Bramkarz podał pomocną dłoń. Dwóch rannych w meczu o "6 punktów"

18.09.2021

Choć spotkanie w Jastrzębiu było bardzo wyrównane, o podziale punktu zdecydował błąd golkipera drużyny z Sosnowca. GKS uciekł tym samym katu spod topora i zdołał wyrównać wynik meczu, a niewiele brakowało, by to gospodarze odnieśli zwycięstwo.

Tomasz Kudala/PressFocus

Remis w derbowym starciu GKS-u z Zagłębiem traktować można jako wynik sprawiedliwy, ale nie satysfakcjonujący żadnej ze stron. A to dlatego, że obie drużyny miały mnóstwo okazji, po których mogły trafiać do siatki rywala, w dodatku jeden punkt żadnej z nich nie gwarantuje ucieczki przed strefą spadkową.

Pierwsza część spotkania była niezwykle wyrównana. Najczęściej oglądaliśmy Szymona Sobczaka, którego trudno ocenić. Z jednej strony napastnik Zagłębia Sosnowiec potrafił się znaleźć w fantastycznych sytuacjach, z drugiej jednak nie potrafił wykończyć żadnej z nich. Zawodnik zespołu z Sosnowca wielokrotnie miał również okazję by dograć do kolegów z zespołu w obrębie pola karnego. Nie doczekaliśmy jednak dobrego zagrania z jego strony.

Podobne wrażenie pozostawił po sobie Alex Tanque, który może i był aktywny na boisku, jednak nie potrafił sfinalizować swoich akcji. W bramce jastrzębian świetnie spisywał się 17-letni Mikołaj Reclaf, który raz za razem ratował skórę swojemu zespołowi. W końcu nadeszło przełamanie – do siatki trafił Szymon Sobczak, który tym razem spróbował szczęścia z dystansu. Tuż przed zakończeniem pierwszej części gry świetną szansę zmarnował Bryła, który trafił w spojenie słupka z poprzeczką.

Piłkarze Zagłębia ewidentnie dominowali, ale gospodarze również mieli swoje argumenty. Najlepszą sytuację dla GKS-u zmarnował Konrad Handzlik, którego uderzenie zostało zablokowane. Do praktycznie pustej bramki nie trafił później Niewiadomski, natomiast miał on niewiele czas na reakcję. – To była bardzo dobra połowa w naszym wykonaniu. To, nad czym pracowaliśmy, dzisiaj wychodziło idealnie. Tylu sytuacji nie stworzyliśmy chyba w poprzednich siedmiu meczach, zdobyliśmy bramkę, a powinniśmy strzelić trzy – mówił trener Bąk.

I choć sosnowiczanie całkiem dobrze radzili sobie z przodu, zawiódł ich doświadczony golkiper. Matko Perdijić nieco „zabawił” się piłką we własnej szesnastce, podał ją niedokładnie, wprost pod nogi Niewiadomskiego. Wypożyczony z poznańskiego Lecha młodzieżowiec po raz trzeci w tym meczu spróbował szczęścia i tym razem się nie pomylił, dając GKS-owi bramkę wyrównująca. – Sami sobie strzeliliśmy tę bramkę – komentował szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec.

Po raz pierwszy w tym sezonie na boisku zameldował się Farid Ali, jedna z gwiazd GKS-u Jastrzębie. Ukrainiec przez ostatnie miesiące zmagał się z problemami zdrowotnymi. Tak on, jak i inni zmiennicy – Łukasz Zejdler oraz Kamil Jadach – ożywili grę drużyny gospodarzy. Ali jednak wyjątkowo mocno się wyróżniał, jako jeden z niewielu zawodników na boisku bez kompleksów wchodził w pojedynki indywidualne, szukał też okazji do strzału. – Można określić ten mecz jako spotkanie dwóch faz. Najpierw drużyna, która przyjechała pograć na orlik: zero pomysłu, zero organizacji. W drugiej połowie na boisko wyszedł zespół zdeterminowany, stawiający wszystko na jedną kartę w ofensywie – mówił po meczu trener GKS-u, Jacek Trzeciak.

Choć do samego końca jastrzębianie atakowali i posiadali wyraźną przewagę, spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Piłkarze z Sosnowca mogą sobie pluć w brodę. Wypuścili trzy punkty po błędzie Perdijicia, jednak pamiętać trzeba, że gdy to oni dominowali, byli wyjątkowo nieskuteczni. – Wszystkie piłki, które zagrywało Zagłębie, były spowodowane naszymi stratami. Gdyby rywale byli skuteczniejsi, ten mecz szybko by się dla nas skończył – mówił szkoleniowiec jastrzębian, który po meczu, podobnie jak jego vis-a-vis, nie miał prawa odczuwać względnej satysfakcji.

Co prawda GKS opuścił na jakiś czas strefę spadkową, ale na pewno bardzo uważnie będzie śledził weekendowe pojedynki z udziałem Puszczy Niepołomice, GKS-u Katowice czy rozpędzającego się Stomilu Olsztyn. Sosnowiczanie z kolei pozostaną po tym weekendzie pod kreską, a niedługo po piątkowym remisie klub oficjalnie poinformował, że z kryzysu spróbuje wyciągnąć ich nowy szkoleniowiec - Artur Skowronek. Dobrze znany w naszym środowisku trener, mający na swoim koncie pracę w Ruchu Radzionków, Pogoni Szczecin, Stali Mielec czy ostatnio w Wiśle Kraków, podpisał z nowym pracodawcą dwuletnią umowę z opcją jej przedłużenia. 

autor: Antoni Majewski

Przeczytaj również