Bogusz w przedsionku wielkiej piłki. "Latem podejmie walkę o miejsce w składzie"

02.02.2019

Jako jeden z nielicznych w ekipie chorzowskiego Ruchu miniony rok może zaliczyć do udanych. Zaowocowało to transferem i wyjazdem do Anglii. Mateuszowi Boguszowi, bo o nim mowa, wróży się wielką karierę i w ostatnich dniach zrobił ku temu kolejny krok.

Marcin Bulanda/PressFocus

Jeżeli do kogoś określenie „skazany na uprawianie sportu” pasuje idealnie to Mateusz jest tego doskonałym przykładem. Mama Joanna grała przez wiele lat w piłkę ręczną w ekstraklasowej Zgodzie Ruda Śląska, podobnie zresztą babcia. Mateusz często odwiedzał zresztą parkiety w Rudzie Śląskiej – Bielszowicach, gdzie swoje mecze rozgrywała Zgoda. Gdy w przerwie zawodniczki łapały oddech w szatni, malutki Mateusz jako jedyny szarżował po parkiecie. Oczywiście z piłką przy nodze. – Nigdy nie miałem wątpliwości jaki sport wybrać. Kopałem piłkę już od najmłodszych lat. Wszędzie gdzie się dało. Nigdy jednak dylematu nie było. Mama mówiła bym wybrał to co chcę, wiedziałem, że to nie będzie piłka ręczna – wspominał swego czasu Mateusz.

Piłkarskich wzorców do naśladowania także nie musiał daleko szukać. Ojciec Piotr był piłkarzem, w Rudzie Śląskiej kojarzył się z solidną defensywą Wawelu Wirek. W tym samym klubie grał także wujek. – Rodzice, takie jest moje zdanie, mieli bardzo duży wpływ na Mateusza. Wiedzą jak życie sportowca wygląda, pokazywali mu drogę, uświadamiali, że nie będzie miał łatwo. Nie zagłaskali go, wręcz przeciwnie. Czasem może nie tyle nawet utrudniali, co pokazywali mu, jak wiele pracy go czeka, jak trudna droga przed nim, jak mocno musi pracować – mówi Mateusz Michalik, który jako trener doprowadził Mateusza Bogusza do największego sukcesu drużynowego. Wraz z kolegami z zespołu juniorów młodszych Ruchu Chorzów Mateusz zdobył tytuł wicemistrza Polski, przegrywając minimalnie w finałowym dwumeczu z Lechem Poznań.

Pierwsze kroki Mateusza stawiał jednak w Gwieździe Ruda Śląska. W wieku 10 lat trafił do klubu z Chorzowa, gdzie systematycznie pokonywał kolejne szczeble. – Imponował już wtedy takim śląskim charakterem, piłkarsko także się wyróżniał – wspomina Michalik. Po szczeblach piłkarskiej drabinki piął się szybciej niż jego rówieśnicy. Znajdował uznanie w oczach trenerów kolejnych roczników reprezentacji Śląska, podobnie było już w najmłodszych kategoriach reprezentacji Polski. – Jest to jeden z wyróżniających się graczy, na pewno warto mu się przyglądać i śledzić jego rozwój – mówił o młodym chłopaku swego czasu Grzegorz Kapica, który z racji pracy w Ruchu śledził nie tylko Bogusza, ale także jego rówieśników.

Szersza publiczność o Boguszu usłyszała właśnie przy okazji rywalizacji w finałowych meczach o tytuł mistrza Polski juniorów młodszych. Już wtedy mówiło się, że może opuścić Chorzów. Został na Cichej, ale czasu nie zmarnował. Szansę w pierwszej drużynie otrzymał zimą ubiegłego roku. Pojechał wtedy na zgrupowanie z pierwszą drużyną, zaczął się mu uważniej przyglądać ówczesny trener Juan Ramon Rocha. – Koledzy bardzo fajnie mnie przyjęli, atmosfera w drużynie od początku bardzo dobrze się układała – wspominał po jednym z meczów początki wśród starszych kolegów Bogusz, który zgrupowanie na Cyprze musiał jednak szybko zakończyć. Reprezentacja Polski U-17 przygotowywała się do turnieju eliminacyjnego, który zagrała pod koniec marca na Dolnym Śląsku.

Wiosną 2018 roku popularny „Pycik” zadebiutował w pierwszej drużynie Ruchu, jeszcze w pierwszej lidze, debiutował w meczu z Bytovią Bytów na początku marca. - Większej różnicy jednak nie odczułem między rozgrywkami seniorów, a tymi juniorskimi. Wiadomo, pierwsze treningi były trudne, trzeba było się przestawić. Ale na boisku nie widać wielkich różnic. Większa odpowiedzialność za piłkę, to przede wszystkim. Strata może się bowiem zakończyć bardzo źle – mówił po premierowych minutach jeszcze na pierwszoligowych boiskach.

Wiosną zagrał w 13 meczach, jesienią natomiast drużynę Ruchu bez Bogusza trudno sobie było wyobrazić. – To jest zawodnik, na którym budujemy ten zespół. Bogusz to przyszłość Ruchu. Trzeba odważnie postawić na tego chłopaka, bo wykorzystuje swoją szanse – argumentował swoją decyzję trener Dariusz Fornalak. Młody zawodnik potrafił się odwdzięczyć – pięć zdobytych bramek, kilka bardzo dobrych występów, popularny „Pycik” stał się ulubieńcem kibiców. Latem wziął koszulkę z numerem 10, która w Chorzowie w ostatnich latach była określana jako „pechowa”. Mateusz sprostał zadaniu. – Wszystko z tym numerem zaczęło się trochę od żartu – przyznawali piłkarze Ruchu, ale fakt, że 17-latek zdecydował się na taki ruch pokazuje jego charakter. - To typ walczaka, nie odpuszcza. Dla młodych chłopaków wzór do naśladowania – dodaje Michalik.

Podobną furorę co w Ruchu Bogusz robił także w reprezentacjach Polski. Rok temu grał jeszcze w zespole do lat 17, teraz wymienia się go już w kontekście kadry U-20 trenera Jacka Magiery. – Mateusz zrobił duży postęp – mówił jesienią trener reprezentacji Polski U-19 Dariusz Gęsior. – Bierze na siebie ciężar gry, nie boi się uderzyć z dystansu, potrafi odpowiednio balansować grę między ofensywą a defensywą. Jest jednym z liderów tej grupy – mówił, jakby nie było, o zawodniku o młodszym od pozostałych chłopaków. Jesień była dla niego przełomowy okresem, pierwszym pełnym w seniorskiej piłce. – A mimo to nic się nie zmienił. Przyjeżdżał z kadry, gdzie rozegrał nieraz 2-3 spotkania na wysokim poziomie w ciągu tygodnia i już chciał grać w klubie. Trzeba było to tonować i dokładnie monitorować. Czasem nawet dochodziło do sytuacji, że drobne mikrourazy wolał zachować dla siebie, nie mówić o nich nam i zagrać, niż popracować indywidualnie – zdradza Michalik.

W Chorzowie perspektywa ewentualnej gry w mistrzostwach świata U-20, które w maju i czerwcu odbędą się na naszych boiskach wydawała się być głównym magnesem do zatrzymania Mateusza w klubie, w którym byłby liderem drużyny. – Jest w naszym kręgu zainteresowań – mówił po jednym z ligowych meczów Ruchu trener Magiera. Na utalentowanego 17-latka chętnych jednak nie brakowało. - Były propozycje z innych klubów angielskich, a także z Niemiec, Włoch czy Francji. Również z Polski było kilka bardzo konkretnych propozycji – mówi Łukasz Maciongowski, który zajmował się tym transferem. – Dało się odczuć w rozmowach z Mateuszem, że chce zmienić otoczenie, bo chce przede wszystkim się zweryfikować na tle najlepszych. Ma taki charakter, chce zrobić krok do przodu. Trzymamy wszyscy za niego kciuki – dodaje Michalik.

Teraz przed młokosem z Rudy Śląskiej kolejne wyzwanie. - W Leeds menadżerem drużyny U-23 jest asystent trenera pierwszego zespołu, Marcelo Bielsy. Dodatkowo każdego dnia z pierwszym zespołem trenuje od 6 do 10 zawodników zespołu młodzieżowego. Bycie tak blisko pierwszej drużyny i możliwość trenowania z nimi z pewnością wpłynie pozytywnie na dalszy rozwój Mateusza. Leeds zapewniło, że Mateusz otrzyma czas na aklimatyzację, zapoznanie się z nowym środowiskiem i na zrozumienie oczekiwań menadżerów. Pozwoli to na zrozumienie ich stylu gry i dzięki temu Mateusz już po przerwie letniej podejmie walkę o miejsce w pierwszym zespole w grach przedsezonowych – precyzuje plany Mateusza Maciongowski.

autor: Tadeusz Danisz

Przeczytaj również