Kolejny 20-latek w zespole Górnika. „Spełniam marzenia”

25.11.2020

Na swój występ od pierwszej minuty w Ekstraklasie musiał trochę poczekać, bo do Górnika Zabrze trafił latem 2019 roku. - Nie byłem jednak niecierpliwy. Nie mam takiego charakteru. Wiedziałem jaki jest plan na mnie – mówi 20-letni Michał Rostkowski, który dopiero w niedawnym meczu ze Śląskiem Wrocław wyszedł w podstawowym składzie zabrzan i za to spotkanie zebrał bardzo pochlebne recenzje.

Damian Kosciesza/PressFocus

A trzeba brać poprawkę na to, że gdyby nie absencje kilku podstawowych piłkarzy, to Rostkowski być może w tym meczu od pierwszej minuty również by nie zagrał. Zaprezentował się jednak z dobrej strony, dostał kolejną szansę w derbach z Piastem Gliwice. Teraz trener Marcin Brosz będzie miał już większe pole manewru. - Rywalizacja w zespole u nas jest bardzo duża. Każdy się stara na treningach, bo wie, że nagrodą jest występ w meczu ligowym. Ja również chciałbym w kolejnych spotkaniach grać – mówi obiecujący pomocnik.

Kibic w szatni Górnika

Rostkowski ma do tej pory na swoim koncie trzy mecze w PKO Ekstraklasie. Debiutował jeszcze w ubiegłym sezonie, w marcowym meczu z Lechem Poznań na wyjeździe. Wtedy pojawił się na boisku na ostatnich dziesięć minut. - Teraz spełniam swoje marzenia – mówi o występach od pierwszej minuty w spotkaniach przeciwko Śląskowi Wrocław i Piastowi Gliwice. - Wymagam od siebie wiele, więc na pewno w stu procentach nie jestem zadowolony z tych meczów. Wiem, że stać mnie na więcej. Chociażby pod względem gry w ofensywie mogę zespołowi dać więcej. Tutaj na pewno stać mnie na więcej – ocenia swoje pierwsze występy ligowe w tym sezonie 20-letni gracz.

Jak sam przyznaje Michał dla niego występy w niedawnych spotkaniach to było spełnienie jednego z piłkarskich marzeń. - Zagrać w Ekstraklasie, i to jeszcze w Górniku, przed zabrzańską publiką – mówi pochodzący z Rudy Śląskiej gracz. Co prawda tego ostatniego celu nie udało się osiągnąć, ale formalnie debiut na stadionie Górnika ma za sobą. - Nie czułem żadnego stresu, czy negatywnych emocji z tym związanych. Noc przed wyjazdowym meczem ze Śląskiem normalnie przespałem. Był delikatny stresik, ale on mnie w takich sytuacjach jedynie dodatkowo buduje - opowiada z uśmiechem.

Michał jako młody chłopak skupiał się przede wszystkim na swoim rozwoju piłkarskim, mocno kibicował jednak przy tym zabrzanom. Na Roosevelta - w roli kibica - bywał jeszcze na starym stadionie, czy to z tatą, czy z kolegami. - Ale nie podawałem piłek na meczach Górnika. To mnie ominęło. A jeszcze nie tak dawno ekscytowałem się występami tych piłkarzy, których później spotkałem w dorosłej szatni Górnika. To było przeżycie... – przyznaje.

Kuźnia talentów z Wirku

Rostkowski - o czym pewnie mało kto wie - jest wychowankiem Wawelu Wirek. W tym klubie pierwsze swoje piłkarskie kroki stawiali chociażby Martin Konczkowski i Kamil Grabara, a teraz do tego grona należy dopisać właśnie Michała. Najwięcej jednak czasu spędził i najmocniej jest kojarzony z MSPN Górnikiem Zabrze. Ostatni  rok przygotowań do seniorskiej piłki spędził jednak w Stadionie Śląskim Chorzów. - To była decyzja moja i moich rodziców, wtedy na podobny krok zdecydowało się kilku kolegów z Zabrza – wspomina młody pomocnik. - Gdy Michał trafił do nas, to nie wybijał się fizyką. Trafił do nas do grupy juniora młodszego, ale początkowo nie grał zbyt wiele. Rocznik 2000 był u nas mocny, mieliśmy kilku lepszych chłopaków na jego pozycje, ale Michał się nie poddawał – wspomina Tomasz Osowski, trener Michała z czasów Stadionu. - Michał raz grał, raz nie grał, ale zajęć żadnych nie opuszczał. Był bardzo pracowity i sumienny. Pod tym względem nie można mu było niczego zarzucić – dodaje.

Po kolejnych miesiącach sytuacja w chorzowskiej drużynie zmieniła się na korzyść naszego rozmówcy. Wybijający się zawodnicy z rocznika 2000 ze Stadionu Śląskiego: Patryk Ochman, Patryk Matysek i Kacper Kubasiak, przenieśli się do Cracovii, a Rostkowski wywalczył miejsce w podstawowym zespole grającym w juniorach starszych. - Potem  wszystko potoczyło się dość szybko. Na pewno Michał się wyróżniał, ale było w tym zespole 2-3 chłopaków, po których spodziewałbym się, że wcześniej zadebiutują w ekstraklasie – przyznaje trener Stadionu Śląskiego.

W przypadku Michała trudno mówić o jednym przełomowym momencie w jego dotychczasowej przygodzie z piłką. W każdym z dotychczasowych miejsc, w którym się znajdował ciężko pracował. - I bardzo sumiennie, nigdy nie podnosił głowy zbyt wysoko. Normalny chłopak, któremu sodówka nie grozi – ocenia trener Jacek Trzeciak, który na młodego pomocnika trafił w Rybniku.

Tata kibicem numer jeden

To właśnie były piłkarz Polonii Bytom mocno postawił na młodego "Rostiego". Systematycznie budował jego pozycję w drużynie, dzięki czemu Rostkowski już w sezonie 2018/2019 zaliczył 28 występów ligowych. - Michał mocno pracował, zwłaszcza w okresie przygotowawczym, nie bałem się więc na niego postawić – wspomina Trzeciak, który ostatecznie drużyny z Rybnika nie zdołał utrzymać w drugiej lidze. Trudno obarczać za to jego młodego pomocnika, ale pod koniec sezonu i on obniżył loty. - W końcówce sezonu Michał notował spadek formy, to było mocno zauważalne. Mnie to irytowało, ale z drugiej strony pokazywało jego... dojrzałość. Otóż, związane to było z przygotowaniami do matury, jak i samym egzaminem dojrzałości. Mnie to może wówczas złościło, ale Michał pokazywał, że ważna jest też dla niego nauka i nawet mając przed sobą tak ważny piłkarski cel nie zamierza całkowicie zapominać o innych priorytetach – opowiada trener.

O nauce Michał nie zapomina nawet po przenosinach do ekstraklasowego Górnika. Kontynuuje edukacje na studiach we Wrocławiu, ale futbol dla niego sprawa pierwszorzędna. - Trzeba mieć jednak jakiś plan, gdyby z piłką zupełnie nie wyszło – zauważa z rozsądkiem. Teraz chce "łapać" kolejne szanse w zespole trenera Marcina Brosza. - Wiedziałem, że na debiutanckie minuty w Zabrzu będę musiał poczekać, ale trener Brosz i cały Górnik mieli plan na mnie, na moją grę, na taktykę. Pracowałem sumiennie i czekam na kolejne szanse – mówi ze spokojem gracz Górnika.

Takiego spokojnego podejścia Michał nauczony został w domu. - Najpierw zawsze coś przemyślę, potem działam. Raczej należę do spokojnych i racjonalnych osób – charakteryzuje siebie poza boiskiem 20-latek. Racjonalne podejście do życia zaszczepił w nim zwłaszcza tata. - To mój pierwszy i najważniejszy kibic – opowiada młody zawodnik. Gdy będąc jeszcze graczem ROW Rybnik drużyna Michała grała w Grudziądzu, ojciec był na meczu. Gdy ROW grał w Stargardzie, było podobnie. Swoją pasję piłkarską przelał na syna, bo talentu piłkarskiego nie miał. - Jak mecz pójdzie mi dobrze, to ojciec rzecz jasna pochwali, gdy jednak jest gorzej, to nie ściemnia. Nie boi się mnie skrytykować. Twarda, śląska szkoła. Nie szczędzi mi ostrych słów, ewentualnie wskaże co należy poprawić, ale na mnie to pozytywnie działa – dodaje pomocnik Górnika.

Przeczytaj również