LKS Pasjonat Dankowice. Wiejski klub wielosekcyjny

30.08.2019

Po czterech kolejkach bielsko – tyskiej klasy okręgowej, na czele tabeli znajduje się LKS Pasjonat Dankowice z dziewięcioma punktami na koncie. Już na pierwszy rzut oka, sama nazwa macierzystego klubu Macieja Sadloka wskazywać może na wyjątkową pracę wykonywaną w wiejskiej drużynie. Jednak dopiero po zgłębieniu tematu okazuje się, że jest to jeden z najciekawszych zespołów w całym województwie. Jakie imię i nazwisko nosi owy sekret? Odpowiedź jest prosta…

Rafał Rusek/PressFocus

Tekst ten można by rozpocząć wzorem kultowej, francuskiej serii filmów rysunkowych Asterix i Obelix. A zatem, w skorumpowanym świecie, którego wyznacznikiem stała się wartość pieniądza, a ludzie, podążający za dewizą „po trupach do celu”, ścigają się w zawodach posiadania, ocalała jeszcze mała wioska, zwana Dankowicami, gdzie Pasjonaci bezinteresownie walczą o rozwój lokalnego sportu… O wielkości zamieszkanej przez niespełna trzy tysiące osób miejscowości, niech świadczy fakt, że przystanek autobusowy zatytułowany „DANKOWICE – CENTRUM” znajduje się przy drodze przelotowej pomiędzy Oświęcimiem a Czechowicami – Dziedzicami, w odległości którego najbliższym obiektem - oprócz kilku wolnostojących domów i sklepu spożywczego – jest kościół oddalony o 450 metrów.


źródło: google.com/maps

Przesuńmy się natomiast kilka kroków za centralny punkt każdej wsi, pod adres Sportowa 1, bo właśnie tam znajdziemy cel naszej wędrówki, jakim jest baza treningowa LKS-u Pasjonat Dankowice. Przekraczając bramę wjazdową, naszym oczom ukaże się największy pod względem terytorialnym ośrodek sportowy na Podbeskidziu, a w nim stadion z zadaszoną trybuną oraz trzy treningowe boiska piłkarskie (w tym dwa pełnowymiarowe) z naturalną trawą. Gdyby tego było mało, zainteresowani na pewno spostrzegą dwa korty tenisowe wyposażone w pełne oświetlenie, umożliwiające jedyną w regionie grę do późnych godzin wieczornych. Pozostając w zaproponowanym na początku, bajkowym klimacie, na najmłodszych czeka plac zabaw, oddany do użytku zaledwie dwa lata temu. Dla strudzonych, tudzież leniwych, nie brakuje kawiarni ze ściennym telewizorem i bilardem.

Nic więc dziwnego, że od 11 lat TS Podbeskidzie Bielsko – Biała chętnie współpracuje z Pasjonatem, dla którego wynajem pierwszoligowcom głównej płyty oraz najlepszego z bocznych boisk, stanowi najważniejsze źródło przychodów. Ponadto, ośrodek w Dankowicach był jednym z nielicznych miejsc, gdzie na przełomie maja i czerwca trenowali najbardziej utalentowani piłkarze na świecie, przy okazji niedawno odbywających się w Polsce MŚ do lat 20. Uwadze nie może umknąć także fakt, że PZPN wielokrotnie korzystał z infrastruktury LKS-u w celu organizacji międzypaństwowych meczów towarzyskich i turniejów. Przez 74 lata funkcjonowania drużyny piłkarskiej, do Dankowic - głównie z powodów rozgrywanych tam spotkań kontrolnych - zjechało blisko 25 klubów z przeszłością lub aktualnie grających w PKO Ekstraklasie, a z nimi takie polskie tuzy, jak: Adam Nawałka, Andrzej Iwan, Tomasz Hajto, Piotr Świerczewski, Marcin Wasilewski… Można by wymieniać bez końca.

Nie zawsze jednak było tak kolorowo. Pod koniec lat 60. XX wieku, LZS Dankowice trapiły różne problemy, a codzienne życie klubu nie należało do najłatwiejszych. Dość powiedzieć, że na boisku miejscami pozarastanym chwastami, osoby skracające drogę na dworzec PKP wydeptały ścieżkę po przekątnej murawy. Przełom nastąpił w 1972 roku, kiedy nowym prezesem klubu został ówcześnie czynny zawodnik, 21-letni Andrzej Sadlok (oficjalnie od 1975 roku). To on podniósł lokalny zespół z kolan i nadał mu obecny kształt. Bez wątpienia, wciąż aktywnego prezesa dankowiczan, który pełni tę funkcję nieprzerwanie od 44 lat (!), można nazwać ojcem wszystkich sukcesów wiejskiego klubu.

– Kiedy objąłem stery w Dankowicach, nie było tu niczego, za wyjątkiem pastwiska, na które wyprowadzano krowy i dwóch bramek. Z ręką na sercu, mogę opowiedzieć o każdej cegle i metrze kwadratowym tego obiektu. Chociaż chyba najciekawsza jest historia pierwszej trybuny. Na pomysł wpadliśmy razem z bratem Janem, podczas przerwy w przerzucaniu obornika. Namalowaliśmy wtedy widłami na ścianie cały projekt i po chwili przystąpiliśmy do realizacji. Dzięki wsparciu kilku przyjaciół, w 1992 r. powstała tutaj pierwsza w całym regionie kryta trybuna. Dwa lata później zamontowaliśmy plastikowe krzesełka, które także były novum w okolicy. Zakupiliśmy je w Polsporcie w Toruniu i wypełnionym po brzegi klubowym autobusem przewieźliśmy je przez ponad pół Polski. Pamiętam, że część odstąpiliśmy nawet drużynie z Pisarzowic, gdyż sami założyliśmy ją jako filie Pasjonata. Później dopiero ewoluowała ona w funkcjonujący do dziś Pionier – tłumaczy ojciec oraz były trener Macieja Sadloka, reprezentującego barwy Wisły Kraków w PKO Ekstraklasie.

To co już wtedy wyróżniało dankowiczan spośród innych drużyn, to niezależność. W przeciwieństwie do reszty zespołów, nie byli zmuszeni prosić o fundusze z gminy, ponieważ dochody czerpali z prowadzania działalności gospodarczej, jak również - w późniejszych latach - firmy remontowo – budowlanej, której kierownictwem zajmował się wcześniej wspomniany Jan Sadlok. W 1986 roku siłę społeczną klubu, zrzeszającego dziesiątki zaangażowanych w pracę dla drużyny osób, dostrzegła redakcja Wiadomości Sportowych, dzięki której o LKS-ie usłyszała cała Polska, bowiem wiejski zespół zajął czołową lokatę w konkursie Pasje ’85. Ku upamiętnieniu tego wydarzenia, trzy lata później klub przyjął nową nazwę, po dziś dzień zastrzeżoną wyłącznie dla nich – Pasjonat.

Bez wątpienia, jest ona adekwatna do nadal stosowanej polityki zespołu, gdyż w Dankowicach nie ma ani jednego etatowego działacza, a cała praca odbywa się w charakterze wolontariatu. To świadczy o wyjątkowym przywiązaniu lokalnej społeczności do drużyny, której najważniejszymi wartościami jest owa dobroczynność i lojalność.

– To są fundamenty naszego działania. Staramy się jak najlepiej służyć mieszkańcom, dlatego tak bardzo walczyliśmy o budowę nowej hali sportowej przy szkole podstawowej. A kosztowało nas to sporo zdrowia, przez nieuzasadniony opór Rady Miejskiej w Wilamowicach. Przede wszystkim chodzi o funkcjonalność, w związku z czym nie boimy się przekształcać nieużywanych już inwestycji, jak boisko do siatkówki plażowej, na cieszące się zainteresowaniem obiekty. W ten sposób niedawno powstał plac zabaw, który z kolei wpisuje się w nasze następne zadanie, jakim jest łączenie pokoleń. Planujemy również budowę siłowni na świeżym powietrzu. Dzięki temu wnuczek będzie mógł bezpiecznie bawić się obok dziadka, chcącego trochę rozruszać stawy. A do tego babcia w spokoju może pić kawę w znajdującej się nieopodal kawiarni. Gdy znudzi jej się jednak patrzenie na męża oraz malucha, obróci głowę w kierunku kortów tenisowych i zmagających się od rana do nocy tenisistów (śmiech) – z humorem planuje prezes Andrzej Sadlok, który swoim społecznym zapałem samoistnie przywołuje porównania do doktora Judyma z powieści Stefana Żeromskiego.

Fenomenalna infrastruktura oraz niebywała aktywność dankowickiego klubu, pozwoliła na zawiązanie także innych sekcji. Niegdyś przy Sportowej funkcjonowały boiska do koszykówki i siatkówki, również tej w wersji plażowej. Działała grupa tenisa stołowego, brydża sportowego, a nawet i strzelectwa. Największe jednak sukcesy święciła drużyna szachistów, która przez trzydzieści lat działalności awansowała z najniższej klasy rozgrywkowej do Ekstraligi i zdobyła drużynowe wicemistrzostwo kraju. Ponadto, w zespole zagrało kilku graczy, cieszących się uznaniem w szachowym świecie. Wśród nich znalazła się m. in. Marta Michna (z domu Zielińska), mogąca pochwalić się wieloletnim stażem w reprezentacji Polski oraz Niemiec.

Obecnie LKS – oprócz prowadzenia drużyny piłkarskiej - zajmuje się organizacją turniejów tenisa ziemnego, jak również prowadzi sekcję turystyki konnej, dowodzonej przez Jana Sadloka.

– To jest bez wątpienia nasze najciekawsze zrzeszenie. Zapaleni jeźdźcy biorą udział w organizowanych dwa, trzy razy do roku rajdach w różnych częściach Polski. Transportują tam swoje rumaki i przez kilka dni galopują w różnych rejonach Polski, jak np. Puszcza Białowieska. Ostatnio nawet mknęli równolegle do peletonu Tour de Pologne na odcinku Wilamowice – Pisarzowice. Kolarze po asfalcie, a oni sunęli obok po skoszonych polach -  z uznaniem opowiada brat kierownika sekcji jeździeckiej. – Powstawanie nowych dyscyplin było wynikiem naszej pracy, którą tu cały czas wykonujemy. Osoby z innych miejscowości przyłączały się do nas ze swoimi pomysłami, ponieważ widziały, że mamy niespożyte chęci i chcemy pomóc im w realizacji najróżniejszych inicjatyw – tłumaczy prezes LKS-u, który był czynnym piłkarzem do 44 roku życia, a w drużynie z Dankowic rozegrał ponad 600 spotkań, łącząc jednocześnie obowiązki zawodnika, trenera, jak i sternika klubu.

Niegdyś przeciętny dzień Andrzeja Sadloka wyglądał następująco. Wcześnie rano pobudka i pomoc w gospodarstwie. Następnie wyjazd do szkoły, gdzie pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego. Po lekcjach - klub. Trening, prowadzony przez niego samego, a wieczorem biurokracja związana z obowiązkami prezesa.

– Jak wygląda to dzisiaj, w wieku 68 lat? Prawie tak samo, tylko przy oborniku już nie muszę robić (śmiech) – odpowiada wiecznie pogodny „człowiek instytucja”, czy jak sam zwykł o sobie mawiać „wariat - pasjonat”.

Dzięki owemu wariactwie, piłkarz/ prezes/ trener Sadlok „wypuścił w świat” aż czterech wychowanków, mogących pochwalić się debiutem w Ekstraklasie i tyle samo zawodników, którzy mieli okazję reprezentować barwy młodzieżowych drużyn reprezentacji Polski. Jednemu z nich udała się nawet sztuka gry w seniorskim zespole. Przy prezentowaniu perełek LKS-u najwłaściwsze wydaje się wykorzystanie gradacji, a więc stopniowania. Najmniejsze zasługi, wynikające z najmniejszej liczby wiosen, mają Bartłomiej Gajda, niegdyś występujący w juniorskich zespołach Górnika Zabrze i szkockiego Heart of Midlothian FC, a obecnie grający na poziomie III ligi w Pogoni Grodzisk Mazowiecki oraz Michał Jura, który zdecydował się na ostatni rok liceum wrócić do Pasjonata, po trwającej trzy lata przygodzie z akademią Zagłębia Lubin. Kolejny etap przeglądu otwierają piłkarze ze złotego rocznika 89’, Arkadiusz Gołąb oraz Mateusz Żyła. Obaj swój debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce zanotowali w barwach Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, a drugi z nich kilkukrotnie wystąpił w pierwszoligowym Podbeskidziu Bielsko – Biała. Ich rówieśnik, Paweł Budniak, pomimo gry w juniorach hiszpańskiego Murcia Deportivo CF i dwóch wejść na ekstraklasowe boiska w barwach ŁKS-u Łódź, zdecydował się zamienić trawę na halowe parkiety. Ruch okazał się „strzałem w dziesiątkę”, bowiem Budniak już zdążył wielokrotnie reprezentować nasz kraj na futsalowej arenie międzynarodowej, cztery razy zdobyć tytuły mistrza Polski, a także swego czasu zapracować na transfer do silnej europejskiej drużyny, jaką jest ukraińskie Urahan Iwano – Frankiwsk. Obecnie wychowanek LKS-u reprezentuje barwy nadwiślańskiego hegemona tej dyscypliny, Rekordu Bielsko – Biała, w którym jest jedną z czołowych postaci. Jednak jednogłośnie, największy sukces spośród wszystkich piłkarzy przez lata przewijających się przez Dankowice, odniósł syn prezesa Pasjonata, Maciej Sadlok. Reprezentując Ruch Chorzów, Polonię Warszawa, a obecnie Wisłę Kraków, rozegrał ponad 250 meczów w PKO Ekstraklasie, jak również 15 razy wystąpił w seniorskiej reprezentacji Polski.

Niestety, takim dorobkiem nie może pochwalić się jego brat Wojciech, mimo iż talentu także nie można było mu odmówić. Zdecydował się on jednak podążyć inną drogą, w wyniku czego obecnie realizuje się jako trener młodzieży w Podbeskidziu, kadrze Podokręgu Bielsko - Biała oraz własnej szkółce. Ponadto, Wojciech Sadlok od kilku lat na boisku pomaga kolegom z Dankowic, będąc niegdyś wybieranym najlepszym zawodnikiem klasy okręgowej oraz zdobywając statuetkę króla strzelców ligi. Zasiada on również w zarządzie Pasjonata.

Andrzej Sadlok nie ukrywa, że cieszy go fakt posiadania naturalnego następcy, gdyż jak sam stwierdził... 

– Powoli muszę już przygotowywać się do przekazania pałeczki. W następnym roku stuknie mi 45 lat nieprzerwanej prezesury, w trakcie której nie chodziłem na okrągło prosić się o pieniądze do gminy, jak zwykli to robić niektórzy działacze, tylko własnymi rękoma budowaliśmy ten klub. Od 14 lat nie byłem na wakacjach i czuję, że coraz bardziej zaczyna mi brakować odpoczynku. Martwi mnie jednak sytuacja, jaką zauważam już od dłuższego czasu. Młodzi ludzie niechętnie garną się do pomocy. W nowych pokoleniach zanika potrzeba pracy społecznej, przez co obawiam się o przyszłość klubu. My żyć wiecznie nie będziemy – stwierdza ikona Pasjonata.

Żeby jednak nie kończyć w tak smutnych nastrojach, dodaje: - Ale jeszcze nie odchodzimy. Jednym z moich największych marzeń jest stworzenie pierwszej, pilotażowej Wiejskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Dankowicach. Już 15 lat temu, razem ze śp. Prof. Romanem Trześniowskim z warszawskiego AWF-u przymierzaliśmy się do tego pomysłu. Mamy tutaj piękny teren między stadionem a strażnicą, gdzie chciałbym wybudować internat. Uczylibyśmy gry w piłkę, a także wychowywali zdolną młodzież. To jest nasz cel. Poza tym, wytrenowałem Wojtka i Maćka, więc teraz czas na wnuki – żartuje były szkoleniowiec swoich synów. – Nie wiem, czy Filip będzie mieć wystarczająco dużo talentu, aby zrobić wielką karierę. Za to Milan… Nigdy nie widziałem takiej lewej nogi u trzylatka! Najważniejsze jednak, aby obaj byli dobrymi ludźmi. Jeżeli tak się stanie, będę spełniony – kończy charyzmatyczny Andrzej Sadlok.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również