"Lepiej żeby w derbach było dwóch rannych". Symbol Górnika przed meczem z Piastem

20.11.2020

Dla wielu kibiców w regionie najważniejsze derby to mecze Górnika z Ruchem. Z racji nieobecności "Niebieskich" w piłkarskiej elicie, na pierwszy plan wysuwają się obecnie mecze zabrzan z Piastem Gliwice. - Dla mnie od kilku lat te spotkania mają szczególne znaczenie – mówi o wieczornych derbach Józef Dankowski, jeden z symboli wielkiego Górnika lat 80-tych.

Łukasz Laskowski/PressFocus

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest to, że związany z Knurowem były piłkarz i trener w ostatnich latach dwukrotnie pracował na Okrzei. Najpierw w latach 2003-2004, a następnie w 2007-2010 jako asystent. - Gdy byłem piłkarzem zawsze derby z Ruchem były najważniejsze. W ostatnich latach to się zmieniło. Raz, że z Ruchem Górnik dzisiaj nie zagra, ale też dlatego, że trzymam kciuki również za Piast. Mecze tych drużyn są więc dla mnie szczególne – mówi Dankowski, dla którego derbowa rywalizacja zawsze miała wyjątkowy smaczek. - Jako piłkarze żyliśmy wszyscy w jednym regionie, nieraz całkiem blisko siebie, w Zabrzu, Chorzowie, Katowicach. Kibice nas rozpoznawali, czasem się to przydawało. Na przykład przy przekraczaniu prędkości. Stróże prawa łaskawszym okiem patrzeli na nas, gdy kilka dni wcześniej wygrało się ważny mecz – wspomina specyfikę derbów nasz rozmówca.

Józef Dankowski był jednym z filarów wielkiej drużyny Górnika z lat 80-tych. Czterokrotnie w Zabrzu świętował mistrzostwo Polski, dołożył do tego także Superpuchar Polski. Największą przygodą były jednak mecze z Górnikiem Zabrze w europejskich pucharach. A wtedy Górnik nie rywalizował z byle kim, że przypomni się tylko spotkania z Realem Madryt, Juventusem czy też Bayernem Monachium. -.Największy niedosyt jest po dwumeczu z Juventusem. Spotkanie rewanżowe w Turynie rozstrzygnęło się właściwie w pierwszych minutach. U siebie przegraliśmy 0:1, w szóstej minucie rewanżu przegrywaliśmy już 0:3. Ale to tylko dlatego, że zbyt długo czekaliśmy na sygnał na rozgrzewkę. Przed meczem zaczynaliśmy się martwić we własnym gronie, że będzie mało czasu na rozgrzanie, a tu nagle sędzia zagwizdał, ale był to już gwizdek zapraszający na mecz. W błąd wprowadził nas jeden z zabrzańskich działaczy, może ich było za dużo na tym wyjeździe, który powiedział byśmy zaczekali, oni nas zaproszą, a tymczasem mamy małą halę i możemy się delikatnie porozciągać. Potem się musieliśmy w trakcie meczu rozgrzewać...

W Zabrzu w latach 80-tych stworzył się prawdziwy konglomerat gwiazd, że wspomnimy tylko Andrzeja Iwana, Jana Urbana, Roberta Warzychę. Dankowski jednak na tyle wpasował się w drużynę, że był także kapitanem górniczej jedenastki. Ale okoliczności, w jakich dowiedział się o tym fakcie z pewnością do codziennych nie należą. - Było to w sezonie 1987/1988. Jechaliśmy akurat pociągiem na mecz do Szczecina. Czekaliśmy na dworcu w Zabrzu, bo wtedy na dalekie wyjazdy jeździliśmy kuszetkami. Dotychczasowi kapitanowie, Bogdan Gunia, Andrzej Pałasz i Waldemar Matysik już wyjechali z klubu, albo się też szykowali do wyjazdu. Rada zespołu musiała wybrać więc następcę. Janek Urban, Andrzej Iwan, Rysiek Komornicki i Marek Majka zdecydowali, że ten zaszczyt mi przypadnie. Najpierw usłyszałem pytanie, „Dana, zostaniesz kapitanem. Zgadzasz się?” „To dla mnie zaszczyt” odpowiedziałem.

Na początku lat 90-tych Dankowski opuścił Zabrze, wyjechał do Grecji, grał w tamtejszym klubie AE Larisa. - Po przyjeździe na miejsce doznałem lekkiego szoku. Wyjeżdżałem z Polski, która przechodziła transformację, ale nie spodziewałem się, że zagranicą będzie to wyglądać jeszcze gorzej. Górnik był wówczas klubem lepiej zorganizowanym – wspomina Dankowski podając za przykład odnowę biologiczną czy też stan boisk. - Po pewnym czasie miałem dość Grecji.

Już wcześniej Dankowski miał okazję wyjechać do Turcji, jak też i za naszą zachodnią granicę. - Przy okazji meczu Bayern - Górnik mogłem zostać, ale to nie była propozycja klubu z Monachium (śmiech). Jesienią 1985 roku dostałem propozycję zostania w Niemczech od rodziny trenera Jerzego Musiałka. Miałem otrzymać pomoc, pojawiłaby się oferta piłkarska, ale się nie zdecydowałem. Byłem niespełna rok po ślubie – opowiada.

W Górniku Dankowski rozegrał blisko dwieście meczów ligowych. Z tym klubem jest przede wszystkim kojarzony, ale nie zapomina także o innych klubach, którym oddawał serce. - Górnik Zabrze to mój klub, ale także bacznie obserwuje co się dzieje w Piaście Gliwice czy Concordii Knurów, czyli klubach, z którymi również jestem związany. Górnik miał różne momenty, wzloty, upadki, ale rzetelna praca sztabu szkoleniowego dzisiaj daje efekt – mówi Dankowski, z niecierpliwością wyczekując dzisiejszych derbów. - Kto wygra? Lepiej żeby było dwóch rannych, niż jeden zabity – uśmiecha się były defensor. - Piast musi się przełamać, musi zdobyć przynajmniej jeden punkt. Natomiast Górnik po dobrym starcie doznał lekkiej zadyszki, ale w derbach na chwilę słabości nie może sobie pozwolić. Czekam na wieczór i liczę na bardzo ciekawy pojedynek – zaciera ręce na myśl o rozpoczynającym się o godzinie 20.30 spotkaniu.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również