Łukasz Krakowczyk chce strzelać dla Polonii. "Jestem lisem pola karnego"

21.01.2020

Jesienią zdobył dla rezerw Piasta Gliwice zdobył 20 goli. Taki dorobek nie wystarczył do tego, by przekonać do siebie trenera Waldemara Fornalika, pozwoliło za to rozejrzeć się za klubem notowanym nieco wyżej niż okręgówka. - Od dziecka jestem typowa dziewiątka, lis pola karnego - przedstawia się Łukasz Krakowczyk, który najbliższe pół roku spędzi na wypożyczeniu do Polonii Bytom.

PressFocus

Łukasz Michalski: Dość nieoczekiwanie w pierwszej fazie transferowej migracji na Śląsku stałeś się jednym z głośniejszych nazwisk na lokalnym rynku.
Łukasz Krakowczyk (Polonia Bytom):
 Tak bym tego nie nazwał, ale przychodzę do Bytomia z ekstraklasowego klubu, bo można tak powiedzieć skoro miałem tam swój malutki epizod. Jestem zadowolony z tego ruchu.

O twoich przenosinach do Polonii było słychać już w grudniu, tymczasem okres przygotowawczy zacząłeś od testów w Ruchu Chorzów. Jaka jest przyczyna tego, że nie zagrasz dla "Niebieskich"?
Po części to była również moja decyzja. Wybrałem Polonię, bo ta wykazywała większe zainteresowanie moją osobą. Ruch sprowadził Łukasza Janoszkę, mówiło się o odejściu z klubu Mariusza Idzika, który został ostatecznie przy Cichej, a jesienią strzelił dla chorzowian 16 goli. Trener wiedział, że będę chciał spędzać jak najwięcej czasu na boisku by zbierać ligowe minuty, a Ruch zamierza stawiać na wymienioną dwójkę.

Miałeś inne propozycje?
Tak, pojawił się temat Stali Brzeg, ROW-u Rybnik, było zapytanie z II-ligowej Elany Toruń. Chciałem zostać na Śląsku, cieszę się, bo decydując się na Polonię dokonałem chyba najlepszego wyboru.

Trener Kamil Rakoczy na początku stycznia przyznawał, że wolałby cię zobaczyć w treningu zanim zdecyduje się na przyjęcie do zespołu. Czym tak szybko przekonałeś do siebie szkoleniowca Polonii?
Na pewno dwiema bramkami w sparingu, choć prawda jest taka, że ja dokładałem tylko nogę. Ale trzeba się też w polu karnym umieć znaleźć tak, by później móc wpakować piłkę do siatki. Z tego co słyszę, trener jest zadowolony z mojej postawy.

W Bytomiu głośno precyzowali, jakiego typu napastnika szukają. Silny, umiejący znaleźć się w polu karnym, ale też utrzymać piłkę, zagrać plecami do bramki. Taki jest Łukasz Krakowczyk?
Ja od dziecka jestem typowa dziewiątka, lis pola karnego. Dobrze się tam czuję.

Wrażenie robi twój jesienny dorobek bramkowy zebrany w rezerwach Piasta Gliwice. Ile rzeczywiście są warte gole strzelane w lidze okręgowej?
Cieszą jak każde inne trafienie, dają kopa do dalszej pracy. 20 zdobytych goli na pewno daje radość, choć pamiętam, że to tylko okręgówka. Miałem sporo sytuacji, bo wielu nas schodziło do rezerw z szerokiej kadry pierwszej drużyny. Miał kto dogrywać te piłki. Świetnie rozumiałem się zwłaszcza z Denisem Gojko, z którym znamy się praktycznie od początku mojego pobytu w Gliwicach. Z drugiej strony zagrałem bodaj 14 meczów, czyli nie było tak, że grałem za każdym razem. 

Wspomniałeś, że zdążyłeś liznąć trochę ekstraklasy. Licznik na boiskach elity zatrzymał się jednak bardzo szybko. 
To było już dosyć dawno, jeszcze za kadencji trenera Dariusza Wdowczyka. Na razie zaliczyłem cztery ekstraklasowe występy, zagrałem w Pucharze Polski. W zeszłym roku zostałem wypożyczony do Jastrzębia, ale tam złapałem dwie kontuzje, jedną po drugiej. To był dla mnie trudny okres, który przystopował trochę mój rozwój. Na szczęście od roku na zdrowie narzekać nie mogę. Nie wiem jednak, dlaczego praktycznie nie dostawałem już szans w Piaście. Na treningach robiłem swoje, a tak naprawdę wyszedłem na boisko tylko w pucharowym starciu z Pogonią Siedlce.

Na wypożyczeniu do I-ligowego Jastrzębia też nie zagrałeś zbyt wiele. Tylko z powodu kontuzji?
Miałem problem z mięśniem czworogłowym. Na obozie we Wronkach, jeszcze w barwach Piasta, oberwałem "koniura" od Dominika Budzika, z którym zresztą teraz w Bytomiu dzielę szatnię. Zrobił się 11-centymetrowy krwiak. Wyleczyłem to, ale szybko zostałem trafiony w to samo miejsce i uraz się odnowił. Trafiłem do Jastrzębia, w pierwszym sparingu znowu ucierpiało dokładnie to samo miejsce. To nie jest tak, że jestem podatny na kontuzje. Zostać trafionym tyle razy w dokładnie to samo miejsce jest chyba pechem. Później, w okresie przygotowawczym do rundy wiosennej, trener był zadowolony z mojej postawy w sparingach, tyle że na dwa tygodnie przed startem ligi złamałem palec u stopy. Kolejne dwa miesiące bez gry. No... trzeba mieć "szczęście".

Jesteś wychowankiem Piasta z rocznika 1998. Kilku kolegów z juniorskich drużyn na podobnym etapie kariery zdążyło zrobić kilka kroków w przód. Patrzysz na nich z małą zazdrością, czy raczej mobilizuje cię to do ich gonienia?
Patryk Dziczek podpisał kontrakt z Lazio, teraz jest wypożyczony do Salernitany. "Gojo" najbliższe miesiące spędzi w I-ligowych Wigrach Suwałki, ale... wielu innych zawodników chciałoby pewnie być dziś na moim miejscu. Nie chcę się z nikim porównywać, po prostu idę swoją ścieżką.

Wspominałeś o dobrych podaniach od kolegów w meczach rezerw Piasta Gliwice. W Polonii też jest kilku zawodników, którzy potrafią stwarzać sytuacje napastnikowi, a i styl gry tej drużyny dla zawodnika grającego na twojej pozycji wydaje się całkiem "przyjemny"?
Tu gra się na dwie "dziesiątki". Podobało mi się to już w pierwszym sparingu. Piłka jest wyprowadzana od tyłu, cierpliwie, nie ma kopaniny, grania byle jak, byle do przodu. Są założenia, które drużyna stara się realizować i robi to z powodzeniem. Trzecie miejsce na półmetku rozgrywek nie wzięło się z przypadku. Polonia to kandydat do awansu. A skoro jest taka szansa, to trzeba próbować. Swoje robi też atmosfera w tym zespole. Od razu, jak tylko do niego dołączyłem, zrobiła świetne wrażenie. Fajnie mnie przywitano, wszyscy się dogadują, jak jest czas na pracę, to nie ma zmiłuj i jest ciężka praca, ale później luzu i śmiechu również nie brakuje. 

Wspominasz o awansie z Polonią, ale jak rysuje się twoja przyszłość po zakończeniu wypożyczenia? Twój kontrakt w Gliwicach wygasa za pół roku. Rozmawiałeś z ludźmi przy Okrzei o tym, co dalej?
Niczego jeszcze na ten temat nie słyszałem. Trudno mi powiedzieć co będzie za kilka miesięcy. Najbliższe pół roku będę wypożyczony, dam z siebie wszystko dla Polonii. W głowie mam swoje indywidualne cele, ale nie lubię mówić o tym głośno. W czerwcu okaże się, co z tego wszystkiego wyjdzie. 

U progu sezonu Piast zgłosił cię do rozgrywek europejskich, ale tak naprawdę ostatnie pół roku grałeś niemal wyłącznie na poziomie okręgówki. To zmarnowany czas?
Fakt, że zgłoszono mnie do pucharów był dla mnie argumentem do tego, by zostać w Gliwicach i poczekać na szansę. Niestety, nie dostałem jej. Ale to nie był zmarnowany okres. Trenowałem z pierwszą drużyną, tam jest się od kogo uczyć. Z przodu jest w Piaście spora rywalizacja - Piotrek Parzyszek, Patryk Tuszyński, Dominik Steczyk - jest z kim walczyć o miejsce w ataku. Dużo się od tych graczy nauczyłem. Do drugiej drużyny schodziłem tylko na mecze, a przecież też nie sam. Wyglądało to profesjonalnie, mieliśmy swoje boiskowe założenia, to nie było na zasadzie: "macie piłkę i grajcie". Bramki strzelałem, ale widocznie trener Waldemar Fornalik uznał, że to nie wystarczy, że to jeszcze nie mój czas, albo że po prostu nie pasuję do jego wizji.

Kilka lat dobijania się do składu Piasta mogło zmęczyć. Skupiasz się teraz wyłącznie na piłce, czy zaczynasz ją łączyć ze szkołą, lub pracą?
Próbowałem studiować na AWF-ie w Raciborzu, ale dojeżdżanie tam z Gliwic okazało się trudne. Zajęcia były rano, wtedy, kiedy odbywały się treningi Piasta. W szkole trzeba było mieć minimum 50 procent obecności, więc trzeba było wybrać. Póki co ze studiów zrezygnowałem, skupiam się na piłce. Ciągle mierzę jak najwyżej.

autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również