Koszmar z ulicy Okrzei. Piast rozgromiony przez pucharowicza

04.10.2020

Piłkarze Piasta Gliwice pozostają na dnie ekstraklasowej tabeli, a ich fatalną formę tylko potwierdziło dzisiejsze spotkanie z Lechem Poznań. Podopieczni Waldemara Fornalika, który wrócił na ławkę trenerską po kilkutygodniowej przerwie, przegrali u siebie z rozpędzonym Lechem Poznań aż 1:4. Jedyną bramkę dla gospodarzy zdobył Michał Żyro, który skutecznie wyegzekwował rzut karny w końcówce spotkania. 

Marcin Bulanda/PressFocus

Pomijając starcie świetnie spisujących się do tej pory zespołów z Zabrza i Lubina, jako inny hit szóstej kolejki z pewnością trzeba było uznać pojedynek dwóch pucharowiczów. Piast Gliwice oraz Lech Poznań podchodziły jednak do niedzielnego meczu w absolutnie odmiennych nastrojach. Zawodnicy z Wielkopolski sprawili w miniony czwartek ogromną radość polskim kibicom, wygrywając na wyjeździe z belgijskim Charleroi i zapewniając sobie tym samym promocję do fazy grupowej Ligi Europy. Gliwiczanie z kolei wciąż nie mogli pochwalić się choćby jednym zwycięstwem w tym sezonie Ekstraklasy, w efekcie czego podchodzili do niedzielnego pojedynku jako ostatni zespół w ligowej tabeli.

Dodatkowo Piast w starciu z „Kolejorzem” musiał sobie radzić bez kilku podstawowych zawodników, na czele z liderem defensywy Jakubem Czerwińskim, wciąż kontuzjowanym Jakubem Świerczokiem czy też podstawowym młodzieżowcem - Dominikiem Steczykiem. Na szczęście jednak dla zawodzącego do tej pory klubu, po dłuższym oczekiwaniu na ławkę trenerską powrócił Waldemar Fornalik, który uzyskał negatywny wynik na obecność koronawirusa i tym samym zakończył swoją 2,5-tygodniową przymusową izolację. 

Szkoleniowiec nie mógł jednak uznać swojego powrotu do udanych, gdyż Frantisek Plach już po sześciu minutach musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Wówczas Dani Ramirez dokładnie dośrodkował piłkę z rzutu rożnego, tor lotu przedłużył Vasyl Kravets, a futbolówka trafiła tuż pod nogi Lubomira Satki. Słowak nie zakończył jednak tej akcji strzałem, gdyż błyskawicznie zgrał piłkę do lepiej ustawionego Jakuba Modera, a ten poradził sobie z Arkadiuszem Pyrką i pokonał bramkarza mocnym strzałem przy prawym słupku.

Trafienie to niejako potwierdziło dominację przyjezdnych w pierwszych minutach, gdyż zawodnicy trenera Żurawia od początku narzucili rywalowi swój styl gry i prezentowali znacznie więcej jakości w ofensywnych poczynaniach. Mimo to poznaniacy mogli mieć do siebie pewne pretensje, a szczególnie Michał Skóraś, bo to on miał znakomitą okazję na podwojenie korzystnego wyniku. W 17. minucie skrzydłowy dostał idealne prostopadłe podanie i doszedł do sytuacji sam na sam z Plachem, ale w kluczowym momencie zabrakło mu zimnej krwi. W końcu młody skrzydłowy najpierw nie zdołał minąć wychodzącego bramkarza, a następnie nie udało mu się zgrać piłki do znajdującego się na czystej pozycji Ishaka. Wspominając już o szwedzkim napastniku, on także miał dogodną okazję na zdobycie gola, ale golkiper Piasta wyczuł intencję strzelającego i sparował nogą jego uderzenie na rzut rożny.

W 43. minucie lechici dopięli jednak swego, a w akcji bramkowej na 0:2 pokazali, w jaki sposób należy przeprowadzać szybkie kontry. Cała sytuacja zaczęła się bowiem od… rzutu rożnego Piasta, po którym Mikael Ishak wyekspediował piłkę dalekim wykopem na połowę rywala. Tam ze świetnej strony pokazał się z kolei Jakub Kamiński, który najpierw przeprowadził bardzo szybki rajd prawą stroną boiska, a po chwili dostrzegł znajdującego się w okolicach szesnastego metra Daniego Ramireza. Hiszpan postanowił nie czekać na rozwój wypadków i w odpowiednim momencie przerzucił piłkę nad interweniującymi Kristopherem Vidą oraz Frantiskiem Plachem. 

Rezultat 2:0 utrzymał się już do końca pierwszej połowy, przez co gliwiczanie zdecydowanie mogli pluć sobie w brodę. Mimo że prowadzenie Lecha trzeba było uznać za zasłużone, to gospodarze wcale nie zakończyli pierwszej części gry z zerową ilością dogodnych okazji bramkowych. Podopiecznym Waldemara Fornalika brakowało tylko odpowiedniego wykończenia i wyrachowania, a dużą część prób (w tym między innymi uderzenie z dystansu Sebastiana Milewskiego) można było uznać za strzały „na wiwat”. Chyba najwięcej zagrożenia Filipowi Bednarkowi sprawiła sytuacja z 39. minuty, gdy wszędobylski Arkadiusz Pyrka najwyżej wyskoczył do dośrodkowania Martina Konczkowskiego z prawej flanki i oddał strzał w stronę dalszego słupka.

Mimo bardzo niekorzystnego wyniku, gospodarze wcale nie zamierzali się poddawać i na drugą połowę wyszli w nieco zmienionym składzie. Bezbarwnego Kristophera Vidę na placu gry zastąpił Gerard Badia, który tym samym otrzymał możliwość powrotu do gry po blisko miesięcznej przerwie. Roszada ta nie przyniosła jednak wymiernego skutku, bo po zmianie stron to Lech wciąż dyktował tempo, imponował większą kulturą gry, a na kwadrans przed końcem prowadził na wyjeździe aż 4:0. W 61. minucie prawdziwe wejście smoka zaliczył Filip Marchwiński, który gola zdobył przy swoim pierwszym kontakcie z piłką. Młodzieżowiec otrzymał futbolówkę jak na tacy od rozpędzonego Jakuba Modera i będąc ustawionym na linii 5-6 metra, pozostało mu tylko umieścić ją w bramce. Nie był to jednak koniec koszmaru gospodarzy, bo blisko 12 minut później absolutnie idiotycznym zachowaniem we własnym polu karnym „popisał się” Piotr Malarczyk. Obrońca wyciął w pozornie niegroźnej sytuacji Tymoteusza Puchacza, a sędzia Bartosz Frankowski nie miał żadnych watpliwości i podyktował rzut karny. Jedenastkę bardzo pewnie wykorzystał rezerwowy Nika Kaczarawa, który tym samym zdobył swojego pierwszego gola po powrocie do naszego kraju.

Mimo bardzo wysokiego rezultatu, bramka na 4:0 wcale nie zakończyła emocji przy ulicy Okrzei. Szanse na zdobycie gola kolejki miał Karlo Muhar, ale jego mocna próba z dalszej odległości została sparowana przez Placha na poprzeczkę. W ostatnich minutach Piastowi udało się nieco zniwelować ogromne straty, ale bramkę Michała Żyry z rzutu karnego można było jedynie uznać za gola „na otarcie łez”. Warto jednak wspomnieć, że gliwiczanie zdobyli honorowego gola grając w osłabieniu, bowiem murawę z powodu odnowienia kontuzji musiał przedwcześnie opuścić Gerard Badia. 

Dzięki bardzo efektownemu zwycięstwu Lech zdobył drugi komplet punktów z rzędu, dzięki któremu awansował na szóstą pozycję w tabeli. Z kolei sytuacja Piasta zaczyna się robić już coraz bardziej nerwowa - w końcu jednego zdobytego punktu w sześciu ligowych kolejkach nie można w żaden sposób usprawiedliwić. 

Piast Gliwice - Lech Poznań 1:4 (0:2)

0:1 - Jakub Moder 6’

0:2 - Dani Ramirez 43’

0:3 - Filip Marchwiński 61’

0:4 - Nika Kaczarawa 74’ (k.)

1:4 - Michał Żyro 88’ (k.)

Składy:

Piast: Plach - Kirkeskov, Huk, Malarczyk, Konczkowski - Sokołowski (73’ Hyjek), Lipski (70’ Alves) - Milewski, Vida (46’ Badia), Pyrka (80’ Mokwa) - Żyro. Trener: Waldemar Fornalik

Lech: Bednarek - Kravets (75’ Awwad), Rogne, Satka, Czerwiński - Moder (66’ Muhar), Tiba - Kamiński (59’ Puchacz), Ramirez (59’ Marchwiński), Skóraś - Ishak (67’ Kaczarawa). Trener: Dariusz Żuraw

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)

Żółte kartki: Vida, Hyjek, Żyro (Piast) - Czerwiński, Kravets (Lech)

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również