Kamil Wilczek: „Właśnie w tej chwili jadę na mecz!”

28.10.2015
Król strzelców polskiej Ekstraklasy, Kamil Wilczek od paru miesięcy jest zawodnikiem włoskiego Carpi 1909, gdzie próbuje zdobywać szlify w tamtejszej Serie A. Postanowiliśmy sprawdzić co słychać u najlepszego strzelca rodzimej ligi z poprzedniego sezonu. Stąd nasz telefon do „gliwickiego Zorro”.
Łukasz Laskowski/pressfocus.pl
Sportslaski.pl: Zacznijmy od tego co najważniejsze, czyli od zdrowia. Powiedz, jak się w tej chwili czujesz i czy wciąż są niezaleczone do końca ślady po niedawnej kontuzji?

Kamil Wilczek: Tak się składa, że zadzwoniliście akurat w momencie gdy wszystko wróciło już w tej kwestii do normy. Jestem zdrowy, od kilku dni normalnie trenuję z drużyną i pozostaję do dyspozycji trenera. Akurat teraz, w chwili gdy rozmawiamy, jedziemy na mecz z Frosignone, w którym mam nadzieję zagrać.

Udało się nam zatem trafić w naprawdę dobry moment. Wspomniałeś osobę nowego szkoleniowca Carpi. Powiedz jak Ci się układa współpraca z Giuseppe Sannino?

Każdy trener jest inny. Każdy to indywidualność i odmienna osobowość. Poprzedni szkoleniowiec zespołu ściągał mnie tutaj, widział dla mnie miejsce w składzie i dawał szanse na grę. Teraz sytuacja się zmieniła, jest nowa osoba, ale to nie znaczy, że jest gorzej. W dalszym ciągu wszystko zależy głównie ode mnie, od tego jak będę się prezentował na treningach, w jakiej będę formie. Jeżeli wszystko będzie w porządku na pewno otrzymam możliwość ponownego zaprezentowania się w Serie A.

Nadwyrężenie mięśnia przytrafiło Ci w dość niefortunnym momencie: Straciłeś okazję na debiut w reprezentacji Polski, wypadłeś też ze składu Carpi i to na samym początku sezonu.

Takie urazy się zdarzają. Nie da się tego całkowicie uniknąć. Mnie przydarzyło się akurat teraz, ale równie dobrze mogło w każdej innej chwili. Realnie patrząc nigdy nie jest tak, że jakiś moment kariery piłkarza jest dobry aby złapać kontuzję. Zawsze coś wówczas się traci. Dlatego ani przez chwilę nie zastanawiałem się nad tym co mnie omija. Nie załamywałem się. Po prostu starałem się jak najszybciej dojść do siebie, by znów móc walczyć o konkretne cele.

Kiedy ostatnim razem rozmawialiśmy, wspomniałeś że fajnie by było znowu zagrać razem z drugim Kamilem w Seria A – Glikiem. Albo przynajmniej przeciwko niemu...

...i z powodu urazu ominął mnie między innymi mecz Carpi z Torino. Tak wiem o tym. Ale będzie jeszcze w tym sezonie okazja do rewanżu <śmiech>. Poza tym najważniejsze, że moja drużyna spotkanie z „Bykami” wygrała. Szkoda, że póki co jest to nasze jedyne zwycięstwo w lidze.

Wracasz do gry po parotygodniowej pauzie, w czasie której do Twojego zespołu dołączył wysokiej klasy napastnik. Czy fakt pojawienia się Marco Borriello w Carpi znacznie utrudni Ci możliwość gry w podstawowej jedenastce?

Marco jest bardzo doświadczonym piłkarzem. Na dodatek naprawdę świetnym zawodnikiem. Prawdę powiedziawszy nie mieliśmy jeszcze okazji zbyt dobrze się poznać, bowiem gdy on podpisywał kontrakt, ja akurat zostałem powołany przez trenera Nawałkę. Potem gdy wróciłem, przytrafił mi się uraz więc ponownie razem nie trenowaliśmy.
Jeśli natomiast chodzi o rywalizację w składzie, świetnie że ona jest. Borriello na pewno pomoże drużynie, a ja będę robił swoje i czekał na szansę od trenera.

Bardzo Ci dziękuję za rozmowę, życzę wiele zdrowia i trzymam kciuki za wynik meczu z Frosignone. Oby to Carpi było górą w konfrontacji włoskich beniaminków.

Rozmawiał Miłosz Karski
źródło: SportSlaski.pl
autor: Miłosz Karski

Przeczytaj również