Kręcina: Będę w Piaście tak długo, aż zagra w Lidze Mistrzów.

19.12.2014
 -  Ostatnio znajomy zapytał mnie, jak długo będę w Piaście. Odpowiedziałem mu, że to przede wszystkim zależy od władz klubu, ale z mojego punktu widzenia będę dotąd, aż Piast zagra w Lidze Mistrzów. Oczywiście powiedziałem to na wyrost, ale to jest cel, do którego Piast musi dążyć - mówi w obszernym wywiadzie dla Sportu Śląskiego dyrektor generalny Piasta Gliwice Zdzisław Kręcina
Łukasz Sobala/Press Focus
Rafał Kędzior: Panie dyrektorze, widział Pan ten film?


Zdzisław Kręcina: Widziałem, sama prawda. A ten taniec w szatni Stadionu Śląskiego, to była kwestia zakładu z Mariuszem Lewandowskim. Sprawa była prosta, jak będzie awans, to zatańczę i obietnicę musiałem wypełnić. Potem musiałem oddać garnitur do pralni, ale dla takich chwil warto nawet stracić część garderoby.

Ten materiał powstał, kiedy kandydował Pan na prezesa PZPN, teraz należałoby napisać kolejny rozdział. Zdzisław Kręcina - dyrektor generalny Piasta Gliwice. Na czym tak na prawdę polega Pańska praca w klubie?

- Jestem łącznikiem między zarządem, a drużyną. Trochę mniej w porównaniu do poprzednich miejsc pracy zajmuje mi praca administracyjna. Ja mam po prostu stworzyć jak najlepsze warunki pierwszej drużynie, by osiągnęła sukces.

W te kompetencje wchodzą też kwestie sportowe? Pan też wyszukuje kandydatów do gry w Piaście i negocjuje z nimi warunki umowy?

- Negocjacje to już jest rola Prezesa, ale nie ukrywam, że jeśli chodzi o kwestie personalne, to prezes skorzystał z kilku moich podpowiedzi. Jeśli chodzi o najbliższe okienko transferowe, to analizy są prowadzone na bieżąco. Ja jestem zwolennikiem tego, żeby nie sprowadzać gwiazd, ale eliminować najsłabsze ogniwa.

Konkretnie, jacy zawodnicy trafili do Piasta przy Pana udziale?

- Na bazie mojego doświadczenia i obserwacji uznałem, że będzie nam potrzebny zawodnik w środku pola. Byliśmy blisko zakontraktowania na tę pozycję reprezentanta Czarnogóry, ale ostatecznie nie mógł do nas przyjść. Korzystając z prywatnych kontaktów odnalazłem Konstatnina Vassiljeva, zarekomendowałem go i myślę, że ten reprezentant Estonii nie sprawia nam zawodu. Przecież już jako piłkarz Piasta, nie będąc zawsze w pełni zdrowy rozegrał komplet meczów w reprezentacji swojego kraju, to też o czymś świadczy.

To prawda, że Estończyk odrzucił ofertę innego klubu? Ofertę 4 krotnie wyższą jeśli chodzi o finanse niż propozycja Piasta?

- Prawda. Pracując jeszcze w PZPN-em miałem zawsze dobre kontakty z federacjami państw wschodnich, w tym także Estonii. Aby przekonać Vassiljeva wykorzystałem trochę prywatny kanał i Kostja jest u nas. Gdyby chodziło o zawodnika na inną pozycję pewnie nie byłbym aż tak zdeterminowany, ale właśnie kogoś takiego potrzebowaliśmy. Zresztą późniejsze mecze to udowodniły.

Janczyka dla Piasta też podobno Pan wymyślił?

- Tak, to jest do tej pory moje największe osiągnięcie w Piaście. Chciałem udowodnić wszystkim tym, którzy w niego zwątpili, że w Piaście nie tylko zapomni o swoich problemach pozasportowych, ale też wróci do wysokiej formy na boisku i będzie pełnoprawnym członkiem rodziny Piasta. Myślę, że na wiosnę pokaże pełnie swych umiejętności.

Skoro rozmawiamy o personaliach. Kamil Wilczek do kadry - to Pana słowa. Wyrwało się, czy faktycznie widzi Pan Wilczka w reprezentacji Adama Nawałki?

- Nie, nie wyrwało się absolutnie. Ja jestem prawie na każdym treningu, widzę potencjał każdego z chłopaków. Uważam, że Wilczek wcale nie musi na wiosnę przegrać rywalizacji o kadrę z zawodnikami Ekstraklasy, ale nawet świetnie zapowiadającym się Milikiem. Kamil, to nie tylko bardzo pożyteczny zawodnik dla drużny, ale też skuteczny strzelec. Bez cienia ironii uważam go za kandydata do kadry, w Piaście znalazł się na krzywej wznoszącej.

Na drugiem biegunie znajduje się Ruben Jurado. Hiszpan chętnie dzieli się swoimi negatywnymi emocjami z mediami. W wywiadzie dla Weszło stwierdził wprost, że nie zasługuje na miejsce na którym się znajduje. Jaka jest jego przyszłość w Piaście?

- To, że swoimi odczuciami dzieli się z prasą mi nie przeszkadza. Ma prawo być rozgoryczony, że nie jest teraz podstawowym zawodnikiem. Ruben nie jest w stuprocentowej dyspozycji, bo ma pewien ukryty uraz, który mu przeszkadza. Poza tym, ma wyraźną obniżkę formy w porównaniu do poprzedniego sezonu. To nie jest zawodnik, którego stać regularnie na taką skuteczność jaką pokazał w poprzednim sezonie. Ale wierzymy w niego, przedłużył kontrakt zresztą na bardzo dobrych warunkach, więc może wiosna będzie należała do niego. Nie ma mowy o wypożyczeniu go do innego klubu. Musimy być fair w stosunku do niego.

Nie trudno zauważyć, że kosztem Jurado gra Zivec…i wszystko jasne, przecież Pana miejsce urodzenia to Żywiec.

- (śmiech) Ja wiem, że mnie wszyscy kojarzą z Żywcem, ale Sasza nie ma z tym nic wspólnego.

Miejsce Piasta poza pierwszą ósemką to dla Pana rozczarowanie?

- Tak, miejsce w dolnej połowie tabeli to dla mnie rozczarowanie. Ja liczyłem, że drużyna przed przerwą zimową będzie miała 27-28 punktów. Do rangi najważniejszego meczu sezonu urósł ostatni mecz z Pogonią, dlatego cieszę się, ze go wygraliśmy i do zakładanego limitu brakuje tylko 1 oczka.

Jak z Pana hiszpańskim - nie ma problemu z komunikacją między Panem, a piłkarzami i sztabem szkoleniowym?

- Angielski w tej drużynie jest przeważający, doszedł rosyjski, a ja w tych językach rozmawiam. Poza tym większość obcokrajowców w tym trener Angel Perez Garcia stara się mówić po polsku.

Był taki moment w tej rundzie, kiedy głośno mówiło się o tym, że pozycja trenera jest zagrożona. Angel Perez Garcia, to jest trener dla Piasta na wiele lat?

- Przede wszystkim chce uciąć spekulacje. Absolutnie nie było momentu, aby ktoś w klubie myślał o zmianie trenera. Na trybunach podczas naszych meczów pojawiali się na różni trenerzy, ale były to wizyty towarzyskie. Z Tomkiem Hajto, czy Radkiem Mroczkowskim znam się od lat. Pewnie kiedyś nadejdzie taki moment, że będziemy szukali następcy, ale póki co na pewno o tym nie myślimy.

Angel Perez Garcia stał się niemal ikoną ekstraklasy jeśli chodzi o aktywność na portalach społecznościowych. Władze klubu śledzą wpisy trenera?

- Ja nie chciałbym się na ten temat wypowiadać, bo nie jestem absolutnie fachowcem w tym zakresie.  Chociaż przecież ktoś założył mi profil na Facebooku, na który zaglądam sporadycznie. Kiedyś nawet koleżanka z jednego z klubów Ekstraklasy zapytała mnie jaka agencja prowadzi mój profil, bo tak się jej podoba sposób w jaki jest prowadzony. Ja nawet nie wiem kto za tym stoi, ale nie robię z tego tematu żadnego problemu.

Nie martwi pana frekwencja na meczach Piasta?

- To jest moje największe rozczarowanie, ale jeszcze nie znam odpowiedzi na pytanie dlaczego tak jest. Zimą będziemy realnie nad tym pracować. Klub wychodzi do najmłodszych, nasi pracownicy promują Piasta wśród przedszkolaków, ale to wyniki przyniesie dopiero za kilka lat. Nawet jeśli sam Piast ma mało kibiców, to dziwi mnie, że nawet z ciekawości ludzie nie przychodzą zobaczyć jak wypadnie Legia, Wisła,czy Lech. Na pewno wpływu na frekwencje nie ma za wysoka cena biletu.

Kiedyś w ramach obowiązków był Pan na każdym meczu reprezentacji, teraz na spotkaniach kadry pan bywa?

- Czasami tak, ale mam teraz tyle pracy w klubie, ze trudno mi być na każdym meczu reprezentacji. Oczywiście za kadrę Nawałki trzymam kciuki, ale z drugiej strony cieszę się, że mogę wraz z zarządem i radą nadzorczą brać udział w budowaniu drużyny na co dzień. Zaczynając od Soły i Koszarawy Żywiec, potem szybko zacząłem zajmować się reprezentacją, ale brakowało mi tego jądra ligi czyli pracy w klubie Ekstraklasowym. Teraz całe serce poświęcam Piastowi.

Co pan czuł widząc reprezentację wygrywającą z Niemcami przy komplecie publiczności na pięknym Stadionie Narodowym. Z tą całą otoczką medialną, którą kreuje PZPN?

- To jest jakaś rzecz, która cieszy. Ale zauważmy, że kiedy ja pracowałem w związku infrastruktura była uboga, a i tak robiliśmy cuda, aby wizerunek i oprawa meczu były odpowiednie. Wtedy skupialiśmy się na tym co na boisku, a nie na tej całej otoczce, która towarzyszy meczowi. Wiele złego w tamtym czasie zrobiły wydarzenie podczas pamiętnego finału Pucharu Polski w Bydgoszczy, a przecież wtedy nikt nie chciał tego finału zorganizować. Ale ciesze się patrząc na to co jest dziś, bo nie wierzyłem, ze doczekam w Polsce tak ładnych stadionów.

Widzi Pan realny zmiany w Polskiej piłce?

- Zbyszek Boniek skupił wokół siebie bardzo doświadczonych ludzi z branży dziennikarskiej, chociażby ze świetnie panu znanym Januszem Basałajem na czele. Oczywiście ta otoczka była potrzebna, bo PZPN był źle postrzegany. Wynikało to na przykład z tej złej infrastruktury i Pucharu Polski od którego się wszystko zaczęło. Wizerunkowi bardzo pomógł mecz z Niemcami, ale teraz trzeba jeszcze doprowadzić sprawę do końca. To nie jest tak, że teraz tylko wygrywamy, a kiedyś przegrywaliśmy. Ja przeżyłem awans do Mistrzostwa Świata w Meksyku, Mistrzostw Świata w Korei i Japonii oraz Mistrzostw Świata w Niemczech. Powiem Panu, że podczas narady sekretarzy generalnych UEFY w 2001 roku mogłem chodzić z głową podniesioną do góry i zaszpanować, bo wszyscy mi gratulowali awansu. Polska wtedy jako pierwszy kraj wywalczyła awans na MŚ.

Może Wam zabrakło właśnie takiej dobrej współpracy z mediami i odpowiedniego sprzedania tego sukcesu?

- Coś w tym jest. Paweł Janas w eliminacjach wygrał wszystkie mecze oprócz tych z Anglią. Kiedy na konferencji prasowej wszyscy się z tego cieszyliśmy jeden z dziennikarzy stwierdził, że awans wywalczony był w kiepskim stylu. Nie udało się zrobić jednej rzeczy. Udokumentować tej dobrej gry w eliminacjach podczas samych mistrzostw. Czasami myślę, ze lepiej byłoby przegrać w barażu np. z Niemcami, niż wracać do kraju po słabym występie na Mistrzostwach Świata

Pana zdaniem Zbigniew Boniek będzie prezesem PZPN-u przez kolejną kadencję?

- Dla mnie sytuacja jest klarowna. Jeśli we Francji na finałach ME Polska odniesie sukces, to myślę, że ma spore szanse. Zresztą gdyby podczas Euro 2012 drużyna odniosła sukces, to też ten wizerunek byłby inny. Wracając do kadry Nawałki, to pierwszy raz w meczu z nami Niemcy nie mieli szczęścia. Muszą jednak za tym pójść dobre mecze z Irlandią itd. Ja się przede wszystkim cieszę, ze zwycięstwa z Gruzją, bo grało nam się tam bardzo ciężko. Sam byłem świadkiem ciężkich meczów w Gruzji. Cieszę się, ze Polska ma już ten mecz za sobą. Patrząc na naszą grupę realnie, wolałbym jednak zwycięstwo ze Szkocją i remis z Niemcami. To do końca będą ciekawe eliminacje, ale jeśli nasza drużyna utrzyma formę, to o awans jestem spokojny.

Na koniec proszę powiedzieć, czy praca w Piaście, to jest dla pana projekt długofalowy, czy tylko przystanek w drodze do innego miejsca?

- Ostatnio znajomy zapytał mnie, jak długo będę w Piaście. Odpowiedziałem mu, że to przede wszystkim zależy od władz klubu, ale z mojego punktu widzenia będę dotąd, aż Piast zagra w Lidze Mistrzów. Oczywiście powiedziałem to na wyrost, ale to jest cel, do którego Piast musi dążyć.

Rozmawiał:
Rafał Kędzior
źródło: SportSlaski.pl
autor: Rafał Kędzior

Przeczytaj również