Doświadczony ligowiec w sztabie Rozwoju. „Nie wiem czy trenerzy ze mną wytrzymają”

01.03.2019

Każda decyzja wpływa na życie człowieka... - Łapię się na tym, że od kilku dni patrzę inaczej na mecze piłkarskie w telewizji, bardziej pod kątem analitycznym – mówi Tomasz Wróbel, który tuż przed rundą wiosenną dołączył do sztabu trenerskiego Rozwoju Katowice.

Tomasz Blaszczyk/PressFocus

36-latek został grającym asystentem u boku trenera Marka Koniarka. Na razie jednak ograniczy się do tej drugiej funkcji. - Z moim zdrowiem coraz lepiej, jestem 3,5 miesiąca po zabiegu, jeżdżę teraz na rehabilitacje. Rezonans wykazał, że wszystko jest ok, wyprostu jednak jeszcze brakuje, więc trzeba ćwiczyć. Nie wiem kiedy dokładnie będę gotowy do gry, lekarz musi dopuścić, a jeszcze nie miałem badań. Walczę z wyprostem. Na treningach jednak biegam z obciążeniami, potem tylko kwestia powrotu do formy – mówi 36-letni pomocnik.

Wiosną Wróblowi obowiązków i zadań nie będzie brakować, tyle, że zupełnie innych niż do tej pory. - Na pewno rola drugiego trenera jest to fajne wyzwanie. Dostałem propozycję, nie ukrywam byłem zaskoczony. Dla mnie na pewno jest to nowa sytuacja, chcę pomóc drużynie. Nie spodziewałem się, że tak szybko będą mógł pomagać drużynie z ławki trenerskiej. Nie po to jednak robiłem kursy trenerskie, by teraz z nich nie korzystać. Mam kontakt z moimi byłymi trenerami, wiele doświadczeń z piłki wyniosłem. Zajmuję się też innymi sprawami, działam poza sportem, ale bez piłki trudno wytrzymać. Cieszę się, że w klubie obdarzono mnie takim zaufaniem, na pewno jest to pewne wyróżnienie. Na bazie doświadczenia, które mam, postaram się sprostać zadaniu – mówi popularny „Dziambel”.

Były zawodnik GKS Katowice czy też GKS Bełchatów nie ma obaw o zmianę relacji z niedawnymi jeszcze partnerami z szatni na relacje z podopiecznymi. - Nie mam o to żadnych obaw, z prostej przyczyny. Może to zabrzmi arogancko, ale ja zawsze tych chłopaków szanowałem,, odnosiłem się do nich z szacunkiem, oni do mnie też. Byłem w wielu klubach, miałem łatkę lidera, to też się z czegoś brało. Po pierwszych treningach na pewno nie mam do nikogo zastrzeżeń o zaangażowanie i właściwie to nie ma znaczenia jak mnie będą tytułować. Ważna jest praca i szacunek, który musi być na poziomie. Bo jeśli chce się wymagać, to zawodnicy i trenerzy muszą się szanować – przedstawia Wróbel, który większe obawy ma o inną kwestię. - Nie wiem czy pozostali trenerzy ze mną wytrzymają. Jako piłkarz miałem szkoleniowców, którzy nie byli łatwi we współpracy, ja mogę być niestety taki sam – uśmiecha się pomocnik.

Na razie każdą wolną chwilę Wróbel stara się wykorzystać na przygotowanie do nowego zadania. - Zawsze mecze piłkarskie to były emocje, teraz natomiast w środę spoglądałem na telewizor i patrzyłem jak się poruszają zawodnicy. Analitycznie spoglądałem na grę. Nie wiem czy to już nowe zboczenie zawodowe – uśmiecha się filigranowy pomocnik, który chciałby wiosną osiągnąć jeden cel. – Chciałbym, by w Rozwoju był taki komfort, jeżeli chodzi o sytuację w tabeli i grę, byśmy mogli sprawdzić kilka rzeczy, o których myślimy – mówi tajemniczo trener – piłkarz Rozwoju.

Z pewnością wiadomo jedno. Wróblowi-trenerowi zwłaszcza w pierwszych spotkaniach na boisku Wróbla-piłkarza będzie brakować. - Będzie trudna runda dla naszego zespołu. Właściwie wojna. Kilku chłopaków do nas przyszło na ostatnią chwilę. Oni też będą chcieli się pokazać, wypromować. Mogą wiele dać Rozwojowi, ale też wiele Rozwój może dać im. Nasz klub słynie z dobrej pracy z młodzieżą, z dobrego szkolenia, przykładem jest Kacper Tabiś, który właśnie wybił się na Zgody. Wiele skautów się pojawia na meczach, więc można, chociażby tak przy okazji, komuś wpaść w oko. Ci zawodnicy zdają sobie z tego sprawę – mówi trener szesnastej drużyny drugiej ligi.

Przeczytaj również