"Brzytwa" czekał dwa lata

20.10.2008
Tomasz Brzyski w niedzielnym meczu z Lechem Poznań strzelił swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie. To najrówniej grający zawodnik Ruchu w tym sezonie.
- Fajnie, że piłka wpadła do siatki po kilku ładnych zagraniach. Warto było czekać dwa lata na gola w ekstraklasie – cieszył się 26-letni zawodnik. Akcja po której „Niebiescy” strzelili pierwszą bramkę istotnie była najwyższych lotów. Szybka wymiana podań, a Brzyski bez namysłu płaskim strzałem nie dał żadnych szans bramkarzowi Lecha. – Obiecałem coś kolegom za pierwszą swoją bramkę w lidze. Co to? Nie powiem – śmiał się Tomasz. Dodajmy, że krótki epizod na najwyższym szczeblu zaliczył już w 2004 roku.

Przypomnieć warto, że przed rokiem Brzyski przeżywał gehennę w Kielcach. Bez wiedzy został skreślony z listy zawodników Korony, która znajdowała się w piłkarskiej centrali. Stracił pół roku. Zimą został wykupiony przez Ruch i od tego momentu jest kluczowych ogniwem w chorzowskiej układance. Brzyskiemu posłużyła też zmiana szkoleniowca, bo u Bogusława Pietrzaka zaczął grać w formacji pomocy. Tak w środku, jak i na lewym skrzydle. Jako skrzydłowy biegał wcześniej chociażby w Radomiaku Radom.

Niechciany w Lechu Poznań był z kolei Maciej Scherfchen. - Fajny chłop, ale gra zbyt wolno – tak Franciszek Smuda tłumaczył, dlaczego „Szeryf” odszedł z „Kolejorza”. – Znałem tę opinię szkoleniowca Lecha. Nie skomentuję jej. Powiem tylko, że w niedzielę byłem szybki! – zmrużył oko sam zawodnik, który „maczał” palce przy obu bramkach. Po meczu razem z Marcinem Zającem podziękował za doping nie tylko chorzowskim kibicom. Obaj eks-lechici podeszli w stronę sektora, w którym zasiedli sympatycy z Poznania. – Spędziłem w tym mieście kilka fajnych lat. Głośno kibicuję temu klubowi – wytłumaczył Scherfchen.
autor: Krzysztof Kubicki

Przeczytaj również