mam nadzieje, że bardzo dobrze go wykorzystamy - mówił po ostatnim spotkaniu trener "Niebieskich", Marek Wleciałowski.

Norbert Barczyk/PressFocus

- Spotkały się dobrze zorganizowane zespoły. Mieliśmy utrudnione zadanie, bo przy skomasowanej i bardzo agresywnej grze Górnika musieliśmy się bardzo natrudzić, by stworzyć sytuację pod jego bramką. Ale gdy to się już udawało, były to sytuacje naprawdę wypracowane, wynikające z dobrego, szybkiego rozegrania. Mogę żałować, że gole nie padały dla nas wcześniej, zwłaszcza w pierwszej połowie - komentował sobotni mecz Marek Wleciałowski.

- Czujemy niedosyt, bo uważam, że byliśmy lepszą drużyną. Objęliśmy prowadzenie, a kolejny raz nie potrafiliśmy go dowieźć do końca. Żałujemy, bo chcieliśmy lepiej zakończyć tą rundę. Sporo kosztowała nas pierwsza połowa. Graliśmy intensywnie, z dużym zaangażowaniem i w drugiej odsłonie chyba zabrakło trochę sił - oceniał Maciej Urbańczyk, pomocnik Ruchu. 

Ruch kończy jesień na 12. miejscu w II-ligowej tabeli. Dorobek 25 punktów i raptem 4-punktowa przewaga nad strefą spadkową to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań, z jakimi przy Cichej rozpoczynali trwający sezon. U progu listopada, z nadzieją szybkiego podreperowania dorobku, w Chorzowie zdecydowano się na zmianę szkoleniowca, póki co roszada pożądanych efektów nie przyniosła. Średnia punktów zdobytych przez Marka Wleciałowskiego jest tylko nieznacznie wyższa od tej, jaką wcześniej uzyskał Dariusz Fornalak. Dwie fartowne wygrane z najsłabszymi drużynami na momenty w których spotykały się one z Ruchem dały co prawda złudną nadzieję na szybką poprawę ligowej pozycji, ale kolejne spotkania potoczyły się zgodnie ze scenariuszem, który irytował fanów "Niebieskich" od początku rozgrywek. Porażka z Radomiakiem po czerwonej kartce w pierwszych sekundach meczu, przegrana ze Skrą w meczu, w którym Ruch nie wykorzystał rzutu karnego, a gola stracił po indywidualnym błędzie, wreszcie domowy remis z Górnikiem, w starciu z którym chorzowianie przez większość spotkania byli lepsi, ale nieskuteczni, a gola na 1:1 stracili po sytuacji z kategorii: "futbolowe jaja".

Piłkarze Ruchu na zimowe urlopy udadzą się za tydzień. Wcześniej mają w planach rozegranie jeszcze jednego meczu sparingowego. - Chcemy dokonać rozeznania wśród ludzi, którzy do tej pory grali mniej. Być może przyjedzie również ktoś z zewnątrz, komu przyjrzymy się pod kątem umiejętności. Ale później chciałbym dać tej drużynie odpocząć, a od stycznia bierzemy się ostro do roboty - zapowiada Marek Wleciałowski, a fani z Chorzowa liczą na efekty. Najlepiej takie, jak za poprzedniej kadencji 48-letniego dziś szkoleniowca, gdy po solidnie przepracowanym okresie przygotowawczym Ruch wrócił wiosną na ligowe boiska zupełnie odmieniony.

autor: ŁM

Przeczytaj również