Trudno było przypuszczać, że Niebiescy przejdą przez drugoligowe rozgrywki „suchą stopą”, ale pewnie mało kto się spodziewał, że kryzysowy – jak na razie – moment w drugiej lidze dla Ruchu przypadnie na mecze z Wisłą Puławy i Zniczem Pruszków. - Każdy mecz w tej lidze będzie bardzo trudny i zwycięstwo trzeba będzie wyszarpać – powtarzane nieraz słowa trenera Ruchu, Jarosława Skrobacza teraz odbijają się jeszcze większym echem.
Czy to już kryzys? „Nie ma co się załamywać”
Słowa szkoleniowca Ruchu mają teraz tym większe znaczenie, że po domowej porażce z Wisłą Puławy pojawiały się głosy, że Niebieskim, zwłaszcza w pierwszej połowie, zabrakło odpowiedniej determinacji. Mecz w Pruszkowie pokazał jednak, że problem leży głębiej, a gracze wicelidera - a może jednak bardziej trzeba akcentować, że to piłkarze beniaminka II ligi – złapali lekką zadyszkę. Zarówno fizyczną, jak i mentalną. - Od początku tego meczu graliśmy źle, słabo. Co tu dużo mówić... Trzeba się wziąć w garść, bo to drugie spotkanie z rzędu, które nie wygląda tak, jak do tego wszystkich przyzwyczailiśmy. Trzeba się jak najszybciej obudzić z tej złej dyspozycji, bo wygląda to marnie – mówił po spotkaniu w Pruszkowie Łukasz Janoszka.
Sobotni mecz chorzowianom totalnie nie wyszedł. Ruch przegrał na wyjeździe 2:0, a jeżeli ktoś mógł pokusić się o kolejne bramki, to byli to wyłącznie gospodarze. Na brawa w chorzowskiej ekipie zasłużył jedynie bramkarz, Jakub Bielecki. - Gospodarze byli zespołem lepszym i wygrali zasłużenie – przyznał po meczu krótko opiekun Ruchu, Jarosław Skrobacz. - Przed meczem zakładamy sobie pewne rzeczy, a później wychodzi nieco inaczej. Ciężki powrót dla nas wszystkich, na pewno będziemy myśleć nad tym, by w kolejnych spotkaniach było lepiej – dodaje jeden z trójki stoperów Ruchu, Tomasz Dyr.
Problemy, które już w pierwszych spotkaniach Ruchu były widoczne, teraz jeszcze mocniej się ujawniły. Ujmując w kilku słowach: skuteczność z przodu i w defensywie. - Tracimy za dużo bramek, jesteśmy zbyt bierni, zbyt łatwo przeciwnicy dochodzą do strzałów – mówił o grze defensywnej całego zespołu Ruchu Tomasz Dyr. Do tej pory mogący liczyć na ofensywnie usposobionych i skutecznych pomocników Ruch potrafił wiele mankamentów „zakryć”. Teraz się to już nie udaje. - Pierwsza połowa to była jedna z lepszych połów w wykonaniu mojej drużyny. W drugiej odsłonie stworzyliśmy bardzo dużo okazji, udało się podwyższyć wynik i trochę uspokoić grę, choć rezultat mógł być jeszcze lepszy. Mój zespół zasługiwał na trzy punkty – komplementował swoją drużynę występujący w tym meczu w roli pierwszego trenera Znicza, Daniel Kokosiński.
Przed Ruchem teraz mecz z Olimpią Elbląg, która wyrasta na kolejną, po Niebieskich, największą niespodziankę tego sezonu. Ekipa z północy Polski zajmuje obecnie trzecie miejsce w tabeli i traci do Ruchu trzy punkty. Stawka tego meczu jest więc jasna. - Może z Olimpią będzie nam się grało lepiej, choć myślę, że styl gry drużyny z Elbląga jest podobny do tego, który w tym meczu zaprezentował Znicz. Trzeba się nastawić, że będzie to spotkanie, w którym będziemy musieli prowadzić grę i atak pozycyjny – dodaje popularny „Ecik”. Ważniejsze chyba jednak od tego co wydarzy się w sobotę, wszak do końca sezonu jeszcze bardzo daleka droga, jest to, jak chorzowianie zareagują na negatywne wyniki i przepracują najbliższy tydzień. Spokojny trening pozwoli myśleć o powrocie na wcześniejsze tory.