Droga do Hiszpanii, wiodąca przez Cypr i... Wodzisław. Nowe rozdanie młodego bramkarza

26.10.2020

W trakcie ostatnich dni niedawno zakończonego okienka transferowego, w drugiej grupie czwartej ligi doszło do dość zaskakującego ruchu. 21-letni bramkarz Patryk Riabowski zdecydował się opuścić Odrę Wodzisław na rzecz hiszpańskiego Almagro, występującego na co dzień w Tercera Division. Mimo pewnych perturbacji, zawodnik zaliczył dobre wejście w nowe środowisko i z miejsca wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie zespołu z Kastylii-La Mancha. Młody zawodnik w rozmowie z naszym portalem przyznaje, dlaczego zdecydował się na taki ruch, jak wspomina swój krótki pobyt w Anglii i na Cyprze oraz czy ma poczucie, że jest w naszym kraju niedoceniany.

Odra Wodzisław

Mimo zaledwie 21 wiosen na karku i nieposiadania doświadczenia w grze na szczeblu centralnym, pochodzący z Jastrzębia-Zdroju bramkarz Patryk Riabowski ma już na swoim koncie pobyt w czterech klubach w trzech europejskich krajach. Polska, Cypr, teraz Hiszpania - czy wobec takiego bilansu zawodnik mógłby i chciałby już się określić mianem piłkarskiego obieżyświata?

- Na pewno miałem okazję poznać już trochę nowych kultur, skoro występuję teraz w drugim kraju za granicą. Obieżyświatem jednak jeszcze bym się nie nazwał, bardziej pod to pojęcie podpiąłbym chociażby Adriana Mierzejewskiego, który tych lig czy krajów zwiedził zdecydowanie więcej. Do tego może będę dążył w przyszłości, chociaż wszystko zweryfikuje przyszłość. Obecnie myślę, że chciałbym osiągnąć pewną stabilizację, osiąść na dłużej w jednym miejscu i przede wszystkim regularnie grać. Na razie związałem się z nowym klubem rocznym kontraktem, choć po cichu liczę na to, że już w styczniu ktoś z wyższego poziomu rozgrywkowego zwróci na mnie uwagę. Oczywiście wszystko będzie zależne od mojej postawy na boisku, za sprawą której będę chciał pomóc Almagro w osiąganiu jak najlepszych rezultatów - powiedział Riabowski w rozmowie z naszym portalem. 

Transfer, przy którym nie uniknięto zawirowań

Ostatnie miesiące dla golkipera były dość intensywne i zaskakujące, bowiem zawodnik z czwartoligowej Odry Wodzisław, gdzie najczęściej pełnił rolę rezerwowego, zdecydował się przenieść do występującego w hiszpańskiej Tercera Division Almagro CF. Jak zatem wyglądały kulisy tego nietypowego zagranicznego transferu? - Myślę, że zdecydowanie bardziej intrygująca jest historia mojego bardzo dobrego kolegi Bartka Pikula, który niedawno przeszedł z czwartej ligi polskiej do czeskiej ekstraklasy. W moim przypadku ten przeskok nie jest aż tak widoczny. Cała historia właściwie zaczęła się rok temu, gdy trafiłem do Wodzisławia Śląskiego. Poznałem w klubie wielu naprawdę dobrych ludzi, którzy później wymiernie pomogli mi w tym transferze - przyznał 21-latek.

Warto jednak wspomnieć, że w przypadku Polaka oraz brazylijskiego obrońcy Eduardo Haasa Gehlena doszło do pewnych zawirowań z certyfikatem i ich ostatecznym zatwierdzeniem do gry, do którego rzekomo miało dojść już po zakończeniu letniego okna transferowego. Pretensje w tej kwestii zgłaszał pierwszy ligowy rywal Almagro CF, który zgłosił sprawę do odpowiednich organów i dążył do uzyskania walkowera. Choć prezes klubu Polaka wspominał na łamach hiszpańskiego portalu Lanza, że przedstawiciele Atletico Ibanes „złamali dżentelmeńską umowę” i chcą wywalczyć punkty poza boiskiem, sprawa zakończyła się polubownie, a sam Riabowski ostatecznie mógł cieszyć się z udanego debiutu. 

- Na szczęście wszystko jest już okej. Najważniejsze, że punkty z tego pierwszego spotkania ostatecznie zostały u nas. Faktycznie przy moim transferze doszło do kilku problemów, ale nie wiem czym były one spowodowane. Tym bardziej, że przebywam w Hiszpanii właściwie od początku września. Najwidoczniej jednak coś nie zagrało, ale obecnie nie ma już się czym przejmować. 

Poznaje ligę i mierzy wysoko

Pochodzący ze Śląska zawodnik niemal od razu po transferze wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie hiszpańskiego czwartoligowca. Już na inaugurację zespół Almagro CF sprawił dość sporą niespodziankę, wygrywając u siebie z wspomnianym wcześniej Ibanes 3:1. Co prawda wczoraj „Los Encajeros” ponieśli wysoką porażkę z rezerwami Albacete (0:3), ale mimo to nasz rozmówca nie traci rezonu i wierzy w wysoką formę zespołu na dalszym etapie rundy. - Szczerze mówiąc, jestem dopiero na etapie poznawania tych drużyn, więc nie jestem w stanie określić, o co kto będzie walczył i jaka jest skala trudności danego przeciwnika. Na każdy mecz będę, będziemy wychodzili z takim samym nastawieniem i osobiście uważam, że w tym sezonie jesteśmy w stanie powalczyć nawet o ligowe podium. Zdecydowanie nas na to stać - zapewnia piłkarz. 

Młody bramkarz zanotował bardzo dobre wejście do Almagro CF. W pierwszym ligowym meczu w sezonie 2020/2021, zespół ten pokonał Atletico Ibanes 3:1 (fot: lanzadigital.com)

A gdyby przyrównać poziom sportowy Almagro do któregoś ze szczebli rozgrywkowych w Polsce? - Po sparingach miałem poczucie, że nasza drużyna w Polsce znajdowałaby się na poziomie środka tabeli drugiej ligi. Wynikało to może z faktu, że w meczach towarzyskich zespoły niespecjalnie chciały się odkrywać i prezentowały się bardziej zachowawczo. Niemniej i tak uważam, że we wspomnianej drugiej lidze moglibyśmy się odnaleźć - mówi pochodzący z Jastrzębia zawodnik.

Co ciekawe, poprzez niedawno ogłoszony transfer Riabowskiego na Estadio Manuel Trujillo, polska kolonia bramkarzy na Półwyspie Iberyjskim rozrosła się jeszcze bardziej. Przedstawiciel naszego województwa dołączył bowiem do Piotra Gorczycy, Marcela Lizaka, Marcina Bułki oraz pochodzącego z Tychów Pawła Florka, którzy z gorszym lub lepszym skutkiem występują na drugim i trzecim poziomie rozgrywkowym w Hiszpanii. - Nie nawiązywałem jeszcze kontaktu z żadnym z grających tutaj piłkarzy. Chcę najpierw skupić się na sobie i coś niektórym udowodnić. Postawiłem sobie za cel rozegrać wszystkie mecze w nowym klubie i mam tylko nadzieję, że nie przeszkodzi mi w tym żadna kontuzja czy też zawieszenie za żółte kartki. Do tego chciałbym dołożyć jak najwięcej czystych kont. Już w pierwszym meczu sezonu byłem tego blisko, ale niestety przepuszczony rzut karny pokrzyżował mi te plany - dodaje nasz rozmówca.

Był o krok od Championship

W pewnym momencie niewiele jednak brakowało, by kariera młodego golkipera poszła w nieco innym kierunku. W styczniu 2019 roku Riabowski został bowiem wypatrzony przez skatów angielskiego Wigan, występującego wówczas na poziomie Championship, dzięki czemu trafił do wspomnianego klubu na testy sportowe. Początkowo golkiper trenował z młodzieżowym zespołem do lat 23, a na tym poziomie zaprezentował się na tyle dobrze, że niedługo później dołączył do pierwszej drużyny jednokrotnego zdobywcy Pucharu Anglii. Ostatecznie młody piłkarz, mimo całkiem niezłych recenzji i pochwał ze strony trenera Paula Cooka, nie podpisał z Wigan długoterminowego kontraktu. Czy z perspektywy czasu nasz rozmówca żałuje, że nie zdołał zakotwiczyć na Wyspach Brytyjskich na dłużej?

- Na pewno przygoda w Anglii była dla mnie czymś więcej. Wychodząc na trening nigdy bym nie przypuszczał, że ich organizacja może wyglądać tak profesjonalnie. W Anglii przyjeżdżałem do klubu na 9, a wyjeżdżałem z niego o 16 - prawie jak w normalnej pracy. Niemniej człowiek cieszy się każdą minutą, którą może w taki sposób spożytkować. Na samą możliwość przebywania w tym klubie byłem bardzo podjarany, a dodatkową ekscytację poczułem, gdy otrzymałem możliwość odbycia treningów z pierwszym zespołem Wigan. Z perspektywy czasu żałuję, że nie zostałem na dłużej w Anglii, bo na pewno mógłbym się tam nieźle rozwinąć, ale jednak nie wszystko zależało w tej kwestii ode mnie. W moim przypadku zabrakło chyba trochę szczęścia i umiejętności, bo pamiętam swój pierwszy trening z pierwszą drużyną. Wówczas trener przyznał, że jest mega zadowolony z mojej postawy. Na drugim jednak nie utrzymałem pewnej presji i nie pokazałem się z tak dobrej strony jak wcześniej - mówi Riabowski, który kilka miesięcy po przygodzie w Anglii zasilił szeregi Odry Wodzisław.

Dobra postawa na Cyprze zaowocowała tym, że Patryk Riabowski znalazł się w angielskim Wigan na testach sportowych (fot: archiwum prywatne/Przegląd Sportowy)

Cypryjskie przetarcie

Poza testami w omawianym Wigan, w tamtym czasie młody polski bramkarz zapracował sobie również na zainteresowanie angielskich klubów z League One oraz League Two. Ciekawostką jest jednak fakt, że zainteresowanie usługami 21-latka wzrosło dopiero w momencie, gdy ten występował już na Cyprze, w lokalnym klubie APEP Pitsilia. To właśnie w tym zespole piłkarz zanotował pierwsze doświadczenie w seniorskiej piłce, przez co poniekąd może uznać pobyt właśnie tam za najbardziej owocny w swojej dotychczasowej karierze.

- Pobyt na Cyprze to naprawdę długa historia. Pewne rzeczy miały tam wyglądać nieco inaczej i wówczas spodziewałem się, że zostanę tam nieco dłużej. Z perspektywy czasu cieszę się, że występowałem tam tylko przez pół roku. Niemniej rozegrałem tam 16 ligowych spotkań i nie mam poczucia, że w którymś z nich byłem kulą u nogi dla swojego zespołu. Zimą jednak pojawił się mały problem na linii ja-klub. Co prawda udało nam się go rozwiązać, ale jak się później okazało, nasze drogi ostatecznie się rozeszły. Nie oszukujmy się, na Cyprze nie występowałem na jakimś top poziomie rozgrywkowym, trenowaliśmy może trzy do czterech razy tygodniowo, ale po czasie cieszę się, że mogłem tam regularnie grać, a dobra postawa zaowocowała tym, że miałem później szansę pokazania się w takim klubie jak Wigan - przyznał wychowanek jastrzębskiego MOSiR-u.

W Polsce nie otrzymał swojej szansy

Być może w przypadku Riabowskiego wyjazd na Cypr nie byłby konieczny, gdyby otrzymał on większą szansę na polskich boiskach. W Podbeskidziu Bielsko-Biała, do którego trafił z rodzinnego Jastrzębia, piłkarz występował głównie w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów oraz zanotował kilka epizodów w jego rezerwach. Niedługo później golkiper szukał swojej szansy na Podkarpaciu, ale nie zdołał przejść testów sportowych w Stali Rzeszów oraz Stali Stalowa Wola. Z kolei przygoda zawodnika w czwartoligowej Odrze Wodzisław zakończyła się po jednym sezonie, bo choć nasz bohater rozpoczął ligowe zmagania w podstawowym składzie, w kolejnych miesiącach przegrał rywalizację z Grzegorzem Wnukiem i otrzymywał szanse gry jedynie w spotkaniach pucharowych.

Niegdyś na łamach portalu WP Sportowe Fakty można było za to przeczytać, że Riabowskiego trzeba określić mianem bramkarza „niedocenianego” w Polsce. Czy zawodnik z Jastrzębia zgadza się z takim przedstawieniem sprawy? - Trochę tak, trochę nie. Z jednej strony gdybym pokazał się z lepszej strony w Polsce, prawdopodobnie nie musiałbym wyjeżdżać za granicę. Z drugiej jednak cieszę się, bo na pewno przez ostatnie lata nauczyłem się sporo, choćby w kontekście samodzielnego życia. Za granicą byłem bowiem bez rodziny i dopiero będąc w klubie poznawałem nowych ludzi, nowych znajomych. Mimo to miałem w pewnym momencie takie poczucie, że nagle nikt mnie w Polsce nie widzi i nikt nie chce ze mną współpracować. Rozkwitała mi taka myśl w głowie, ale już wybiłem ją sobie z głowy - mówi 21-latek, który w Almagro liczy na nowe rozdanie i złapanie większej ilości minut.

Czego zatem, poza oczywiście regularną grą, można życzyć pochodzącemu z naszego województwa bramkarzowi? - Zdrowie w aktualnych czasach jest najważniejsze. Widzę co się dzieje na miejscu, ale regularnie śledzę również doniesienia z naszego kraju, głównie za sprawą moich rodziców. No mam nadzieję, że sytuacja za niedługo mniej więcej się unormuje i nie tylko liczba zakażonych zacznie się zmniejszać. Dodatkowo liczę na to, że w kolejnych tygodniach również nasi kibice będą mogli wrócić na trybuny. Na inaugurację tego sezonu u siebie graliśmy bez publiczności i wszystko wskazuje na to, że taki stan rzeczy utrzyma się do końca tej rundy. Jest to przykre, ale musimy sobie z tym radzić - zakończył Riabowski. 

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również