Beniaminek na pudle. Udana jesień "Królowej" na wygnaniu

10.12.2019

Udany rok piłkarskiej Polonii. Bytomianie, którzy latem w końcu wygrzebali się z IV-ligowej otchłani, jesienią - choć w roli beniaminka - stali się czołową siłą makroregionu. "Niebiesko-Czerwoni" rozpędzali się z tygodnia na tydzień, a humory psuły im niemal wyłącznie warunki infrastrukturalne, w jakich muszą funkcjonować na co dzień.

Rafał Rusek/PressFocus

Wydarzenie

Gdy w kwietniu 2011 roku Polonia Bytom po raz ostatni mierzyła się o punkty z chorzowskim Ruchem nikomu nie śniło się zapewne, że na kolejne "Najstarsze Derby Śląska" fanom jednych i drugich przyjdzie zaczekać przeszło osiem długich lat. Najczarniejsze sny nie przewidywały z pewnością, że stawką kolejnego starcia będzie zaledwie miejsce w szerokiej czołówce ligi... makroregionalnej.

26 października 2019 roku oba zasłużone kluby na moment - przynajmniej symbolicznie - wróciły do elity. Oficjalnie 6800 widzów (nieoficjalnie nawet 8 tysięcy) stworzyło kapitalną atmosferę na trybunach, na boisku trudno było narzekać na brak emocji i piłkarskiej jakości. Polonia przegrała 1:3, ale jej piłkarze po końcowym gwizdku i tak mogli liczyć na słowa otuchy i wsparcia od swoich fanów, którzy tego dnia bardzo szczelnie - choć oficjalnie jako grupa niezorganizowana - wypełnili sektor gości przy Cichej.

Rozczarowanie

W Bytomiu od wielu miesięcy dzieje się sporo dobrego. Klub zaczął funkcjonować na zdrowych zasadach, w drużynie nie ma już płacowych kominów, coraz prężniej rozwija się miejscowa akademia. Cóż jednak z tego, że w głowach zapaleńców budujących "nową Polonię" pomysłów i wiary nie brakuje, gdy koniec końców swój "produkt" muszą sprzedawać w opakowaniu nieprzystającym nie tylko do legendy klubu, ale choćby i III-ligowych standardów. "Niebiesko-Czerwoni" już drugi rok z rzędu w roli gospodarza grają na obiekcie Szombierek Bytom, na którym większość korony stadionu dawno wyłączono z użytku, na trybunach brak jakiegokolwiek komfortu oglądania piłkarskich widowisk, które zresztą trudno stworzyć na murawie nazywanej przez niektórych rywali "najgorszą w stawce". Piłkarze trenera Kamila Rakoczego przy Frycza-Modrzewskiego nawet nie trenują, a mając do dyspozycji jedynie piwnice klubowego budynku "Zielonych" po końcowym gwizdku każdego ze spotkań "ewakuują" się na Olimpijską w klubowych dresach, dopiero tam korzystając z sanitariatów i szatni. Fani, którzy w sile kilkuset ludzi starają się regularnie wspierać swój zespół wciąż śnią o nowym obiekcie dla ukochanego klubu. Szczytem marzeń dla wiernych "Królowej Śląska" póki co pozostaje jednak powrót na wysłużony "Olimp", na którego przystosowanie do choć minimalnych wymagań nakładanych przez organizatora ligi środków i możliwości ciągle brak...

Bohater

Jak strzelał, tak strzela. Marcin Lachowski w sezonie 2018/19 był zdecydowanie najskuteczniejszym IV-ligowcem w regionie, kończąc rozgrywki z 25 trafieniami na koncie. Niemal 39-letni kapitan Polonii - wbrew obawom przynajmniej części fanów - motorem napędowym swojej drużyny jest również szczebel wyżej. Lata lecą, a "Lacha" nadal jest w Bytomiu profesorem. Co tydzień gra "od deski do deski", co tydzień prezentuje pełny repertuar swoich możliwości, ciągnąc "Niebiesko-Czerwony" wózek. Osiem ligowych bramek stawia go w czołówce ligowych strzelców i choć pomału zbliża się do 40-stki, butów na kołku zawieszać nie zamierza. W wywiadach przyznaje, że piłka wciąż daje mu po prostu mnóstwo frajdy. On tyle samo daje jej swoim kibicom.

Co ciekawego

- Tuż przed rozpoczęciem przygotowań do sezonu, w Bytomiu doszło do zaskakującej zmiany trenera. Marcina Domagałę, który wprowadził drużynę do III ligi, zastąpił Kamil Rakoczy. Beniaminek rozgrywki pod jego wodzą zaczął niezbyt przekonująco, ale z biegiem czasu wprowadził zespół na właściwe tory. Kiedy Polonia nauczyła się wygrywać "u siebie", na trybunach ucichły w końcu pojawiające się tutaj wcześniej apele o kolejną zmianę na stanowisku szkoleniowca.

- Letnie okienko transferowe okazało się udane. "Niebiesko-Czerwoni" nie musieli specjalnie podnosić budżetu płacowego, by ich zespół nabrał rumieńców po awansie do makroregionu. Mimo, że na pokładzie 2-krotnych Mistrzów Polski pojawiło się aż 11 nowych graczy, trudno powiedzieć, by któryś z nich zawiódł. Ba - zdecydowana większość jesienią stanowiła o sile drużyny, która rundę zakończyła "na pudle"!

- Po dziesięciu kolejkach wśród III-ligowców było tylko dwóch takich, którzy gorzej radzili sobie w roli gospodarza. Polonia w pięciu pierwszych meczach przy Frycza-Modrzewskiego ugrała raptem 4 punkty. Przełamaniem okazało się starcie z późniejszym Mistrzem Jesieni - Śląskiem II Wrocław. Dwa gole Marcina Lachowskiego dały bytomianom rozpęd, dzięki któremu do końca roku z boiska w Szombierkach podnosili jeszcze 10 oczek.

- Trzykrotnie drużynę z ławki rezerwowych prowadził Tomasz Włoka. Wszystko przez dyskwalifikację, na jaką w meczu przeciwko Lechii Zielona Góra zapracował pierwszy trener beniaminka - Kamil Rakoczy. Dorobek osiągnięty w tym okresie przez jego asystenta całkiem okazały - 2 punkty na mecz, a więc wyższy, od ligowej średniej wykręconej jesienią przez drużynę. 

Liczba jesieni

84 - "Polonia ma być klubem opartym na wychowankach" - głosi polityka klubu realizowana w Bytomiu. Realizowana, bo tylko jesienią duży wpływ na grę zespołu miało aż siedmiu graczy, którzy gry w piłkę uczyli się na "Olimpie". Dawid Gargasz, Jarosław Czernysz, Mariusz Fornalczyk, Dawid Krzemień, Tomasz Pośpiech, Norbert Radkiewicz i Kamil Skrzypiński w sumie uzbierali aż 84 występy, w zdecydowanej większości spotkań będąc tymi, od których zaczynano układać wyjściową jedenastkę. 

Przeczytaj również