Legia strzelała, Piast odpowiadał. "Zwycięski remis" gliwiczan przy Łazienkowskiej

29.11.2020

Piłkarze gliwickiego Piasta dwukrotnie zdołali odrobić straty w pojedynku z Legią Warszawa, dzięki czemu zdołali oni wywieźć bardzo ważny punkt ze stadionu dotychczasowego lidera tabeli. Bramki dla zespołu Waldemara Fornalika zdobyli dziś Piotr Malarczyk oraz Jakub Świerczok, który tym samym wpisał się na listę strzelców w trzecim ligowym meczu z rzędu. 

Rafał Rusek/PressFocus

- Na pewno zwycięstwa budują, szczególnie że zostały osiągnięte w dobrym stylu z wymagającymi przeciwnikami. To potwierdza, że drużyna wróciła na właściwe tory. Wcześniej były mecze, w których również graliśmy dobrze, ale nie wygrywaliśmy. Jestem jednak przekonany, że ten etap jest już za nami. Natomiast każdy następny mecz jest inny. Teraz jedziemy na boisko mistrza Polski i głównego kandydata do tytułu, ale po tych dwóch dobrych w naszym wykonaniu spotkaniach, będziemy chcieli podtrzymać swoją dyspozycję - tak przed dzisiejszym, bardzo ciekawie zapowiadającym się starciem przy Łazienkowskiej wypowiedział się szkoleniowiec Piasta Gliwice, Waldemar Fornalik.

Mimo tego, że w niedzielny wieczór w Warszawie miały się ze sobą zmierzyć pierwsza z ostatnią drużyną w ekstraklasowej tabeli, druga z wymienionych ekip wcale nie stała w tej rywalizacji na straconej pozycji. Tak jak wspominał na łamach oficjalnej strony klubowej trener „niebiesko-czerwonych”, jego podopieczni zaczynają już wychodzić z początkowego dołka, a ewentualne trzecie zwycięstwo z rzędu wywindowałoby zespół nawet na 11. miejsce w stawce. 

Dodatkowo gliwiczanie zapewne mieli z tyłu głowy fakt, że w trzech ostatnich spotkaniach przy Łazienkowskiej Piast zanotował dwie bardzo ważne wygrane oraz remis. Ale czy niedawnemu mistrzowi Polski udało się podtrzymać te naprawdę dobre serie? 

Początek meczu zdecydowanie nie poszedł po myśli przyjezdnych, gdyż już w 4. minucie Frantisek Plach musiał podjąć interwencję po groźnym uderzeniu zza pola karnego. Od tego momentu warszawianie rozpoczęli jednak jeszcze większy napór, który został udokumentowany jeszcze przed końcem pierwszego kwadransa gry. Wówczas Filip Mladenović popisał się dokładnym dośrodkowaniem z lewej strony boiska, które próbował zwieńczyć aktywny Bartosz Kapustka. Co prawda z jego pierwszą próbą poradził sobie jeszcze Plach, ale sparowanej przez niego piłki nie zdołał dokładnie przyjąć Jakub Czerwiński. Pomocnik Legii bardzo skrzętnie z tego skorzystał i umieścił futbolówkę tuż przy lewym słupku.

Przewaga gospodarzy nie podlegała dyskusji, natomiast goście długo prezentowali swoje gorsze oblicze, czyli te z początku aktualnie trwającego sezonu. Gliwiczanie nie byli w stanie zbyt często wyjść z piłką z własnej połowy, nie potrafili stworzyć składnej akcji w ofensywie i można było mieć obawę, że mecz ten zakończy się bardzo wysoką porażką podopiecznych Waldemara Fornalika. 

Na przekór jednak tym słowom, Piast w pewnym momencie zdołał w końcu wyjść na rywala wyższym pressingiem, a dodatkowo uczynił najlepszy możliwy użytek z pierwszego wykonywanego przez siebie rzutu rożnego, przez co w 29. minucie doprowadził do zaskakującego wyrównania. Wówczas Piotr Malarczyk wykorzystał dokładną wrzutkę kapitana Gerarda Badii, wyskoczył nad próbującym interweniować Artura Jędrzejczyka i pokonał Boruca mocnym strzałem głową.

Od tego momentu obraz gry przy Łazienkowskiej nieco się wyrównał, choć jeżeli należałoby wskazać drużynę, która miała w dalszych fragmentach meczu więcej z gry, byli to podopieczni Czesława Michniewicza. Warszawianie zaczęli ponownie coraz częściej dochodzić do głosu, a ich przewaga została udokumentowana w 57. minucie, gdy wrócili oni na prowadzenie poprzez skutecznie wykonany rzut karny. Placha do kapitulacji zmusił tym razem czeski napastnik Tomas Pekhart, który popisał się mocnym i celnym strzałem tuż przy prawym słupku. W tej sytuacji nie popisał się za to Jakub Czerwiński, bowiem to kapitan „niebiesko-czerwonych” sprokurował jedenastkę z powodu zagrania przez niego piłki ręką.

Na tym jednak emocje w stolicy się nie zakończyły, bowiem Piast nie odpuścił i ponownie strzelił gola w momencie, w którym raczej mało kto się tego spodziewał. W 79. minucie decydującą bramkę zdobył Jakub Świerczok, który idealnie przymierzył z dystansu i tym samym zdobył gola w trzecim kolejnym spotkaniu Ekstraklasy z rzędu. Mimo usilnych starań „Wojskowych” i licznych próbach ku temu, by wyjść po raz trzeci w tej rywalizacji na prowadzenie, ta sztuka już im się nie udała. 

Tym samym gliwiczanie podtrzymali swoją dobrą serię meczów przy Łazienkowskiej, a za sprawą zdobytego punktu zrównali się punktami z Wisłą Płock, Stalą Mielec oraz Podbeskidziem Bielsko-Biała. Z wpadki Legii bardzo mocno skorzystał za to inny zespół z województwa śląskiego - Raków Częstochowa - który po kilku tygodniach przerwy wrócił na fotel lidera tabeli. 

- Nie był to najlepszy mecz w naszym wykonaniu, natomiast konsekwentnie chcieliśmy realizować nasz cel. Byliśmy do bólu skuteczni i można powiedzieć, że wyciągnęliśmy maksa z tego spotkania. Ten punkt cieszy tym bardziej, że zdobyliśmy go z bardzo dobrą drużyną. Nie byliśmy najlepiej dysponowani, ale pogratulowałem zespołowi charakteru i konsekwentnego dążenia do celu. Jeśli jest takie określenie to można uznać to za zwycięski remis. Ważny punkt zdobyty na terenie mistrza Polski i lidera przed tą kolejką. Zwycięstwo prawdopodobnie nie było w naszym zasięgu - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener Waldemar Fornalik.

Legia Warszawa - Piast Gliwice 2:2 (1:1)

1:0 - Bartosz Kapustka 13’ 

1:1 - Piotr Malarczyk 29’

2:1 - Tomas Pekhart 57’ (k.)

2:2 - Jakub Świerczok 79’

Składy:

Legia: Boruc - Mladenović, Jędrzejczyk, Lewczuk, Juranović - Luquinhas, Kapustka, Martins (81’ Antolić), Karbownik (71’ Slisz), Wszołek - Pekhart. Trener: Czesław Michniewicz

Piast: Plach - Holubek, Czerwiński, Malarczyk, Konczkowski - Milewski (88’ Rymaniak), Sokołowski, Chrapek (64’ Alves), Badia (57’ Jodłowiec) - Świerczok, Steczyk. Trener: Waldemar Fornalik

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)

Żółte kartki: Martins, Kapustka (Legia) - Badia, Sokołowski (Piast)

Widzów: bez publiczności

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również