Łazienkowska dalej nieszczęśliwa. Napastnicy wykończyli Piasta

15.12.2018

Legia Warszawa zasłużenie pokonała u siebie Piasta Gliwice 2:0 i odnieśli piąte zwycięstwo z rzędu nad rywalem ze Śląska. Podopieczni Waldemara Fornalika właściwie nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji bramkowych, przez co wciąż pozostają bez wygranej na Łazienkowskiej. 

Łukasz Laskowski/PressFocus

Piłkarzom Piasta Gliwice nie udało się jeszcze odnieść zwycięstwa przy Łazienkowskiej. W dotychczas dziewięciu rozegranych spotkaniach na stadionie Legii, zespół ze Śląska zanotował dwa remisy (w sezonie 2015/2016 i 2016/2017) oraz aż siedem porażek. Chyba najbliżej wygranej Piast był jednak w 2012 roku, gdy po 30. minutach ówczesny beniaminek sensacyjnie prowadził z Legią dwoma bramkami. Ostatecznie tamten mecz zakończył się wygraną gospodarzy 3:2, a jedynymi piłkarzami, którzy mieli okazję zagrać we wspomnianym spotkaniu oraz w dzisiejszej kolejce, byli Michał Kucharczyk i Artur Jędrzejczyk.

Historia z pewnością nie przemawiała za Piastem, a dodatkowo na niekorzyść działał również fakt, że do Warszawy zespół udał się bez czterech podstawowych zawodników. Mikkel Kirkeskov, Joel Valencia, Patryk Dziczek i Michal Papadopulos muszą pauzować za nadmiar żółtych kartek. - Nie możemy powiedzieć, że nic się nie wydarzyło, bo to czwórka podstawowych zawodników. Zbiegło się to przed bardzo ważnym meczem z Legią, gdzie spotkają się drużyny sąsiadujące ze sobą w tabeli. Te osłabienia z pewnością nie ułatwiają nam zadania, ponieważ są to zawodnicy, którzy bardzo dużo wnoszą do naszej gry. Liczę jednak na to, a wręcz jestem o tym przekonany, że skład jaki wystawimy na mecz, będzie mocny i pozwoli nam rywalizować z Legią Warszawa jak równy z równym. Wierzę, że będziemy w stanie wywalczyć punkty i być może nawet pełną pulę – przyznał trener Fornalik na łamach oficjalnej strony klubowej. 

Po pierwszej połowie niewiele wskazywało na to, że zespół z Gliwic przełamie kompleks Łazienkowskiej i dodatkowo wygra pierwsze wyjazdowe spotkanie od 30 lipca. W 20. minucie Legia wyszła bowiem na prowadzenie za sprawą Sandro Kulenovicia. Chorwat wykorzystał znakomite prostopadłe podanie od Dominika Nagy'a, wyprzedził interweniującego Urosa Koruna i otworzył wynik sobotniej rywalizacji. Co ciekawe, to nie pierwszy raz gdy młody zawodnik dał się we znaki zespołowi z Gliwic – 19-latek w ostatnim pojedynku tych drużyn wykorzystał decydującego karnego, pieczętującego awans jego drużyny do 1/8 finału Pucharu Polski. 

Poza tą sytuacją na placu gry nie działo się jednak zbyt wiele – właściwie gol Kulenovicia był jedynym celnym strzałem gospodarzy w pierwszej połowie. Gliwiczanie również nie mieli zbyt wielu argumentów w ofensywie, a Radosława Majeckiego zmusili do interwencji jedynie w 41. minucie. Wówczas z zamieszania w polu karnym gości mógł skorzystać Aleksander Sedlar, ale jego strzał z główki leciał prosto w środek bramki i Majecki nie miał problemu z interwencją. 

W drugiej połowie gospodarze starali się nadmiernie nie forsować tempa i skupili się przede wszystkim na obronie korzystnego rezultatu i ewentualnych atakach z kontry. Gliwiczanie z kolei wciąż prezentowali się słabo w ofensywie – w ich szeregach było widać brak pauzujących Valencii i Papadopulosa, a także Tomasza Jodłowca, który z powodu urazu zszedł z boiska już w 12. minucie. Gości było zaledwie stać na jeden niecelny strzał Sedlara z główki i zamiast próbować odrobić straty, Frantisek Plach musiał po raz drugi wyciągać piłkę z siatki. W 84. minucie Legia zrobiła najlepszy możliwy użytek ze swojej kontry - Cafu zagrał prostopadle do ustawionego na prawej stronie Sebastiana Szymańskiego, ten wypatrzył w polu karnym Carlitosa, a Hiszpan oddał pewny strzał obok interweniującego bramkarza. Wynik Legii mógł być jeszcze okazalszy, ale znakomitej okazji nie wykorzystał wprowadzony z ławki Cristian Pasquato.

W drugiej połowie wydarzyła się również jedna kotrowersja, która mogła zaważyć na wyniku w drugą stronę. Jeden z obrońców Legii Warszawa, William Remy, w 56. minucie zagrał piłkę ręką we polu karnym, ale sędzia Bartosz Frankowski po konsultacji z wozem postanowił nie dyktować jedenastki. - Wszyscy widzieli, że przy stanie 0:1 powinien być rzut karny. Sędzia Stefański, który wykartkował nas w Lubinie, tym razem był na wozie i nie przekazał głównemu arbitrowi, aby podszedł sprawdzić, czy było zagranie ręką. Wszyscy ją widzieli - przyznał zdenerwowany Waldemar Fornalik na pomeczowej konferencji prasowej.

Gliwiczanie powinni o tym spotkaniu jak najszybciej zapomnieć – chyba jedynym pozytywem w szeregach gości był debiut w Ekstraklasie Karola Stanka, którzy w 89. minucie zmienił bardzo niewidocznego Parzyszka. Piast tym samym nie wygrał dziesiątego kolejnego meczu przy Łazienkowskiej, a na przełamanie swojej złej wyjazdowej passy będzie musiał poczekać do przyszłego roku. 


Legia Warszawa – Piast Gliwice 2:0 (1:0)
1:0 – Sandro Kulenović 20'
2:0 – Carlitos  84'

Składy:
Legia:
Majecki – Hlousek, Remy, Jędrzejczyk, Vesović – Philipps (88' Pasquato), Cafu – Nagy, Szymański, Kucharczyk (88' Astiz) – Kulenović (65' Carlitos). Trener: Ricardo Sa Pinto
Piast:  Plach – Pietrowski, Czerwiński, Korun, Konczkowski – Jagiełło (79' Gojko), Hateley, Sedlar, Jodłowiec (12' Sokołowski), Félix – Parzyszek (89' Stanek). Trener: Waldemar Fornalik

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Żółte kartki: Szymański, Vesović, Jędrzejczyk, Philipps (Legia) – Czerwiński, Korun, Sedlar (Piast)

źródło: własne/piast-gliwice.pl
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również