Katowice - Znicz 2-1

06.08.2008
GieKSa przełamała zwycięską niemoc i pokonała świetnie radzący sobie dotąd Znicz Pruszków. Najlepszym zawodnikiem na boisku był Grzegorz Bonk.

Rozpoczęcie spotkania poprzedziła minuta ciszy ku czci tragicznie zmarłego Adama Ledwonia, legendy katowickiego klubu. Piłkarze Gieksy zapowiadali, że zagrają „z zębem”, czyli tak jak to zawsze miał w zwyczaju „Ledek”. Obiecali i słowa dotrzymali.

Pierwsze okazje na rozwiązanie worka z bramkami mieli Grażvydas Mikulenas i Grzegorz Domżalski, lecz pierwszy trafił w bramkarza, zaś „Mały” ładnie „związał” dwóch obrońców, ale w jego uderzeniu zabrakło siły.

Daniel Kokosiński w odpowiedzi dwukrotnie strzelał z dystansu z rzutów wolnych. Jacek Gorczyca za każdym razem parował piłkę. Znicz dopiął jednak swego. Adrian Paluchowski otrzymał świetne podanie z głębi pola, poradził sobie z Adrianem Napierałą i posłał piłkę obok bezradnego Gorczycy. – Utrata gola nas nie podłamała, a wręcz przeciwnie. Wywołała sportową złość – przekonywał Marcin Krysiński, obrońca GKS.

Katowiczanie rzucili się do ataku. Mikulenasowi udało się nawet trafić do siatki, lecz sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Do wyrównania doprowadził dopiero Grzegorz Bonk w ostatniej minucie pierwszej części gry. Środkowy pomocnik precyzyjnie przymierzył zza pola karnego. - Trener Jan Żurek wyciągnął do mnie pomocną dłoń, a ja po prostu staram mu się odwdzięczyć dobrą grą – przyznał skromnie autor wyrównującej bramki.

Druga połowa zaczęła się od prób wprowadzonego na boisko Damiana Sadowskiego. Dał o sobie znać też drugi z rezerwowych. I to jak! Krzysztof Kaliciak z podania Gabriela Nowaka, efektownie przyjął piłkę, gubiąc obrońcę, i strzałem z powietrza zapewnił GieKSie pierwsze w tym sezonie zwycięstwo. Gol stadiony świata!

Rezultat mógł być jeszcze wyższy. Niechcący na listę strzelców wpisał się prawie Tomasz Prasnal. Pomocnik GieKSy ni to dośrodkowaniem, ni to strzałem, omal nie zaskoczył Bieńka. Nadal apetyt na gole miał też najlepszy na boisku Bonk. Atomowym strzałem z 35 metrów był bliski dopięcia swego. Znicz nie potwierdził klasy zespołu, który odniósł dotąd dwa zwycięstwa. Katowiczanie wreszcie zagrali na miarę oczekiwań kibiców.

 

Pod szatniami:

[b]Paweł Struzik[/b] (pomocnk Znicza): Bramka do szatni podcięła nam skrzydła. Po przerwie staraliśmy się atakować, ale niewiele z tego wynikało. Szkoda straconej szansy, zwłaszcza, że zwycięski gol dla rywala padł po naszym błędzie. Remis byłby bardziej sprawiedliwym wynikiem.

[b]Gabriel Nowak[/b] (pomocnik GKS): Mogę być całkiem zadowolony ze swojej postawy. W następnym meczu do gry wróci Krzysiek Markowski, który odcierpiał już karę za czerwoną kartkę. Trener będzie miał dylemat, na którego z nas postawić. Myślę jednak, że nie ma takiej opcji, by nasz kapitan nie wskoczył do podstawowego składu.

 

Konferencja prasowa:

[b]Jacek Grembocki[/b] (trener Znicza): Gratuluję gospodarzom zasłużonego zwycięstwa. Dostaliśmy dzisiaj srogą lekcję futbolu. Po stracie bramki do szatni wiedziałem już, że w drugiej części gry będzie nam bardzo ciężko. Znam charakter Ślązaków. Niektórzy moi piłkarze uwierzyli już, że są piłkarzami, a tak nie jest. Miałem wrażenie, że robią mi na złość, bo zawsze grali do przodu, a dziś skoncentrowali się na defensywie.

[b]Jan Żurek[/b] (trener GKS): W naszej grze było wiele dobrych momentów. Zespół realizował to, co założyliśmy sobie przed meczem. Gdybyśmy byli jednak bardziej skuteczni, to oszczędzilibyśmy sobie tej nerwówki. Znicz był bardzo niewygodnym rywalem. To zwycięstwo podbuduje nas przed kolejnymi spotkaniami. Cieszę się, że kibice pamiętali o Adamie Ledwoniu. Wierzę, że Ledek był tutaj dzisiaj z nami.

 

[b]GKS Katowice - Znicz Pruszków 2-1 (1-1)[/b]
0-1 - Paluchowski, 34 min
1-1 - Bonk, 45 min
2-1 - Kaliciak, 63 min

[b]GKS[/b]: Gorczyca – Krysiński, Kapias, Napierała, Mielnik – Domżalski (46. Sadowski), Bonk, Nowak, Prasnal (79. Sobczak) – Onyekachi (57. Kaliciak), Mikulenas.
Trener Jan Żurek.

[b]Znicz[/b]: Bieniek – Maciej Rybaczuk (67. Bzdęga), Kokosiński, Kowalski, Januszewski – Mikołaj Rybaczuk, Osoliński, Struzik, Kaczmarek (53. Zubrzycki) – Feliksiak, Paluchowski (60. Florian).
Trener Jacek Grembocki.

[b]Żółte kartki[/b]: Bonk, Onyekachi, Sadowski, Mikulenas – Paluchowski.
[b]Sędziował [/b]Paweł Pskit (Łódź).
[b]Widzów[/b]: 4000.

 

autor: Kamil Kwaśniewski

Przeczytaj również