Legia Warszawa zasłużenie pokonała u siebie Piasta Gliwice 2:0 i odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu nad rywalem ze Śląska. Podopieczni Waldemara Fornalika właściwie nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji bramkowych, przez co wciąż pozostają bez wygranej na Łazienkowskiej.
Łazienkowska dalej nieszczęśliwa. Napastnicy wykończyli Piasta
Piłkarzom Piasta Gliwice nie udało się jeszcze odnieść zwycięstwa przy Łazienkowskiej. W dotychczas dziewięciu rozegranych spotkaniach na stadionie Legii, zespół ze Śląska zanotował dwa remisy (w sezonie 2015/2016 i 2016/2017) oraz aż siedem porażek. Chyba najbliżej wygranej Piast był jednak w 2012 roku, gdy po 30. minutach ówczesny beniaminek sensacyjnie prowadził z Legią dwoma bramkami. Ostatecznie tamten mecz zakończył się wygraną gospodarzy 3:2, a jedynymi piłkarzami, którzy mieli okazję zagrać we wspomnianym spotkaniu oraz w dzisiejszej kolejce, byli Michał Kucharczyk i Artur Jędrzejczyk.
Historia z pewnością nie przemawiała za Piastem, a dodatkowo na niekorzyść działał również fakt, że do Warszawy zespół udał się bez czterech podstawowych zawodników. Mikkel Kirkeskov, Joel Valencia, Patryk Dziczek i Michal Papadopulos muszą pauzować za nadmiar żółtych kartek. - Nie możemy powiedzieć, że nic się nie wydarzyło, bo to czwórka podstawowych zawodników. Zbiegło się to przed bardzo ważnym meczem z Legią, gdzie spotkają się drużyny sąsiadujące ze sobą w tabeli. Te osłabienia z pewnością nie ułatwiają nam zadania, ponieważ są to zawodnicy, którzy bardzo dużo wnoszą do naszej gry. Liczę jednak na to, a wręcz jestem o tym przekonany, że skład jaki wystawimy na mecz, będzie mocny i pozwoli nam rywalizować z Legią Warszawa jak równy z równym. Wierzę, że będziemy w stanie wywalczyć punkty i być może nawet pełną pulę – przyznał trener Fornalik na łamach oficjalnej strony klubowej.
Po pierwszej połowie niewiele wskazywało na to, że zespół z Gliwic przełamie kompleks Łazienkowskiej i dodatkowo wygra pierwsze wyjazdowe spotkanie od 30 lipca. W 20. minucie Legia wyszła bowiem na prowadzenie za sprawą Sandro Kulenovicia. Chorwat wykorzystał znakomite prostopadłe podanie od Dominika Nagy'a, wyprzedził interweniującego Urosa Koruna i otworzył wynik sobotniej rywalizacji. Co ciekawe, to nie pierwszy raz gdy młody zawodnik dał się we znaki zespołowi z Gliwic – 19-latek w ostatnim pojedynku tych drużyn wykorzystał decydującego karnego, pieczętującego awans jego drużyny do 1/8 finału Pucharu Polski.
Poza tą sytuacją na placu gry nie działo się jednak zbyt wiele – właściwie gol Kulenovicia był jedynym celnym strzałem gospodarzy w pierwszej połowie. Gliwiczanie również nie mieli zbyt wielu argumentów w ofensywie, a Radosława Majeckiego zmusili do interwencji jedynie w 41. minucie. Wówczas z zamieszania w polu karnym gości mógł skorzystać Aleksander Sedlar, ale jego strzał z główki leciał prosto w środek bramki i Majecki nie miał problemu z interwencją.
W drugiej połowie gospodarze starali się nadmiernie nie forsować tempa i skupili się przede wszystkim na obronie korzystnego rezultatu i ewentualnych atakach z kontry. Gliwiczanie z kolei wciąż prezentowali się słabo w ofensywie – w ich szeregach było widać brak pauzujących Valencii i Papadopulosa, a także Tomasza Jodłowca, który z powodu urazu zszedł z boiska już w 12. minucie. Gości było zaledwie stać na jeden niecelny strzał Sedlara z główki i zamiast próbować odrobić straty, Frantisek Plach musiał po raz drugi wyciągać piłkę z siatki. W 84. minucie Legia zrobiła najlepszy możliwy użytek ze swojej kontry - Cafu zagrał prostopadle do ustawionego na prawej stronie Sebastiana Szymańskiego, ten wypatrzył w polu karnym Carlitosa, a Hiszpan oddał pewny strzał obok interweniującego bramkarza. Wynik Legii mógł być jeszcze okazalszy, ale znakomitej okazji nie wykorzystał wprowadzony z ławki Cristian Pasquato.
W drugiej połowie wydarzyła się również jedna kotrowersja, która mogła zaważyć na wyniku w drugą stronę. Jeden z obrońców Legii Warszawa, William Remy, w 56. minucie zagrał piłkę ręką we polu karnym, ale sędzia Bartosz Frankowski po konsultacji z wozem postanowił nie dyktować jedenastki. - Wszyscy widzieli, że przy stanie 0:1 powinien być rzut karny. Sędzia Stefański, który wykartkował nas w Lubinie, tym razem był na wozie i nie przekazał głównemu arbitrowi, aby podszedł sprawdzić, czy było zagranie ręką. Wszyscy ją widzieli - przyznał zdenerwowany Waldemar Fornalik na pomeczowej konferencji prasowej.
Gliwiczanie powinni o tym spotkaniu jak najszybciej zapomnieć – chyba jedynym pozytywem w szeregach gości był debiut w Ekstraklasie Karola Stanka, którzy w 89. minucie zmienił bardzo niewidocznego Parzyszka. Piast tym samym nie wygrał dziesiątego kolejnego meczu przy Łazienkowskiej, a na przełamanie swojej złej wyjazdowej passy będzie musiał poczekać do przyszłego roku.
Legia Warszawa – Piast Gliwice 2:0 (1:0)
1:0 – Sandro Kulenović 20'
2:0 – Carlitos 84'
Składy:
Legia: Majecki – Hlousek, Remy, Jędrzejczyk, Vesović – Philipps (88' Pasquato), Cafu – Nagy, Szymański, Kucharczyk (88' Astiz) – Kulenović (65' Carlitos). Trener: Ricardo Sa Pinto
Piast: Plach – Pietrowski, Czerwiński, Korun, Konczkowski – Jagiełło (79' Gojko), Hateley, Sedlar, Jodłowiec (12' Sokołowski), Félix – Parzyszek (89' Stanek). Trener: Waldemar Fornalik
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Żółte kartki: Szymański, Vesović, Jędrzejczyk, Philipps (Legia) – Czerwiński, Korun, Sedlar (Piast)