Medal prezentem na jubileusz. Piast umacnia się w czołówce, ale czy uniknie rewolucji?

22.07.2020

Z okazji 75-lecia swojego istnienia na piłkarskiej mapie Polski, Piast Gliwice sprawił sobie bardzo miły prezent. Podopieczni Waldemara Fornalika zakończyli drugi sezon Ekstraklasy z rzędu na podium i udowodnili, że można ich bez skrępowania nazywać ekipą ze ścisłej ligowej czołówki. Jakie elementy wymiernie wpłynęły na to, że klub z Okrzei zajął w tym sezonie trzecie miejsce? 

Rafał Rusek/PressFocus

Wydarzenie: Drugi medal z rzędu i umocnienie się w ścisłej czołówce Ekstraklasy 

Mało kto się spodziewał, że po zdobyciu sensacyjnego mistrzostwa Polski i utarciu nosa wielu ekspertom, odmienieni kadrowo gliwiczanie również w kolejnych rozgrywkach znajdą się na ligowym podium. Co prawda przed rozpoczęciem sezonu w Gliwicach można było wyczuć sporą rezerwę odnośnie składania jakichkolwiek deklaracji, jednak przy Okrzei zapewne liczono na to, że tytuł nie będzie jednorazowym wyskokiem, a celem minimum będzie zakończenie rozgrywek w grupie mistrzowskiej. Zadanie to zostało zrealizowane ze sporą nawiązką i to pomimo faktu, że latem 2019 roku klub opuścili najlepszy młodzieżowiec, obrońca i pomocnik sezonu, czyli odpowiednio Patryk Dziczek, Aleksandar Sedlar i Joel Valencia. 

- Były to bardzo specyficzne i trudne rozgrywki. Nastąpiły zmiany w naszej kadrze, odeszli kluczowi zawodnicy. W pewnym momencie byliśmy daleko od czołówki. Nasza pozycja była daleka od podium, jesień kończyliśmy na szóstym miejscu. Przepracowana zima oraz zawodnicy, którzy do nas przyszli zrobili postęp i sezon kończymy z medalem, co jest dużym sukcesem klubu i miasta. Czujemy satysfakcję, bo staliśmy się najbardziej utytułowanym klubem na Górnym Śląsku w ostatnich latach – przyznał trener Waldemar Fornalik w rozmowie z katowickim „Sportem”. 

Nie da się ukryć, że dzięki obecnemu kierownictwu, sztabowi szkoleniowemu oraz zawodnikom, którzy złapali wysoką formę w odpowiednim miejscu i czasie, gliwicki klub przestał pełnić rolę typowego średniaka, wracającego do szeregu po niespodziewanym namieszaniu w czołówce. Przy Okrzei dobitnie udowodniono, że nie potrzeba największego budżetu, by zbudować dobry i zbalansowany zespół, a miejsce w ligowej czołówce po prostu gliwiczanom się należy. Warto również wspomnieć, że dzięki osiągniętym wynikom w ostatnich dwóch latach, Piast został pierwszą drużyną z naszego regionu od 1995 roku, która dwa sezony z rzędu zakończyła na podium. Ostatni raz sztuka ta udała się katowickiej „GieKSie”, gdy u władzy w klubie był dobrze znany na Śląsku Marian Dziurowicz.

Rozczarowanie: Dubler wciąż poszukiwany

Wobec odejścia w zeszłym roku z Gliwic trzech kluczowych zawodników, realnej możliwości kolejnych transferów z klubu, a także zbliżającej się gry w europejskich pucharach, włodarze Piasta zdecydowanie musieli wzmocnić i poszerzyć kadrę swojego zespołu. Głównie dlatego latem na stadion przy Okrzei trafiło aż jedenastu nowych zawodników, ale gdyby sporządzić bilans i stwierdzić, który dokonany ruch zdecydowanie się sprawdził, trzeba byłoby solidnie się zastanowić. 

Zdecydowanie „na plus” należy zapisać pozyskanie Sebastiana Milewskiego ze zdegradowanego Zagłębia Sosnowiec, gdyż młody pomocnik godnie zastapił Patryka Dziczka w roli młodzieżowca, a dodatkowo trener Fornalik odkrył w nim potencjał na grę na nowej pozycji. W trakcie sezonu 22-latek został bowiem przesunięty ze środka pomocy na skrzydło, a dzięki swojej dobrej postawie, zaczął być nawet porównywany do sprzedanego do Brentford Joela Valencii. - Gra nisko na nogach, jest szybki i dobry w grze jeden na jeden. Na początku było po nim widać młody wiek, teraz wciąż niekiedy za długo przetrzymuje piłkę, ale łapie doświadczenie i liczby. Ten chłopak ma dużą przyszłość przed sobą - przyznał na łamach „Przeglądu Sportowego” Piotr Parzyszek.

W tym miejscu powinniśmy jednak mówić o rozczarowaniach i trzeba przyznać, że po kilku letnich nabytkach Piasta spodziewano się znacznie więcej. Lewy obrońca Jakub Holubek zdecydowanie przegrał rywalizację o plac z Mikkelem Kirkeskovem, z kolei Tomas Huk zaliczył wyjątkowo pechowy początek sezonu (w pierwszym meczu w Ekstraklasie obejrzał czerwoną kartkę). Choć słowacki defensor początkowo był typowany na godnego następcę Aleksandara Sedlara, ostatecznie zaliczył tylko 19 spotkań we wszystkich rozgrywkach. 

Zdecydowanie najwięcej do zarzucenia można mieć jednak zawodnikom, których zadaniem było zwiększyć rywalizację w ataku i wzmocnić ofensywną siłę ówczesnego mistrza Polski. Na dłuższą metę Piotr Parzyszek nie dał się nikomu wygryźć, a pozyskani dublerzy łącznie zapisali na swoim koncie tylko jedno ligowe trafienie. 

Dominik Steczyk właśnie przy Okrzei rozegrał swój debiutancki sezon w profesjonalnej piłce, ale jak przyznawał niegdyś na łamach naszego portalu, dzięki regularnej grze w Piaście chciałby wrócić do Niemiec i być gotowy na występy w Bundeslidze. Podstawowy napastnik reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata do lat 20 łącznie rozegrał w Gliwicach 21 oficjalnych spotkań, ale tylko w jednym z nich spędził na placu gry pełne 90 minut. Dodatkowo Steczyk ani razu nie zdołał wpisać się na listę strzelców, choć okazji ku temu, szczególnie na początku sezonu, miał naprawdę sporo. 

Niewiele lepiej w Gliwicach poradził sobie Patryk Tuszyński, który co prawda pojawiał się na boisku częściej od wspomnianego przed chwilą Steczyka (zaliczył o blisko 550 minut więcej), ale miał równie duży problem z wykorzystywaniem nadarzających się okazji.  Szczególnie nieudana w jego wykonaniu była zmiana, którą doświadczony napastnik dał w wyjazdowym pojedynku z kielecką Koroną. Najpierw 30-latek nie pokonał Marka Kozioła po strzale udem z odległości 1-2 metrów, a niedługo później przeprowadził solowy rajd i wystawił Sebastianowi Milewskiemu piłkę, by ten mógł umieścić ją w pustej bramce. Problem jednak w tym, że przez cały czas trwania przeprowadzanej kontry, młodzieżowiec w składzie Piasta znajdował się… na pozycji spalonej.

Za największego pechowca z pozyskanych latem zawodników trzeba z kolei uznać Daniego Aquino. Napastnik, mający na swoim koncie pobyt w Realu Murcia czy rozegrane spotkanie w Atletico Madryt pod wodzą Diego Simeone, zapisał na swoim koncie tylko jedno spotkanie w Ekstraklasie. Hiszpan w pierwszym meczu sezonu uszkodził bowiem pachwinę, co kosztowało go dwa miesięcy przerwy od gry i pewne zamknięcie sobie drogi do pierwszego składu Piasta. Po rozegraniu jeszcze dwóch meczów w rozgrywkach Totolotek Pucharu Polski, 29-latek opuścił Polskę i zdecydował się wrócić do ojczyzny.

Bohater: Analityk finansowy, który zapewnił fantastyczne liczby

Mimo problemów ze skutecznością niektórych znajdujących się w Piaście zawodników, w zakończonych rozgrywkach objawił się piłkarz, który stał się główną strzelbą ekstraklasowicza i przy okazji został jedną z głównych gwiazd naszej ligi. Mowa o Jorge Felixie - autorze 16 goli i zdobywcy statuetki dla najlepszego piłkarza sezonu 2019/2020. Choć początki skrzydłowego przy Okrzei były dość trudne, z biegiem czasu zawodnik zaczął mieć coraz większy wpływ na grę śląskiego zespołu, a w minionych rozgrywkach brał udział przy blisko połowie zdobytych przez drużynę bramek.  

Wiele wskazuje jednak na to, że włodarzom Piasta nie uda się utrzymać w zespole piłkarza, przeżywającego swój najlepszy okres w dotychczasowej karierze. Hiszpan, który przed trafieniem do Gliwic miał za sobą grę jedynie w niższych ligach krajowych, teraz na stole ma kilkanaście konkretnych ofert transferowych z całego świata i być może skusi się na podpisanie prawdziwego kontraktu życia. Poza zainteresowaniem ze strony dwóch polskich zespołów - Cracovii i Legii Warszawa, 28-latek w ostatnim czasie znalazł się na celowniku klubów m.in. z Turcji, Korei Południowej czy Stanów Zjednoczonych. W tym momencie jednak Felixowi najbliżej jest do Bliskiego Wschodu, choć sam zainteresowany jeszcze nie podjął konkretnej decyzji i nie podpisał z żadnym klubem umowy.

Nie da się jednak ukryć, że przyjazd do Polski odmienił piłkarską karierę oraz całe życie Felixa o 180 stopni, gdyż jeszcze kilka lat temu zawodnik łączył grę w piłkę z pracą analityka finansowego. Dzięki okazanemu mu zaufaniu i cierpliwości przez sztab szkoleniowy oraz działaczy, skrzydłowy wymiernie przyczynił się do osiągnięcia przez Piasta największych sukcesów w jego dotychczasowej historii. 

Co ciekawego:

- Drugi sezon z rzędu zawodnik Piasta Gliwice został uznany za najlepszego piłkarza Ekstraklasy w danym sezonie. Po Ekwadorczyku Joelu Valencii, nagroda ta przypadła wspomnianemu Jorge Felixowi. Decyzja podjęta przez zawodników wszystkich klubów naszej ligi wzbudziła jednak spore kontrowersje. Powodem takiego stanu rzeczy był fakt, że po raz pierwszy w historii najważniejszą nagrodę indywidualną otrzymał gracz, który nie wygrał na swojej pozycji.

- Biorąc po uwagę sporządzaną co sezon tabelę w Pro Junior System, drużyna z Gliwic uplasowałaby się w niej w… strefie spadkowej. Ustępujący mistrz Polski zdobył do tej klasyfikacji zaledwie 460 punktów - głównie dlatego, że podstawowy młodzieżowiec w składzie trenera Fornalika, Sebastian Milewski, nie łapał się pod wymogi tego programu. Do Pro Junior System wliczyły się zatem tylko punkty, uzyskane za sprawą występów Dominika Steczyka, Remigiusza Borkały i Tymoteusza Klupsia. 

- W 37 rozegranych w tym sezonie spotkaniach, Piast stracił zaledwie 32 gole, co uczyniło z podopiecznych Waldemara Fornalika najlepiej broniący zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej. 

- W przypadku zespołu z Gliwic bardzo ciężko jednak uniknąć porównań do zeszłych rozgrywek, zakończonych zdobyciem przez Piasta mistrzostwa Polski. W porównaniu do historycznego sezonu 2018/2019, podopieczni Waldemara Fornalika zdobyli aż 11 punktów mniej (choć po fazie zasadniczej mieli ich tyle samo co rok temu), a dodatkowo strzelili oni aż o 16 goli mniej. 

- Pozostając w temacie skuteczności pod bramką rywala - uzyskana przez Piasta ilość bramek w obecnych rozgrywkach to zaledwie 12. rezultat spośród wszystkich klubów Ekstraklasy. Przy okazji warto dodać, że przez cały sezon omawiany klub zdobył tylko jedną bramkę w doliczonym czasie gry (podczas gdy np. Lech Poznań uczynił to aż dziewięć razy). 

- W porównaniu do wszystkich pozostałych zespołów z najwyższej klasy rozgrywkowej, piłkarze Piasta zostali ukarani najmniejszą ilością żółtych kartek (54) oraz popełnili najmniejszą ilość fauli.

- Według danych portalu ekstrastats.pl, średnia wieku wyjściowych jedenastek Piasta w obecnym sezonie była najwyższa spośród wszystkich drużyn Ekstraklasy. Wyniosła ona dokładnie 27,95 lat. 

- Co prawda zespół z Okrzei przegrał walkę o tytuł z Legią Warszawa, ale mimo to bardzo mocno dał się we znaki niedawnemu zdobywcy mistrzostwa Polski. W trzech rozegranych w sezonie 2019/2020 starciach, stołeczny klub zdobył z Piastem jeden punkt i tylko dwukrotnie zmusił Frantiska Placha do kapitulacji. Chyba największym echem odbiła się jednak druga z rzędu wygrana gliwiczan przy Łazienkowskiej, a sam mecz z marca br. dostarczył kibicom mnóstwo emocji. Mimo gry w przewadze już od dziewiątej minuty, ówczesny mistrz kraju bardzo szybko stracił bramkę po strzale Domagają Antolicia. Piast zdołał jednak odrobić powstałe straty z nawiązką i ostatecznie wygrał 2:1 dzięki trafieniom dwóch Hiszpanów - Jorge Felixa i Gerarda Badii. 

Liczba sezonu: 1

Mimo, że Piotr Parzyszek należał do kluczowych elementów w układance trenera Waldemara Fornalika, regularnie zdobywane gole wciąż nie idą w jego przypadku w parze z grą przez 90 minut. Co prawda napastnik wystąpił we wszystkich spotkaniach minionego już sezonu, a 35 z nich rozpoczął w wyjściowym składzie, ale do końcowego gwizdka wytrzymał on… tylko raz. To wyjątkowe wydarzenie miało miejsce w trakcie pojedynku z Górnikiem Zabrze w ramach 29. kolejki. Poza tym 26-latek zazwyczaj opuszczał plac gry w okolicach od 60 do 70 minuty, a dokonywana roszada z udziałem Parzyszka stała się integralnym elementem spotkań z udziałem drużyny Piasta.

A jak do tej dość osobliwej statystyki podchodzi sam zainteresowany? - Każdy piłkarz chce grać 90 minut. W niektórych meczach zmiana była słuszna, w innych uważałem, że nie, ale to trener decyduje. Mogę tylko strzelać bramki i grać jak najlepiej. Mógłbym powiedzieć swoje zdanie na ten temat, ale to trener decyduje i tyle. Gdy chciałem zagrać 90 minut trener tłumaczył, że on wybiera, że chciał zmienić dynamikę gry, wprowadzić inny typ napastnika i tyle. Trzeba tę decyzję akceptować, czy tego chcemy, czy nie - przyznał Parzyszek w marcowym wywiadzie dla portalu „Weszło”. 

W tym miejscu można się jedynie zastanawiać, czy dorobek bramkowy Parzyszka na koniec sezonu byłby większy, gdyby 26-latek rozgrywał całe spotkania. Na to pytanie być może poznamy odpowiedź już w przyszłym sezonie. O ile oczywiście drugi najlepszy strzelec Piasta zdecyduje się pozostać przy Okrzei. 

Co dalej?

Po kolejnym świetnym sezonie, zakończonym czwartym w historii awansem do eliminacji do europejskich pucharów, nieuniknione jest zainteresowanie czołowymi zawodnikami ekstraklasowicza ze strony możniejszych klubów. Istnieje zatem przeczucie graniczące z pewnością, że składu, który wybiegł chociażby na ostatni ligowy mecz z Cracovią, kibice nie będą mieli okazji zobaczyć już na żywo.

O składanych ofertach dla Jorge Felixa już wspominaliśmy, ale wiele wskazuje na to, że klub nie uniknie również innych poważnych osłabień. Coraz częściej mówi się na temat odejścia z Gliwic lidera drugiej linii - Toma Hateleya - którego kontrakt wygasa wraz z zakończeniem sezonu. 30-letni Anglik ma najprawdopodobniej obrać kurs na amerykańską Major League Soccer, choć jak przyznał dzisiaj Krzysztof Brommer z katowickiego „Sportu”, pomocnik otrzymał również bardzo atrakcyjną finansowo ofertę z Kuwejtu. Poza przebudową pomocy, na Waldemara Fornalika oraz włodarzy Piasta może również czekać konieczność stworzenia całkowicie nowego środka defensywy. Z klubem miał już pożegnać się będący ostatnio w świetnej formie Uros Korun, a i Jakub Czerwiński nie ukrywa, że chciałby w przyszłości spróbować swoich sił za granicą. 

W przypadku najbardziej niesprzyjającego scenariusza, klub może opuścić nawet 6 kluczowych zawodników. Jeżeli nawet w takiej sytuacji szkoleniowcowi udałoby się załatać powstałe ubytki i w kolejnym sezonie Piast ponownie nawiązałby walkę o najwyższe cele, powstanie pomnika popularnego „Waldka Kinga” przed gliwickim stadionem będzie już tylko kwestią czasu.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również