Derby na czerwono

11.08.2008
Marko Bajić i Maciej Scherfchen przed czasem zakończyli udział w derbach Śląska. Powód? Jak na taki mecz przystało, obaj nie unikali ostrej gry.
Pierwszy z placu gry został usunięty nowy nabytek Ruchu, który w środku pola wykonał kawał dobrej roboty. Scherfchen zobaczył dwie żółte, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Nie potrafił się z tą decyzją pogodzić. - Bo pierwsza była słuszna, lecz druga zdecydowanie nie! - zaznaczył defensywny pomocnik.
- Od razu odżyły wspomnienia z meczu rozegranego w Zabrzu przed rokiem. Wtedy wyrzucony z boiska został Robert Mioduszewski - wspominał Grzegorz Baran. - Najważniejsze, że szybko zorganizowaliśmy się w nowym ustawieniu i nie popełniliśmy jakiegoś rażącego błędu - dodał obrońca "Niebieskich". Duszan Radolsky nie miał pretensji do Scherfchena. - Bo takie sytuacje się zdarzają, zaś Maciej był do tego momentu jednym z najlepszych zawodników meczu. Cieszę się, że gra w Ruchu tak mu zasmakowała - podkreślał słowacki szkoleniowiec.

- Po czerwonej kartce zawodnika Ruchu, złapaliśmy wiatr w żagle. Jasne, że w przewadze gra się łatwiej. Jest więcej miejsca na boisku. Szkoda, że niebawem i Marko Bajić dostał drugą żółtą kartkę, bo nie wiadomo jakim wynikiem skończyłoby się to spotkanie - westchnął Dariusz Kołodziej. Koledzy z drużyny starali się jednak rozgrzeszyć Serba. - Zdarza się. Chłopak chciał dobrze, a że tak wyszło? Musieliśmy sobie poradzić - stwierdził Tomasz Zahorski. Ryszard Wieczorek już tak wyrozumiały nie był. Trener zabrzan miał już przyszykowaną zmianę Bajicia. - Miał wejść za niego Piotr Malinowski. Marko zachował się nieodpowiedzialnie. Uczulałem go w przerwie, że ma grać bardzo ostrożnie - przyznał Wieczorek.
autor: Krzysztof Kubicki, Sebastian Skierski

Przeczytaj również