Metamorfoza Piasta. Po "przerwie" gliwiczanie nie przegrywają

08.12.2020

Długo musieli czekać na dobre wyniki w tym sezonie kibice Piasta. Gliwiczanie - było nie było - trzecia drużyna ubiegłego sezonu, wygrali pierwszy mecz ligowy dopiero po przerwie spowodowanej koronawirusem, w drugiej połowie listopada. Ale gdy już w końcu odnieśli zwycięstwo w lidze, to rozpoczęli drugą serię - meczów bez porażki.

Rafał Rusek/PressFocus

Początek sezonu ligowego w wykonaniu gliwiczan był wyjątkowo nieudany. Drużyna, która kilka miesięcy wcześniej rywalizowała o czołowe lokaty i ostatecznie zajęła miejsce na najniższym stopniu podium, sezon 2020/2021 rozpoczęła od serii porażek. Piast po ośmiu rozegranych spotkaniach zamykał ligową tabelę. Gliwiczanie w tym czasie tylko w dwóch meczach nie schodzili z boiska pokonani.

Świerczok pomógł kolegom

Przełamanie nastąpiło w derbowym meczu z Górnikiem Zabrze. Piast wygrał wspomniane spotkanie 2:1. - Bardzo potrzebowaliśmy tej wygranej, a zwycięstwo w derbach było dodatkowo cenne. Wydaje mi się, że to nie był najlepszy nasz mecz, jaki rozgrywaliśmy, ale cieszyły przede wszystkim punkty. Wszystkie spotkania, które wcześniej rozegraliśmy pokazywały, że potrafimy grać, ale mieliśmy za mało punktów – mówił po derbowym meczu Gerard Badia. Po trzech dniach gliwiczanie odnieśli drugie zwycięstwo ligowe, pokonując na własnym terenie Lechię Gdańsk 2:0. - Są uśmiechy i taka nieskrywana radość po tych dwóch wygranych, bo nie tylko mecz z Lechią mam tutaj na myśli, ale również derby. Mamy sześć punktów po dwóch spotkaniach arcyważnych dla nas. To był trudny okres. Miałem wrażenie, że im bardziej chcieliśmy wygrać mecz, tym częściej i dłużej nam się to nie udawało. Teraz nastąpiło przełamanie – dodawał po kolejnym sukcesie Jakub Czerwiński.

Równie cenny okazał się remis w wyjazdowym meczu z Legią (2:2), dla stołecznej ekipy była to jedyna strata punktów od połowy października i wyjazdowego meczu z Pogonią Szczecin. W minioną niedzielę gliwiczanie dołożyli do tego jeden punkt zdobyty w meczu z Zagłębiem Lubin. To po tym spotkaniu gliwiczanie odczuwali największy niedosyt. Piast miał w tym meczu przewagę i był bliższy zdobycia trzech punktów. - Remis pozostawia niedosyt. Zwłaszcza, kiedy gramy u siebie chcemy zdobywać pełną pulę. W pierwszej połowie zaraz po zdobyciu bramki mieliśmy swoją okazję, był moment, żeby jeszcze dołożyć, a po chwili stało się tak, że straciliśmy gola. W drugiej połowie dążyliśmy do zwycięstwa i było kilka naprawdę niezłych okazji, ale niestety nic nie wpadło – mówił po niedzielnym spotkaniu Martin Konczkowski. W międzyczasie gliwiczanie awansowali także do 1/8 finału Pucharu Polski, eliminując na wyjeździe Stal Mielec po rzutach karnych. - Cieszymy się z awansu. Takie spotkania trzeba wygrywać, chociaż nie było łatwo – mówi Bartosz Rymaniak.

Poprawa formy w lidze zbiegła się z powrotem do strzeleckiej dyspozycji Jakuba Świerczoka, który trafiał do siatki w każdym z meczów ligowych po przerwie pandemicznej. A gol z niedzielnego meczu z Zagłębiem może z pewnością kandydować do miana bramki rundy jesiennej. - Kto wie, może nawet do miana bramki sezonu – dopowiada Martin Konczkowski. Faktem jest, że trudno byłoby dzisiaj sobie wyobrazić pozytywne wyniki Piasta bez Świerczoka. - Staram się koncentrować na każdym kolejnym meczu. Nie liczę serii strzelonych goli, tylko patrzę na najbliższe spotkanie i koncentruję się na ciężkiej pracy wykonywanej na treningach – mówi pozyskany latem do gliwickiego klubu napastnik.

Ale to już było...

Być może słaby początek gliwiczan w lidze to pokłosie właśnie dokonywanych latem zmian. Do drużyny Piasta kilku zawodników doszło, ale odeszli z klubu między innymi Piotr Parzyszek czy Jorge Felix. – Po początkowych kłopotach pracujemy całym zespołem. Jesteśmy gotowi do grania – mówi Waldemar Fornalik, który z podobną huśtawką nastrojów w przekroju dwóch sezonów miał już do czynienia chociażby w Chorzowie, w 2010 roku. "Niebiescy" po brązowym medalu rok później zawodzili i zmagania ligowe zakończyli na dwunastym miejscu.

Fornalik był jednak również beneficjentem sytuacji związanej ze słabym startem w kolejnym sezonie. Po tym, gdy drużyna Ruchu pod wodzą Jana Kociana osiągnęła niebywały sukces w postaci trzeciego miejsca i była bliska zakwalifikowania się do fazy grupowej Ligi Europy w 2014 roku, chorzowianie w kolejnym sezonie ligowym „cierpieli”. Brązowy medalista po dziewięciu rozegranych meczach był czternasty, plasował się tuż nad strefą spadkową. Miał na swoim koncie siedem punktów, z bilansem meczowym: jedno zwycięstwo, cztery remisy, cztery porażki. W tym wypadku jedyną reakcją była zmiana trenera – w miejsce Słowaka na Cichej pojawił się „Waldek King”, który ostatecznie utrzymał zespół w piłkarskiej elicie, zajmując z nim dziesiąte miejsce.

Również kibice w Gliwicach mogli do takich sytuacji w pewien sposób już przywyknąć. Jako druga drużyna sezonu 2015/2016 Piast kolejne rozgrywki rozpoczął równie słabo, co obecne. Wówczas po dziewiątej kolejce zamykał ligową tabelę, miał na koncie siedem punktów i jedno zwycięstwo. Wtedy trenerska karuzela w Gliwicach kręciła się bardzo mocno – autora sukcesu gliwiczan Radoslava Latala zastąpił Jiri Necek, by po kolejnych kilku tygodniach ustąpić miejsca swojemu rodakowi, a w decydujących meczach drużynę przejął Dariusz Wdowczyk. Ostatecznie Piast zakończył sezon na miejscu dziesiątym, już w grupie spadkowej.

Przeczytaj również