Czekają ze śląskim obiadem

21.08.2008
Radość, łzy szczęścia i olbrzymie emocje! Państwo Blanik jeszcze nie ochłonęli po sukcesie syna, a tu trzeba przyjmować delegację za delegacją. Cały Radlin żyje olbrzymim sukcesem naszego gimnastyka!
Wielka radość i duma zapanowała w rodzinie państwa Blanik. Od momentu, gdy nasz gimnastyk zdobył złoto w Pekinie rodzinny dom naszego mistrza przeżywa prawdziwe oblężenie. Państwo Halina i Ludwik Blanik z radością i uśmiechem przyjmują gratulacje, upominki oraz prezenty od wszystkich.
Poniedziałkowy sukces został wymodlony przez najbliższych. Mama Halina oraz siostra Mirela (38 l.) rano poszły na mszę i modliły się w intencji Leszka. - To były ogromne emocje i nerwy. Zresztą przed startem Leszka czuliśmy już niesamowity stres. Dlatego zawody oglądaliśmy w skromnym, rodzinnym gronie. Gdy okazało się, że Leszek będzie miał złoto, były krzyki, łzy i ogromna radość - relacjonuje ze łzami w oczach pani Halina Blanik (58 l.).

Choć Leszek przyszedł na świat w Wodzisławiu Śląskim, to jego droga na szczyt rozpoczęła się w rodzinnym domu w Radlinie. To tata Ludwik Blanik (64 l.) zaszczepił u Leszka miłość do sportu. Jego
kariera gimnastyka zaczęła się trochę przez przypadek. Podczas jednej z trasmisji sportowych dziewięcioletni wówczas chłopak pokazał tacie, jak potafi wykonywać fikołki na tapczanie.
- Gdy synek zrobił przewrót w przód, to od razu zorientowałem się, że ma talent do gimnastyki i zaprowadziłem go do miejscowego klubu w Radlinie. Tam jednak powiedziano mi, że jest już za późno, bo gimnastykę powinno się zacząć uprawiać od siódmego roku życia. Kiedy jednak Leszek
pokazał co potrafi, to trenerzy zmienili zdanie i syn zaczął trenować w Klubie Gimnastycznym Radlin - tłumaczy Ludwik Blanik, obecny prezes radlińskiego klubu.

Młody Blanik był tak dobry, że od razu wygrywał rywalizację i zdobywał medale od starszych o trzy lata kolegów. Kariera naszego złotego medalisty mogła jednak zostać dramatycznie przerwana z powodu kłopotów zdrowotnych. Leszek jest alergikiem. Jako dziecko spał z rodzicami, bo w nocy często się dusił. Zresztą do dzisiaj bierze leki. To nie jedyny dramatyczny moment w karierze. Dwa lata temu Blanik był już bliski zakończenia swoich fantastycznych skoków. Jednak zdobycie mistrzostwa świata i wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji zmieniło te plany. Nasz mistrz olimpijski już wyznał, że zawody w Pekinie to była jego ostatnia wielka impreza i do roku 2010 zamierza zakończyć karierę. O przyszłość nie musi się martwić. Planuje napisanie pracy doktorskiej, myśli o zbudowaniu hali gimnastycznej z prawdziwgo zdarzenia w Radlinie i trenerce. Amerykanie już kilka lat temu próbowali namówić Blanika na ajęcie się kadrą gimnastyczną USA.

W rodzinnym domu w Radlinie już z niecierpliwością czekają na mistrza. - Leszka przywitamy tym co najbardziej lubi. Na śniadanie koniecznie muszą być frankfuterki, a potem tradycyjn śląski obiad czyli
rosół i modra kapusta z kluskami oraz oczywiście rolada - tłumaczy pani Halina.
źródło: FAKT

Przeczytaj również