Moje derby: Madejski i Ćwielong

05.08.2008
Rozpoczynamy cykl wspomnień piłkarzy Górnika Zabrze i Ruchu Chorzów związanych z meczami derbowymi.
[b]Piotr Madejski [/b](pomocnik Górnika)[b]:[/b] Swojego pierwszego meczu derbowego nie pamiętam. Było jednak takie spotkanie, które utkwiło mi bardzo dobrze w pamięci. Grając w Hutniku Kraków zmierzyliśmy się z rezerwami Wisły. W zespole rywala zagrało kilku graczy z pierwszego zespołu. Strzeliłem wtedy bramkę w dziewięćdziesiątej minucie meczu i wygraliśmy 1-0. Było to wspaniałe uczucie. Już jako kibic Hutnika bywałem na meczach derbowych, więc wiem, jak wielkie znaczenie dla fanów ma takie spotkanie. Pamiętam tę wspaniałą radość naszych kibiców po zeszłorocznym zwycięstwie z Ruchem 1:0.
Niesamowitym doświadczeniem były derby na Stadionie Śląskim, gdzie przyszło ponad 40 tysięcy kibiców. Można było się poczuć tak, jakby się grało na obiekcie Barcelony. Oczywiście długo siedziało w nas to, że przegraliśmy tamto spotkanie. Tym bardziej, że straciliśmy głupie bramki. Byłoby wspaniale znów strzelić gola w derbowym meczu. Jednak wolałbym nie czekać z tym do ostatniej minuty (śmiech).
[b]
Piotr Ćwielong [/b](napastnik Ruchu): Mecz na Stadionie Śląskim był moim pierwszym spotkaniem derbowym, w którym rywalem był Górnik Zabrze. Zaskoczyło mnie wtedy, że mimo deszczowej pogody, stadion się zapełnił i przyszły całe rodziny z dziećmi. Co najważniejsze wygraliśmy. Strzeliłem  w dodatku swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. Radość była więc podwójna. Gdy byłem młodszy, to chodziłem na stadion jako kibic. Pamiętam, że już dwa tygodnie przed meczem mówiło się o derbach. Denerwowało mnie wtedy strasznie, że Górnik przyjeżdżał w niebieskich strojach i Ruch musiał grać w czerwonych koszulkach. Dobrze, że w niedzielę znów wyjdziemy w swoim niebieskim komplecie.
autor: Krzysztof Kubicki, Sebastian Skierski

Przeczytaj również