Komentarz: Kto kogo przechytrzy w Chorzowie?

17.12.2021

Były już medialne awantury o „lub czasopisma”, były także o przecinki. Podejrzewam, że za chwilę zacznie się sprzeczka na skale lokalną o zaproszenie. Czy było, jeżeli tak, to w jakiej formie na Radę Miasta Chorzowa dla prezesa Ruchu, Seweryna Siemianowskiego. Groteskowa komedia, która w sam raz oddaje klimat Chorzowa i obecnych możliwości miasta.

Marcin Bulanda/PressFocus

2016 rok. Dariusz Smagorowicz wtedy dawał lekcje. Wiedział gdzie i kiedy się pojawić. Wygłaszał płomienne mowy o tym, że pożyczka o którą walczy będzie w stanie utrzymać Ruch na powierzchni i zaspokoi klub na lata. Mimo, że 3/4 radnych wiedziała, że wiesza im się makaron na uszy, a pozostała 1/4 czuła, że to po prostu szantaż, to tak trzeba było zrobić. Przyznać. Ale dzisiaj o tym nie pamiętają. Albo nie chcą pamiętać. Wniosków nie wyciągnęli. Więc może za cztery lata znowu ktoś przyjdzie po pożyczkę.

Ale po kolei. I żeby być w porządku. Wczoraj prezes Seweryn Siemianowski nie pojawił się na sesji RM. I nie ma tu żadnego znaczenia, że nie było oficjalnego zaproszenia. Dariusz Smagorowicz w takiej sytuacji kręci głową i się śmieje. Seweryn Siemianowski, kolejny co nie wyciąga wniosków? Ale poprzedni właściciel to może ogólnie nie jest dobry przykład do naśladowania.

Na szczęście wczorajsza nieobecność prezesa, a co za tym idzie decyzja władz miasta Chorzowa, nie niesie wielkich konsekwencji dla klubu. Za miesiąc wsparcie będzie przyklepane, klub ten czas wytrzyma. Pokazuje jedynie, że współpraca na linii klub – miasto może być coraz trudniejsza. Bo Ruch chce być traktowany poważnie. Tak jak buduje się piłkarsko, tak chce być odbierany w mieście. Ale innej drogi, bez współpracy z ratuszem, nie ma. Miasto to dziś największy udziałowiec. A rewolucyjnych zmian w mieście też nie będzie.

To zresztą swoisty paradoks, że ludzie którzy działają, chcą dobrze dla Ruchu, szukają pomocy, często znajdują porozumienie z ludźmi z całego kraju, nie znajdują wspólnego głosu z tymi, którzy powinni im pomagać tu na miejscu. Trudno w tej sytuacji dziwić się niektórym głosom, że może to wszystko kwestia polityki, układów. Że Ci, którzy chcieliby pójść na skróty znaleźliby szybszą drogę do budżetu. Pewnie tak nie jest, ale trudno nie odnieść takiego wrażenia. A miasto nie chce wyprowadzać nikogo z błędów i stworzyć warunków do rozwoju.

Prawda jest taka, że w takiej atmosferze profesjonalnego sportu budować się nie da. Dzisiaj Ruch sobie poradzi. Wkrótce emocje opadną, święta załagodzą klimat, może za chwilę okaże się, że i zaproszenie na sesję się jedynie gdzieś zawieruszyło. Ale gdy obie strony mówią innym językiem, to nieporozumienia muszą być.

Do tej pory tym, który łagodził wszystkie konflikty na Cichej był prezes Ruchu Seweryn Siemianowski. Tu uśmieszek, tam żarcik, tu jeszcze wyprzedzał fakty. Tak by nie zaogniać jakichkolwiek groźnych sytuacji. Ale wczoraj trochę jak Clark Griswold przygotował pierwszy bożonarodzeniowy prezent. Tyle, że w przeciwieństwie do amerykańskiego bohatera, od początku do końca zrobił to co chciał.

Jak usłyszałem dzisiaj od jednego radnego, to nic więcej jak polityczna zagrywka. Początkowo miały być dwa miliony, będzie 1,8. Komuś musi kasa zostać odebrana, by dostał Ruch. Ale to nie tylko dylemat i kwestia prezydenta. Najważniejszą rolę odgrywają tutaj radni. A na koniec pojadę trochę starymi czasami, gdy się chodziło jeszcze do szkoły (wow) i gdy trzeba było przerabiać lektury (to już podwójne wow). U Mickiewicza był kiedyś taki cytat, odszukany rzecz jasna z google: Macie, bowiem wiedzieć, że są dwa sposoby walczenia, trzeba być lisem i lwem”. Pasuje idealnie do relacji Ruch – UM. Tłumacząc już na czasy filmowe: - A jak będzie chciał usłyszeć, że ma bujną fryzurę, to mu powiesz, że ma bujną fryzurę, ku*wa jego mać.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również