GKS Tychy notuje efektowne przełamanie, a jastrzębianie "nie wyszli z samochodów"

07.11.2021

Na taki powrót na zwycięską ścieżkę z pewnością mocno liczyli kibice oraz zawodnicy GKS-u Tychy. Podopieczni Artura Derbina wypunktowali na swoim stadionie imiennika z Jastrzębia, odnieśli pierwszą wygraną od 3 października i przy okazji powrócili do czołowej szóstki. Przedstawiciele drugiego z GKS-ów mają z kolei zdecydowanie mniej powodów do optymizmu, bo oni po 16. serii gier na pewno nie opuszczą "czerwonej strefy".

Łukasz Sobala/PressFocus

Sobotni wieczór z Fortuna 1. Ligą stanął pod znakiem pojedynku dwóch zespołów, które w minionych dniach pożegnały się z Fortuna Pucharem Polski, a ich postawa na drugim poziomie rozgrywkowym dostarczała dość skrajnych emocji swoim kibicom. GKS Tychy po serii spotkań z regularnie zdobywanymi punktami, od już ponad miesiąca czekali na odniesienie ligowego zwycięstwa. Mimo to podopieczni Artura Derbina wcale nie tracili kontaktu z ligową czołówką, a przy okazji trzeba było powiedzieć, że przebieg 16. serii gier układał się pod nich wręcz idealnie. Porażki w swoich spotkaniach poniosły bowiem Korona Kielce, Sandecja Nowy Sącz i Podbeskidzie Bielsko-Biała, znajdujące się przed weekendem w upragnionej przez „Trójkolorowych” strefie barażowej. Gdyby więc tyszanie odnieśli wyczekiwane zwycięstwo, zanotowaliby znaczny awans w tabeli i plasowaliby się w niej na wysokim czwartym miejscu. 

Kibice GKS-u Tychy mieli jednak z tyłu głowy fakt, że ich ulubieńcy w ostatnim czasie stracili serię ważnych punktów z rywalami z dolnych rejonów tabeli, a porażka ze Stomilem Olsztyn czy remis u siebie ze Skrą Częstochowa do teraz zapewne stoi kością w gardle wszystkim tyszanom. Na przedłużenie tego „trendu” z pewnością mocno liczyli w Jastrzębiu, gdzie po połączeniu serii mocno niezadowalających wyników oraz słabej gry, pod koniec października drugi z GKS-ów złapał głęboki oddech. Trzy mecze bez porażki i pięć zdobytych punktów pozwoliły podopiecznym Jacka Trzeciaka zbliżyć się do bezpiecznej strefy, więc przy Edukacji wspomniany zespół zdecydowanie miał o co walczyć.

- Może nie będzie to spotkanie-pułapka, choć wiemy, że ostatnio graliśmy ze teoretycznie słabszymi rywalami, a kompletu punktów nie zdobyliśmy. Nie podchodzimy do tego w ten sposób, że GKS Jastrzębie będzie dobrym rywalem na przełamanie. Liga jest przecież bardzo wyrównana, choć liczę na to, że ilość tworzonych przez nas okazji bramkowych zostanie przekuta w zwycięstwo - przyznał tuż przed sobotnią rywalizacją Bartosz Biel, zapewne mocno licząc na to, że już w ten weekend uda mu się rozwiązać zaistniały problem ze skutecznością. 

I faktycznie gospodarze wyeliminowali tą bolączkę w świetnym stylu, a wymierny wpływ na osiągnięcie przełamania miał cytowany wcześniej skrzydłowy. Nie on jednak rozpoczął strzelanie przy Edukacji, a Jakub Piątek za sprawą swojego niesygnalizowanego oraz notabene efektownego uderzenia zza pola karnego. Co ciekawe, dla bardzo skutecznego pod koniec poprzedniego sezonu pomocnika, sobotnia bramka była jego premierową w obecnych rozgrywkach. Po golu na 1:0 tyszanie nie mieli jednak zamiaru odpuszczać i dobitnie było widać, że chcą oni przestać pełnić rolę pierwszoligowego Robin Hooda. 

Napór oraz optyczna przewaga GKS-u były mocno widoczne, a jastrzębianom pozostawało jedynie oczekiwanie na znalezienie wolnej przestrzeni i przeprowadzenie szybkiej kontry. Na to okazji było jednak jak na lekarstwo, a dość bezbarwnej postawy swoich podopiecznych nie zamierzał pozostawić bez komentarza trener Jacek Trzeciak. - Od samego początku soboty mieliśmy same przygody. W trakcie drogi zepsuł nam się autokar i musieliśmy dojechać do Tychów autami. I tak jak się dzień zaczął, tak się skończył. W pierwszej połowie zostaliśmy właściwie w tych samochodach - przyznał rozgoryczony trener, niejako nawiązując do sytuacji, przez którą rywalizacja przy Edukacji została opóźniona o blisko 15 minut. 

Tyszanie za to starali się „robić swoje”, a jeszcze przed przerwą ich dominacja została potwierdzona poprzez trafienie szczupakiem w wykonaniu Bartosza Biela. Skrzydłowy wykorzystał dobry dorzut w wykonaniu aktywnego oraz dobrze dysponowanego Marcina Koziny, a po zmianie stron jego koledzy zdołali jeszcze podwoić dotychczasowy bramkowy dorobek. Być może gdyby nie rozwichrzone celowniki w kilku momentach oraz naprawdę pewna postawa bramkarza Mikołaja Reclafa, końcowy wynik mógłby przybrać jeszcze bardziej efektownych rozmiarów.

Mimo to kibice GKS-u Tychy mieli co świętować w drugiej połowie spotkania, gdy na listę strzelców wpisali się wracający na dobre do wyjściowego składu I-ligowca Dominik Połap, a także rezerwowy w sobotę Sebastian Steblecki. - Odnieśliśmy przekonujące zwycięstwo i stworzyliśmy przy okazji jeszcze więcej sytuacji ku temu, by tych goli było więcej. Staraliśmy się zdecydowanie częściej grać na połowie przeciwnika, a strzelone gole tylko mogą cieszyć. Przyszło nam trochę czekać na to zwycięstwo, bo ten październik nie był dla nas zbyt łaskawy - przyznał zadowolony opiekun klubu, który po długo oczekiwanej wygranej awansowali na czwartą lokatę w tabeli. 

W Jastrzębiu z kolei jedynym powodem do optymizmu była szybka i składna akcja, po której gola na otarcie łez zdobył Jakub Niewiadomski. Sformułowanie „na otarcie łez” nie jest w tym przypadku przesadzone, bo trafienie to nie zmieniło specjalnie obrazu gry i padło w momencie, gdy na tablicy wyników widniał już rezultat 3:0 (chociaż dla FC Barcelony z tego weekendu nawet taki stan trzeba uznać za niezbyt pewny). - Gdy w drugiej połowie zamierzaliśmy odważniej ruszyć na rywala, dostaliśmy bramkę na 3:0 i mecz się zamknął. Nie byliśmy dziś drużyną, mecz był w naszym wykonaniu po prostu zły.  Byliśmy jakby poza nim i nie było chyba momentu, w którym napędzilibyśmy rywalowi strachu - przyznał bez ogródek trener Trzeciak, a jego zespół musiał przełknąć identyczną jak w Pucharze Polski gorzką pigułkę w postaci porażki 1:4. 

Dodatkowo GKS może po tej serii gier wylądować nawet na dnie tabeli, jeżeli swoje spotkania wygrają w niedzielę zawodnicy Stomilu Olsztyn oraz Górnika Polkowice.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również