Cenne przełamanie Piasta. Mistrz obudził się po przerwie

15.12.2019

W meczu z ŁKS-em Łódź piłkarze gliwickiego Piasta zaprezentowali dwa odmienne oblicza. Po bardzo bezbarwnej pierwszej połowie, w drugiej części gry zespół wykazał się zabójczą skutecznością i ostatecznie pokonał swojego rywala 2:1. Przy Okrzei ważne przełamanie zanotowała nie tylko drużyna, ale również napastnik Piotr Parzyszek, który zdobył pierwszego ligowego gola od blisko 2 miesięcy. 

Norbert Barczyk/PressFocus

Po serii trzech ligowych porażek z rzędu, nastroje w obozie gliwickiego Piasta musiały ulec pogorszeniu. W końcu ostatni raz zespół trenera Fornalika zanotował taką passę w maju 2018 roku, czyli okresie, w którym do końca musiał walczyć o utrzymanie w Ekstraklasie. W obecnych rozgrywkach negatywna seria spowodowała spadek gliwiczan z drugiej na siódmą pozycję w tabeli, ale mimo to szkoleniowiec Piasta starał się zachowywać względny optymizm. - Będę szukał pozytywów i patrzył chociażby na pierwszą połowę, jaką rozegraliśmy ze Śląskiem Wrocław. Jeżeli jesteśmy w stanie tak się prezentować, to znaczy, że potrafimy stwarzać sobie sytuacje oraz stać nas na wygrywanie spotkań. Lubimy liczyć porażki drużynom czy też patrzeć na serie wygranych. Tak w piłce się dzieje - przyznał Waldemar Fornalik w trakcie piątkowego spotkania z dziennikarzami.

W wczesne niedzielne popołudnie mistrz Polski stanął przed świetną okazją do powrotu na odpowiednie tory. Na stadion przy Okrzei przyjechał bowiem beniaminek PKO Ekstraklasy, ŁKS. Łodzianie od wielu tygodni okupują miejsce w strefie spadkowej, a na dodatek są jedną z najgorszych drużyn pod względem wyjazdowego bilansu. Do tej pory podopieczni Kazimierza Moskala przywieźli z delegacji zaledwie 4 oczka (na 36 możliwych), urywając punkty jedynie Cracovii oraz zabrzańskiemu Górnikowi. 

Mimo że na papierze Piast był uznawany za zdecydowanego faworyta, w obozie Piasta nikt nie zamierzał lekceważyć niżej notowanego rywala. - To nie będzie wcale łatwy mecz. Dopiero po zakończeniu spotkania można stwierdzić czy rzeczywiście było łatwo. Bardzo skrupulatnie przygotowujemy się do tej rywalizacji, bo te punkty są nam potrzebne - dodał popularny „Waldek King”. By zwiększyć szanse na pierwsze ligowe zwycięstwo od 8 listopada, szkoleniowiec zdecydował na wyjątkowo ofensywne ustawienie. Dowodem na to było pojawienie się na boisku duetu napastników - Piotra Parzyszka oraz wciąż czekającego na ligowe przełamanie Dominika Steczyka. 

Pomysł ten w pierwszej połowie nie przyniósł żadnego rezultatu, gdyż gliwiczanie rzadziej znajdowali się przy piłce i oddali tylko jeden celny strzał na bramkę Arkadiusza Malarza. Co prawda stan murawy pozostawiał sporo do życzenia, utrudniając kombinacyjną i składną grę, ale mimo to łodzianie w 25. minucie i tak zdołali otworzyć wynik. Wówczas najaktywniejszy po stronie gości Dani Ramirez wypuścił na wolne pole Pirulo, a ten okiwał Tomasa Huka i odegrał piłkę na piąty metr do Macieja Wolskiego. Środkowy pomocnik skierował futbolówkę wślizgiem do pustej bramki i wyprowadził ŁKS na zasłużone prowadzenie.

Pierwsza część gry wskazywała zatem na to, że mistrz Polski znajduje się w głębokim dołku i nie ma pomysłu, jak z niego się wydostać. W przerwie w szatni Piasta musiało zatem paść sporo „mocnych słów”, które przyniosły wymierny skutek w 53. minucie. Gliwiczanie zrobili najlepszy użytek z jednego ze stałych fragmentów gry, a na listę strzelców wpisał się Piotr Parzyszek. Napastnik najwyżej wyskoczył do dośrodkowanej piłki przez Gerarda Badię z rzutu rożnego. Tym samym 26-latek zaliczył upragnione przełamanie, zdobywając pierwszą ligową bramkę od 18 października i meczu 12. kolejki z Wisłą Kraków.

Poza wspomnianym celnym uderzeniem Parzyszka, większe zagrożenie w grze ofensywnej sprawiali jednak goście. ŁKS w pierwszym kwadransie drugiej połowy stworzył sobie dwie świetne okazje do podwojenia bramkowego dorobku. Najpierw w 48. minucie groźne uderzenie zza pola karnego oddał Bartłomiej Kalinkowski, a niedługo później na linii szesnastego metra odnalazł się Michał Trąbka. Skrzydłowy, po odwróceniu się z piłką i poradzeniem sobie z interweniującymi Tomasem Hukiem i Urosem Korunem, oddał techniczny strzał w stronę prawego słupka. Oba wspomniane uderzenia okazały się jednak być nieznacznie niecelne i przeleciały tuż obok bramki. 

Pod koniec meczu to gliwiczanie zaczęli częściej dochodzić do głosu, a największe zagrożenie w ofensywie sprawiali dwaj Hiszpanie - Gerard Badia i Jorge Felix. Pierwszy z nich w 85. minucie otrzymał piłkę na 17-18 metrze i bez wahania zdecydował się na uderzenie. Próba ta zatrzymała się jednak tylko na poprzeczce bramki Malarza. Chwilę póżniej kapitan gospodarzy postanowił zamienić się rolami ze swoim rodakiem - Badia zacentrował futbolówkę z lewej strony boiska, a Felix najlepiej odnalazł się w polu karnym i strzałem na wślizgu ustalił wynik niedzielnej rywalizacji. Tym samym mistrz Polski przełamał serię trzech ligowych meczów bez zdobyczy punktowej i bramkowej. Dzięki wygranej z beniaminkiem Piast awansował, przynajmniej na kilka godzin, na piątą pozycję w tabeli. 

Piast Gliwice - ŁKS Łódź 2:1 (0:1)

0:1 - Maciej Wolski 25’

1:1 - Piotr Parzyszek 53’

2:1 - Jorge Felix 88’

Składy:

Piast: Plach - Kirkeskov, Korun, Huk, Pietrowski - Felix, Jodłowiec (61’ Sokołowski), Hateley, Badia - Steczyk (46’ Milewski), Parzyszek (80’ Tuszyński). Trener: Waldemar Fornalik

ŁKS: Malarz - Klimczak, Sobociński, Rozwandowicz, Grzesik - Ramirez, Kalinkowski, Piątek, Wolski (77’ Pyrdoł), Trąbka (63’ Sekulski) - Pirulo. Trener: Kazimierz Moskal 

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)

Żółte kartki: Huk, Hateley (Piast) - Klimczak, Sobociński, Pirulo (ŁKS)

Widzów: 3892

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również