Czas na najtrudniejsze europejskie wyzwanie. Piast powstrzyma swoją byłą gwiazdę?

23.09.2020

Piłkarze Piasta Gliwice muszą zostawić z tyłu głowy fatalną formę w ligowych rozgrywkach, gdyż już jutro czeka na nich niezwykle wymagający pojedynek w ramach trzeciej rundy eliminacji Ligi Europy. Podopieczni Waldemara Fornalika zagrają bowiem z ćwierćfinalistą poprzedniej edycji rozgrywek - FC Kopenhagą, a rywalizację z nim śmiało można uznać na prawdziwy sprawdzian, biorąc pod uwagę dotychczasowe europejskie boje śląskiego klubu.

Rafał Rusek/PressFocus

Zero strzelonych goli, ogromne problemy ze skutecznością, ciągłe oczekiwanie na pierwsze zwycięstwo w nowym sezonie Ekstraklasy oraz ostatnie miejsce w tabeli - posiadany przez Piasta wspomniany bilans nie może sprawić, że gliwiczanie przystąpią do rywalizacji w Kopenhadze w dobrych nastrojach. Ofensywny paraliż trzeciej drużyny poprzednich rozgrywek jest niezwykle trudny do zrozumienia, tym bardziej, że w ogólnym rozrachunku jej gra naprawdę nie wygląda źle. Kłopoty zawodników trenera Fornalika zaczynają się jednak w momencie pojawiania się w okolicach szesnastki ligowych rywali, co dobitnie potwierdza statystyka oddanych już strzałów przez „niebiesko-czerwonych”. W pojedynkach ze Śląskiem, Pogonią, Wartą oraz Jagiellonią zespół łącznie oddał 48 uderzeń w kierunku bramki, ale tylko 25% z nich można zakwalifikować jako celne próby. 

- Zabrakło skuteczności i trudno się gra z taką presją, kiedy ta piłka nie chce wpaść do bramki. Z każdą upływającą minutą pojawiało się więcej emocji. Plusem jest to, że są okazje. W tym spotkaniu oddaliśmy dużo strzałów i w takich klarownych sytuacjach. Potrzeba czasu i takiej większej pewności dla zawodników, a te bramki na pewno przyjdą - zapewnił po meczu z białostoczanami drugi trener Tomasz Fornalik, choć margines błędu po stronie Piasta zaczyna się coraz bardziej zwężać. Zawstydzający problem ze skutecznością nie jest jednak pierwszyzną przy Okrzei, bowiem już w poprzednim sezonie drużyna strzeliła zdecydowanie najmniej bramek spośród przedstawicieli ścisłej czołówki (41 w 37 meczach, co daje średnią 1,10 strzelanego gola na jedno spotkanie), a przez długi czas klasyfikacja strzelców Piasta składała się tylko z trzech nazwisk. 

Najtrudniejszy rywal z możliwych

Objawiająca się ofensywna indolencja w Piaście paradoksalnie znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w momencie, gdy zespół rozgrywa spotkania w rozgrywkach pucharowych. Do tej pory w eliminacjach LE gliwiczanie zdobyli już pięć goli, a bilans ten mógłby być jeszcze korzystniejszy, gdyby spektakularnych pudeł w spotkaniach z Dynamem Mińsk oraz Hartbergiem nie zanotowali odpowiednio Jakub Świerczok i Michał Żyro. 

W stolicy Danii każda dogodna okazja bramkowa będzie na wagę złota, gdyż FC Kopenhagę śmiało można uznać za zdecydowanie najtrudniejszego rywala nie tylko dla Piasta, ale także dla jakiejkolwiek polskiego zespołu w tegorocznych eliminacjach do Ligi Europy. Dla zespołu Stale Solbakkena awans co najmniej do fazy grupowej uznawany jest za obowiązek - tym bardziej, że w pięciu ostatnich sezonach sztuka ta nie udała im się tylko raz. Dodatkowo piłkarze z Parken trzykrotnie byli w stanie przedostać się do fazy pucharowej tychże rozgrywek, a szczególnie wrażenie na postronnych obserwatorach z pewnością zrobiły ich dokonania sprzed kilku miesięcy. Co prawda w eliminacjach oraz rywalizacji grupowej popularne „Lwy” nie grzeszyły nadmierną skutecznością, ale mimo to zdołały zająć drugie miejsce w stawce ze szwedzkim Malmo, ukraińskim Dynamem Kijów oraz szwajcarskim Lugano i awansować do 1/16 finału. Tam zawodnicy trenera Solbakkena pewnie poradzili sobie z Celticem Glasgow, a następnie wyeliminowali niedawno świętujący historyczny tytuł mistrza Turcji Istanbul Basaksehir.

Marsz kopenhażan został dopiero zatrzymany w ćwierćfinale przez słynny Manchester United, choć „Czerwone Diabły” musiały sporo się napocić, by pokonać niżej notowanego przeciwnika. Prawdziwe cuda w bramce wyczyniał wówczas Szwed Karl-Johan Johnsson, a jedyny gol w tamtej rywalizacji padł dopiero w dogrywce, za sprawą skutecznie wykorzystanego przez Bruno Fernandesa rzutu karnego. - Kiedy nie wykorzystujesz swoich szans, mecz staje się zacięty. Mieliśmy kilka znakomitych okazji, ale ich bramkarz świetnie się spisał. Dwa razy trafiliśmy też piłką w słupek. Przy prowadzeniu 1:0 wszystko jest możliwe. Rywale także mieli swoje sytuacje. Wiem, że Sergio Romero nie musiał interweniować, lecz potrzebnych nam było kilka skutecznych bloków. To był zacięty mecz - tak o pojedynku z Kopenhagą na łamach oficjalnej telewizji klubowej wypowiadał się trener Manchesteru United, Ole Gunnar Solskjaer

 

Rywal też ma swoje problemy

W czym zatem gliwiczanie mogą upatrywać szans na nawiązanie rywalizacji z przedstawicielem duńskiej Superligaen? Podobnie jak w przypadku Piasta, początek sezonu w wykonaniu stołecznej ekipy również można uznać za bardzo słaby. Pomijając zerowy dorobek punktowy po dwóch ligowych kolejkach, szczególnym policzkiem dla „Byens Hold” była niedawna derbowa porażka u siebie z Broendby po golu w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Mimo to pokonanie Piasta Gliwice uznawane jest w obozie Kopenhagi za absolutną konieczność, a ewentualna porażka według duńskich mediów zostanie uznana za katastrofę sportową, wizerunkową oraz finansową.

- Stworzyliśmy wystarczająco dużo okazji, aby wygrać mecz, ale nie jesteśmy teraz w najlepszej formie. Gdybyśmy w niej byli, z pewnością zdołalibyśmy odnieść zwycięstwo. Mimo to powinniśmy mieć na swoim koncie chociaż remis, a poniesiona porażką w ostatnich minutach wyjątkowo mnie denerwuje. Mimo to musimy pamiętać, że nie jesteśmy złym zespołem - na pewno nie zasługującym na miejsce w strefie spadkowej, choć aktualnie mamy na swoim koncie zero punktów. Niemniej jesteśmy w trudnym okresie i musimy go jak najszybciej zwalczyć - tak o derbach oraz aktualnej dyspozycji FCK wypowiedział się skrzydłowy Viktor Fischer. Mimo to w obozie trzynastokrotnego mistrza Danii starano się wyciągnąć jakiekolwiek pozytywy, bo poza nikłą porażką, tym razem zespół spisał się o niebo lepiej niż w trakcie ligowej inauguracji z Odense. Wówczas podopieczni Stale Solbakkena przegrywali już bowiem 0:3 do przerwy, a wyniku nie uratował szaleńczy zryw po zmianie stron i zdobyty dublet przez Kamila Wilczka.

Legenda „na cenzurowanym”

No właśnie, Kamil Wilczek… Śląski akcent w duńskim zespole wydaje się być elementem, który powinien dać się najbardziej we znaki defensywie Piasta. Początek sezonu 2020/2021 w wykonaniu napastnika dobitnie potwierdza, że nigdzie indziej nie czuje się tak dobrze, jak właśnie w stolicy Danii. I to nawet pomimo faktu, że w sierpniu br. zawodnik zdecydował się na szokujący ruch. Mając status nowożytnej legendy Brondby, posiadając tytuł najlepszego strzelca klubu w rozgrywkach Superligaen oraz dwukrotnie zdobytą nagrodę dla piłkarza roku (dołączając do grona takich sław jak Kim Vilfort, Peter Schmeichel czy choćby Michael Krohn-Dehli), Wilczek po powrocie z ligi tureckiej niespodziewanie zasilił szeregi największego rywala wspomnianego Brondby.

Od tego momentu pomnik Wilczka w jednej części Kopenhagi runął, a przepełnione hejtem wiadomości pojawiają się na jego mediach społecznościowych do teraz. Emocje po dokonaniu tego zaskakującego transferu udzieliły się jednak nie tylko kibicom, ale także politykom. Minister do spraw cudzoziemców i integracji Mattias Tesfaye nazwał nawet 32-latka „Kamilem Wypłatą” i choć wpis ten bardzo szybko został usunięty, niesmak pozostał. 

Sierpniowy transfer Kamila Wilczka do FC Kopenhaga wywołał ogromne poruszenie nie tylko wśród duńskich kibiców (fot: fck.dk)

Były król strzelców Ekstraklasy w barwach… Piasta nie jest oczywiście jedynym zawodnikiem, na którego jednokrotny mistrz Polski będzie musiał zwrócić uwagę. Aktualny skład najbardziej utytułowanego duńskiego klubu jest wyceniany przez portal transfermarkt.pl na 36,8 milionów euro, a około 1/3 tej kwoty stanowi wartość dwóch piłkarzy - utalentowanego skrzydłowego Mohammeda Daramy’ego oraz podstawowego obrońcy Victora Nelssona. Bardzo ważną rolę w drużynie odgrywają także jej kapitan - doświadczony Grek Zeca, znany z boisk Premier League Bryan Oviedo, Islandczyk Ragnar Sigurdsson czy też środkowy pomocnik Rasmus Falk.

Trener, który przeżył śmierć kliniczną

Omawiając pokrótce najbliższego pucharowego rywala Piasta, nie sposób nie poświęcić również chwili trenerowi Stale Solbakkenowi, który na stadionie Parken z pewnością zapracował sobie na pomnik trwalszy niż ze spiżu. Lista jego sukcesów w FC Kopenhaga opiera się nie tylko na wywalczonym niedawno awansie do ćwierćfinału Ligi Europy, ale przede wszystkim na ośmiu tytułach mistrza Danii, czterech krajowych pucharach oraz trzech występach w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Mało jednak brakowało, by Norweg w ogóle nie miał możliwości dożycia takich sukcesów, gdyż w 2001 roku, będąc jeszcze czynnym zawodnikiem Kopenhagi, przeżył… własną śmierć. Podczas jednego z treningów Solbakken nagle osunął się na ziemię, a klubowy lekarz stwierdził u piłkarza zatrzymanie akcji serca. Mimo przeprowadzonej akcji reanimacyjnej oraz błyskawicznej interwencji służb ratunkowych, zawodnik w trakcie przewożenia go do szpitala znajdował się w trakcie śmierci klinicznej. 

Po siedmiu minutach jego serce zaczęło na nowo bić, ale właściwie nikt nie miał pewności, jaki będzie dalszy los byłego reprezentanta Norwegii i uczestnika Mistrzostw Świata we Francji w 1998 roku. Ostatecznie, jak można chociażby przeczytać w artykule na portalu „Weszło”, Solbakken został wybudzony ze śpiączki po 30 godzinach, a powodem zaistniałego ataku była niewykryta wcześniej wada serca. Po tej sytuacji Norweg nigdy już nie wrócił na trawiaste boisko. I co prawda w stolicy Danii 52-latek otarł się o śmierć, ale można zaryzykować stwierdzenie, że również w Kopenhadze jego życie rozpoczęło się na nowo. W końcu bez powrotu do zdrowia Solbakken nie stałby się najbardziej utytułowanym szkoleniowcem FC Kopenhagi w XXI wieku, a także nie miałby możliwości pracy w Bundeslidze oraz angielskiej Championship.

Biorąc pod uwagę ogranie obu drużyn w rozgrywkach pod egidą UEFA, liczbę zdobytych trofeów czy pozycję polskiej Ekstraklasy oraz duńskiej Superligaen w europejskim rankingu, gliwiczanie do czwartkowej rywalizacji podejdą w roli absolutnego underdoga. Mimo to zawodników z Okrzei nie należy z góry skazywać na porażkę, ale by móc pokusić się o sprawienie ogromnej sensacji na stadionie Parken, konieczne będzie wykorzystanie słabej formy „Lwów” na początek sezonu przy jednoczesnym wymazaniu z pamięci swojego ligowego falstartu. Czy „niebiesko-czerwoni” w końcu nie będą na bakier ze skutecznością i przy okazji zagrają prawdziwy mecz życia? Czy Piast zdoła przejść przedostatnią przeszkodę i dostąpi możliwości zmierzenia się z Rijeką lub Kolosem Kovalivka? Przekonamy się już jutro w spotkaniu, którego początek zaplanowano na godzinę 20.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również