Black Week przy Okrzei. Dwa mecze w cenie jednego

30.11.2019

Dzień po Czarnym Piątku, mistrzowie Polski zaskoczyli swoich sympatyków promocją, w ramach której widzowie obejrzeli przy Okrzei zupełnie dwa oblicza swojego zespołu w trakcie zaledwie 90 minut. Piasta od zdobycia bramki w pierwszej połowie kilkukrotnie dzieliły dosłownie centymetry, natomiast druga odsłona przebiegła pod dyktando gości z Wrocławia, którzy wykazali się lepszą skutecznością i za sprawą trzech strzelonych goli, zameldowali się na pozycji lidera PKO BP Ekstraklasy. Natomiast, gliwiczanie przegrali drugie spotkanie z rzędu w stosunku 0:3.

Łukasz Laskowski/PressFocus

Śląsk Wrocław jest drugą drużyną, z którą piłkarze Piasta najczęściej mierzyli się w całej historii klubu z Okrzei, bowiem gliwiczanie więcej razy ścierali się wyłącznie z gdańską Lechią. Z 24 pojedynków pomiędzy sobotnimi rywalami, aż 22 odbyło się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bilans rywalizacji przemawia na korzyść mistrzów Polski, gdyż dziewięciokrotnie kończyli oni mecze z tarczą, a tylko sześć razy na tarczy. Skutkiem tego jest statystyka, według której Śląsk dostarczył „Niebiesko – czerwonym” najwięcej punktów spośród wszystkich przeciwników, z jakimi kiedykolwiek przyszło im się mierzyć.

Ostatnie spotkanie ekipy ze stolicy Dolnego Śląska z Piastem odbyło 28 lipca bieżącego roku. Wtedy mecz na Stadionie Miejskim we Wrocławiu zakończył się jednobramkową wygraną gospodarzy, którzy obecnie pochwalić mogą się imponującą serią pięciu zwycięstw z rzędu. Tak więc, przed 17. serią gier PKO BP Ekstraklasy odbudowa morale Piasta po porażce w poprzedniej kolejce 0:3 z Lechem Poznań wydawała się bardzo trudna. Na korzyść podopiecznych Waldemara Fornalika przemawiał jednak fakt, że ostatni raz, kiedy „Wojskowi” wywieźli ze stadionu przy Okrzei komplet punktów, miał miejsce ponad dziesięć lat temu, a dokładniej – 17 maja 2009 r.

W trwającym sezonie Piast wraz z Pogonią Szczecin i Cracovią Kraków zajmuje ex aequo pierwsze miejsce w klasyfikacji najszczelniejszych defensyw ligi, ale także pełni niechlubną rolę najrzadziej strzelającego zespołu spośród drużyn z górnej „ósemki”. Trudno jednak oczekiwać, aby było inaczej, gdyż dotychczas jedynie trzech zawodników GKS-u wpisało się na listę strzelców PKO BP Ekstraklasy, a byli to Jorge Félix, Piotr Parzyszek oraz Gerard Badía. Dla porównania, w poprzednim, mistrzowskim sezonie bramki w niebiesko – czerwonych barwach zdobyło 15 zawodników.

W drugiej kolejce meczów rewanżowych na boisko od pierwszej minuty wybiegło tylko dwóch piłkarzy z bramkostrzelnego tercetu hiszpańsko – polskiego, lecz nieobecności Gerarda Badíi nie przeszkodziła mistrzom Polski w stworzeniu sobie w pierwszej połowie aż czterech wyśmienitych sytuacji na strzelenie gola.

Jako pierwszy, już w 6. minucie spotkania zagroził bramce Śląska Wrocław Piotr Parzyszek, jednak snajper Piasta obił jedynie metalową poprzeczkę. Trafieniem dla gospodarzy zapachniało także po dośrodkowaniu Bartosza Rymaniaka, ale gości od wyniku 0:1 ustrzegł Wojciech Golla, który ofiarną interwencją nożycami wybił piłkę z linii bramkowej. Z pewnością po zakończeniu meczu najgorliwiej dziękował mu za to Jakub Łabojko, gdyż stoper wrocławian zapobiegł „samobójowi” 22-latka.

Pomimo dwóch zmarnowanych sytuacji, mistrzowie Polski nie zdjęli nogi z gazu i niespełna dziesięć minut później stanęli przed kolejną rewelacyjną okazją. Dwójkową akcją popisał się wcześniej wspomniany Parzyszek oraz Martin Konczkowski, w wyniku której skrzydłowy Piasta stanął oko w oko z Matúšem Putnockým, ale i ten atak nie przyniósł „Niebiesko – czerwonym” prowadzenia. Słaba skuteczność kolegów zmotywowała najlepszego strzelca gospodarzy do wzięcia sprawy w swoje ręce, jednak gdy piłka po strzale głową Jorge Félixa zmierzała już do siatki, na posterunku znów zameldował się Golla, który drugi raz interweniował na linii bramkowej opuszczonej przez słowackiego golkipera.

Piłkarze Śląska pierwszą odsłonę spędzili głównie na odpieraniu ataków mistrzów Polski, przeważających od początku meczu. Kibice przy Okrzei nie mogli być jednak spokojni, gdyż – jak wiadomo – „niewykorzystane okazje lubią się mścić”, a w tym przypadku los miał wystarczająco dużo powodów do złośliwości.

Nie bez przyczyny pewien mądry człowiek wymyślił kiedyś przytoczoną wyżej maksymę, ponieważ 12 minut po przerwie piłka dośrodkowana z rzutu rożnego trafiła w rękę Tomáša Huka, a sędzia po wideo weryfikacji podyktował „jedenastkę” dla zespołu przyjezdnych. Do piłki ustawionej na wapnie podszedł Róbert Pich i pewnym uderzeniem nie przerwał najdłuższej serii strzelonych rzutów karnych w PKO BP Ekstraklasie, która wynosi 13 wykorzystanych stałych fragmentów gry. Gol znacząco utrudnił Piastowi zadanie „odkucia się" po porażce z Lechem, gdyż wrocławianie w trwających rozgrywkach dziesięciokrotnie wychodzili na prowadzenie i ani razu w takich sytuacjach nie przegrali spotkania.

„Niebiesko – czerwoni” starali się odwrócić kartę, a najbliższy tej sztuki był Mikkel Kirkeskov, którego mocny strzał po rzucie wolnym obronił Putnocký. Zgoła inaczej było kilka chwil później. Atak zmierzał w przeciwnym kierunku, uderzenie było słabe, a interwencja Františka Placha jeszcze gorsza. Słowacki bramkarz fatalnie pomylił się przy próbie obrony kozłującego strzału z dystansu, przez co Jakub Łabojko, który bliski był zaskoczenia swojego golkipera w pierwszej połowie, w drugiej odsłonie wpisał się na listę strzelców po właściwej stronie.

Ostatni, dobijający cios goście wyprowadzili jeszcze w 86. minucie, kiedy obroniony przez bramkarza Piasta strzał Mateusza Cholewiaka dobił Przemysław Płacheta, pozyskany latem z Podbeskidzia Bielsko – Biała. Gol przeciwko mistrzowi Polski był drugim trafieniem młodego skrzydłowego w PKO BP Ekstraklasie.

Wydaje się, że także piłkarzy Piasta porwał szał wyprzedaży z okazji trwającego Czarnego Tygodnia, gdyż zaserwowali oni czterotysięcznej publiczność zgromadzonej przy Okrzei dwa mecze w cenie jednego. W pierwszej połowie gliwiczanie w pełni kontrolowali wydarzenia boiskowe i mogli zagwarantować sobie prowadzenie, którego nawet przy najszczerszych chęciach nie byliby już w stanie wypuścić. W konsekwencji braku skuteczności, to goście z Wrocławia wykorzystali w drugiej odsłonie wystarczającą ilość okazji, aby wrócić na Dolny Śląsk z trzema punktami. Mistrzowie Polski w ostatnich dwóch meczach uzyskali bilans bramkowy 0:6, tym samym dając wystarczający powód polskim mediom sportowym do utyskiwania nad kryzysem w Gliwicach.

Piast Gliwice – Śląsk Wrocław 0:3 (0:0)

0:1 – Róbert Pich 57’
0:2 – Jakub Łabojko 76’
0:3 – Przemysław Płacheta 86’

Piast: Plach – Rymaniak, Korun, Huk, Kirkeskov – Sokołowki, Hateley – Konczkowski (73’ Badía), Steczyk (62’ Milewski), Félix – Parzyszek (77’ Tuszyński).
Trener: Waldemar Fornalik.

Śląsk: Putnocký – Dankowski, Puerto, Golla, Štiglec – Łabojko, Mączyński – Płacheta, Chrapek (85’ Gąska), Pich (90+1’ Živulić) – Expósito (52’ Cholewiak).
Trener: Vítězslav Lavička.

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Żółte kartki: Huk (Piast) – Chrapek, Pich, Mączyński, Golla (Śląsk).

Widzów: 4006.

autor: Mateusz Antczak

Przeczytaj również