Kupiłby auto za długi

04.08.2008
Marcin Radzewicz nadal nie znalazł nowego pracodawcy i wciąż nie doczekał sie zaległych pieniędzy, których nie wypłaciła mu bytomska Polonia.
Lewonożny pomocnik nie doszedł do porozumienia, odnośnie przedłużenia kontraktu z Polonią. Działacze klubu z Bytomia tłumaczyli, że Marcin Radzewicz żąda zbyt dużych pieniędzy. Zdaniem samego zawodnika problemem nie była wysokość nowego kontraktu, lecz zaległości. - Szkoda, że działacze nie przyznali się ile wiszą mi pieniędzy. Uczciwie zarobionych na boisku pieniędzy! - irytuje się "Radza" i zaznacza, że jeśli podliczyć pensje razem z premiami meczowy, to kwota jest niemała. - Mógłbym za nią konkretny samochód sobie kupić - nie ukrywa Radzewicz.

Problem długów już na początku pracy w Bytomiu poruszył Marek Motyka. - Polonia otrzymała ostatnią szansę, aby sobie poradzić z pewnymi sprawami. Nie może być tak, że klub z ekstraklasy nie płaci piłkarzom albo trenerowi - podkreślił nowy szkoleniowiec. Szefostwo klubu zapewnia, że pokryje zobowiązania. - Każdy otrzyma należne pieniądze - zaznacza prezes Damian Bartyla.

27-letni Radzewicz do sezonu przygotowuje się tymczasem z rezerwami GKS Jastrzębie i rozgląda za nowym pracodawcą. - Treningi są ciekawsze niż te prowadzone przez niektórych trenerów w ekstraklasie - przyznaje. Ostatnio nazwisko byłego zawodnika Polonii łączono ponownie z Piastem Gliwice (grał w tym klubie). Lewy pomocnik przydałby się także Ruchowi Chorzów. - Nikt do mnie z tych klubów nie dzwonił. Odzywali się jednak działacze i trenerzy z innych miast. Moja przyszłość powinna się wyjaśnić w tym tygodniu - dodaje Marcin.
autor: Krzysztof Kubicki

Przeczytaj również