Cierpliwość popłaca. "Nie spodziewałem się powrotu do składu w takim momencie"

03.05.2019

W ostatnich tygodniach Tomasz Mokwa zdołał wywalczyć sobie miejsce w wyjściowym składzie Piasta i odpłacił się trenerowi Fornalikowi za okazane mu zaufanie. Choć jego transfer kilka miesięcy temu wywołał spore kontrowersje, obecnie decyzja ta broni się sportowo i przy okazji potwierdza, że dublerzy odgrywają w Gliwicach coraz większą rolę.

Łukasz Sobala/PressFocus

Wrócił do składu w odpowiednim momencie

Ostatnie występy Piasta Gliwice z pewnością zrobiły wrażenie na wszystkich kibicach w Polsce. Gliwiczanie na dobre włączyli się do walki o mistrzostwo Polski, a sporą cegiełkę do znakomitych wyników drużyny niespodziewanie dołożył Tomasz Mokwa. Defensor rozegrał do tej pory komplet minut w meczach grupy mistrzowskiej, choć np. w rundzie jesiennej Ekstraklasy spędził na placu gry zaledwie 53 minuty. Piłkarz na dobre wskoczył do wyjściowego składu przed meczem z Lechią w Gdańsku, a jego przykład idealnie pokazuje, że cierpliwość przynosi tylko wymierne korzyści. - Niejednokrotnie życie pokazało mi oraz innym osobom, że cierpliwość popłaca. Wielu chciałoby osiągnąć efekty pracy natychmiastowo, ale czasami jednak naprawdę warto poczekać na swoją szansę - przyznaje obrońca w rozmowie z naszym portalem. 

Patrząc na ostatnie wyniki i formę drużyny, Mokwa nie mógł wymarzyć sobie lepszego czasu na powrót do wyjściowego składu Piasta. - Zawsze łatwiej jest wrócić po przerwie do składu, gdzie wszystko dobrze funkcjonuje niż do drużyny, która znajduje się w całkowicie odwrotnej sytuacji i walczy pod jakąś presją, np. o utrzymanie. Osobiście czekałem na ten powrót do jedenastki, ale nie spodziewałem się, że nastąpi on w takim momencie. Bardzo dziękuje trenerowi Fornalikowi, że nie bał się podjąć takiego wyboru, choć wcale nie musiał go dokonywać. Ja byłem i jestem przygotowany na każdy mecz. Cały czas gramy o wysoką stawkę i tym bardziej łatwo było mi wkomponować się w drużynę - dodaje zawodnik. 

Podobnie jak coraz częstsze występy prawego obrońcy w Ekstraklasie, równie zaskakujący był powrót Mokwy do Piasta na początku sierpnia 2018 roku. 26-latek miał bowiem za sobą bardzo nieudany okres w katowickiej GieKSie. Oprócz tego w trakcie swojego pierwszego pobytu przy Okrzei nie należał do grona zawodników, rozgrywających mecze od deski do deski. – Mój powrót mógł być dla niektórych zaskoczeniem, ale nie wróciłem do klubu ot tak, „na piękne oczy". Musiałem pokazać wszystkim, że warto na mnie postawić. Trzy tygodnie trwały moje treningi przy Okrzei przed podpisaniem kontraktu. Nikt jeszcze mnie tak nie przetestował, ale przynajmniej dowiedziałem się, że jestem bardzo zdrowy i mogę bez żadnych przeszkód uprawiać profesjonalnie sport. Myślę, że mój powrót do Gliwic był przemyślaną decyzją - mówi prawy obrońca.

Zmiennicy dają radę

Kazus Mokwy doskonale pokazuje, że obecna kadra Piasta jest bardzo wyrównana, a dublerzy odgrywają w drużynie trenera Fornalika istotną rolę. - Szeroka i mocna kadra jest z pewnością naszą siłą. Niektórym ludziom w pewnym etapie sezonu wydawało się, że Piast nie ma ławki rezerwowych. Trener Fornalik nie dokonywał jednak zmian, bo po prostu sytuacja tego nie wymagała. Tak samo do wielu roszad w klubie nie doszło podczas zimowego okienka transferowego. Mamy w końcu mocny zespół, a obecna sytuacja i nasze wyniki pokazują, że wszystkie decyzje się bronią, a każdy kto grał mniej w danym momencie, jest w stanie później wskoczyć do podstawowego składu i zagwarantować taki sam poziom jak reszta drużyny - przyznaje piłkarz.

Od momentu wskoczenia do wyjściowego składu Piasta, Mokwa spisuje się bardzo dobrze. Za pewną rysę na szkle w jego poczynaniach można jednak uznać sytuację w ostatnim ligowym meczu z Cracovią. W miniony piątek defensor sprokurował rzut karny, powalając w polu karnym Bojana Cecaricia, dzięki czemu goście z Krakowa zdołali wyrównać stan rywalizacji. Portal Ekstraklasa.tv stwierdził nawet żartobliwie, że obrońca pomylił wówczas murawę z... matą zapaśniczą. - Dziwna sytuacja, może i nawet trochę kontrowersyjna. Ale skoro sędzia uznał, że Cracovii należał się rzut karny, to nie ma co z tym za dużo dyskutować. Cieszę się jednak z tego, że drużyna tak dobrze zareagowała i zdołała odwrócić wynik - mówi defensor, który w tym sezonie rozegrał siedem spotkań we wszystkich rozgrywkach. 

Mimo straconej bramki w dość niefortunnych okolicznościach, gliwiczanie i tak odnieśli  cenne zwycięstwo, które zapewniło im już udział w europejskich pucharach. Kibice oraz zawodnicy Piasta zapewne już odczuwają sporą satysfakcję, ale zespół z Okrzei ma jeszcze w tym sezonie o co walczyć. - Oczywiście, awans do europejskich pucharów jest już dużym sukcesem dla naszego klubu. Wydaje mi się, że sytuacja w ligowej tabeli wciąż jest bardzo rozwojowa i najważniejsze jest to, aby regularnie punktować. Zostały nam tylko cztery kolejki do końca sezonu i można naprawdę dużo zyskać. Skupiamy się tylko na naszej grze - mówi Mokwa.

Czas na "mecz sezonu" przy Łazienkowskiej

Już dziś na piłkarzy Piasta czeka jedno z najważniejszych spotkań w obecnym sezonie -  rywalem gliwiczan będzie wciąż urzędujący mistrz Polski. Legia jest dla śląskiego zespołu wyjątkowo niewygodnym przeciwnikiem. W tym sezonie, licząc mecze ligowe oraz pojedynek w Pucharze Polski, aktualnie trzecia drużyna w tabeli poniosła z warszawianami trzy porażki. Dodatkowo Piast w swojej historii nie odniósł jeszcze zwycięstwa na stadionie lidera, a w dziesięciu rozegranych przy Łazienkowskiej meczach zdobył zaledwie dwa punkty. - Wydaje mi się, że to spotkanie jest  bardziej traktowane przez całą otoczkę i media jako mecz sezonu. Sytuacja jest jednak taka, że pojedynek z Legią będzie dla Piasta meczem „o wszystko”, jeżeli chcemy walczyć o najwyższe cele w tych rozgrywkach. Każdy z nas czeka cały sezon na takie spotkania i myślę, że będzie można potraktować je jako pewną weryfikację naszych możliwości - przyznaje zawodnik, notujący passę trzech rozegranych meczów z rzędu. 

Ewentualne zwycięstwo w Warszawie z pewnością da nadzieję, że Piast zdoła powtórzyć, a nawet poprawić osiągnięcie sprzed trzech lat. Co ciekawe, Mokwa jest jednym z niewielu zawodników z obecnej kadry ekstraklasowicza, który miał udział w wywalczeniu wicemistrzostwa Polski w sezonie 2015/2016. Czy pod jakimiś względami da się porównać ze sobą oba zespoły? - Niewątpliwie klub cały czas się rozwija. Choć w Gliwicach nie było mnie zaledwie rok, to widać różnicę w rozwoju na plus. Jeżeli chodzi o drużyny, to mają one nieco inny styl gry. Za trenera Latala graliśmy w zupełnie innym ustawieniu – wówczas poruszaliśmy się według obranego schematu, czyli np. graliśmy wahadłami, Patrik Mraz dogrywał każdą możliwą piłkę w pole karne, a ofensywni zawodnicy wykańczali dośrodkowania strzałami. Teraz prezentujemy się nieco inaczej, bo stawiamy bardziej na grę piłką. Oba style gry różnią się od siebie, ale są są równie skuteczne - zakończył 26-letni piłkarz.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również