Artur "Kornik" Sowiński: "Chciałbym zawalczyć z zawodnikiem wagi ciężkiej"

11.05.2017
Artur Sowiński opowiada nam o swojej ostatniej walce, o pracy komentatora, a także o swoich celach na przyszłość, które okazują się być dość niezwykłe.
Michał Biel
Michał Piwoński: Cześć Artur. Jak zdrowie? Niedawno przeszedłeś operację kolana. Co było problemem?
Artur „Kornik” Sowiński: Problemem było to, że zerwałem krzyżowe, czyli dość poważna kontuzja. Na szczęście trafiłem pod bardzo dobre ręce doktora Mikuska, z tego miejsca dziękuję całemu MD Clinic oraz doktorowi Nagrabie, którzy wyciągnęli do mnie pomocną dłoń. Wiem, że noga wraca do zdrowia bardzo szybko, pomimo tego, że jestem niecałe 3 tygodnie po operacji, to wyprzedzam plan rehabilitacji. Bardzo mnie to cieszy, bo dzięki temu wiem, że pod koniec roku będę już w pełni sił żeby zawalczyć.
 
Podobno w grudniu KSW planuje galę na Śląsku.
Jeśli tak będzie, to tym bardziej zmobilizuję wszystkie siły na powrót. Gorąco na to liczę, że KSW pojawi się na Śląsku.
 
Na którym elemencie walki będziesz chciał się skupić po wyleczeniu kontuzji? Masz już jakiś plan na to co chcesz u siebie poprawić?
Teraz najważniejszym celem jest rehabilitacja. Skupiam się w 100% na tej nodze i na dojściu do siebie. To, że mam teraz nogę wykluczoną, to nie znaczy, że nie mogę ćwiczyć innych partii ciała. Na pewno jak najszybciej chcę wrócić do treningów, a moje plany na pewno będą zmodyfikowane ze względu na to, że będę musiał uważać na swoje kolano. Z czasem będziemy się starać, by wrócić jak najszybciej, ale z tym zabezpieczeniem, że tej nodze nic się nie stanie. Nie robimy tego na hurra, nie wrócę na matę za dwa tygodnie i zacznę się „kręcić” z dźwigniami na nogi, tylko na spokojnie dojdziemy do tego etapu. Jestem świadomy, że jest to poważny uraz i wracając zbyt szybko i intensywnie mogę sobie wyrządzić większą krzywdę niż jest to warte. Po pełnej rehabilitacji odbudujemy formę i jestem przekonany, że w grudniu będę w życiowej formie.
 
Od Twojej walki minął miesiąc. Na KSW 38 bardzo szybko rozprawiłeś się z Łukaszem Chlewickim. Wszyscy spodziewaliśmy się długiej i krwawej walki, a czy Ty od razu założyłeś tak szybkie zwycięstwo?
Wizualizując sobie tę walkę brałem różne scenariusze pod uwagę. Poszła tak jak powinna, ale szczerze powiem, że poszła łatwiej niż w większości moich wizualizacji. Cieszę się, że tak dobrze poszła, bo na tej walce właśnie dość poważnie uszkodziłem kolano i gdyby walka wyszła poza pierwszą rundę, to na pewno bym to odczuł. Zresztą odczuwałem to i tak, ale doszedł jeszcze ten czynnik adrenaliny i nie odczuwania bólu podczas walki, ale sądzę, ze gdyby walka toczyła się dalej, to miałbym coraz bardziej „pod górkę” ze względu na to kolano.
 
Od razu po uracie pasa mistrzowskiego mówiłeś o jego szybkim odzyskaniu. Spodziewasz się, że właśnie w grudniu zawalczyć ze zwycięzcą walki Wrzosek vs Koike?
Taki jest mój cel. Mówiłem od samego początku mówiłem, że walkę z Chlewickim traktuję jako eliminator do walki o pas, bo Łukasza uważam za topowego zawodnika 66kg, pomimo tego =, ze był to jego debiut w tej kategorii. Wcześniej walczył w 70kg i pewnie gdyby wygrał ostatnią walkę, to teraz widzielibyśmy go naprzeciw Mateusza Gamrota na Stadionie Narodowym. Automatycznie jeśli schodzi do kategorii niżej, w której uważam „Sasza” powinien bić się całe Zycie ze względu na jego warunki. Uważam, że pokonałem go i to w taki sposób, że udowodniłem, iż zasługuje na walkę o pas i możliwość odzyskania tego co moje.
 
Walka Wrzosek vs Koike już za niedługo. Walczyłeś i z jednym i z drugim. Jak Twoim zdaniem potoczy się ten pojedynek i kto będzie zwycięzcą?
Wiele zależy od tego jak Marcin rozegra walkę taktycznie. Co będzie robił Koike to raczej wiadome, że będzie chaotyczna stójka i próba sprowadzenia do parteru nawet poprzez wskoczenie do gardy. W parterze Koike jest po prostu magikiem, można się dużo „kulać” i uważać, że jest się przygotowanym na jego parter, ale jeżeli Marcin poczuje się zbyt pewnie i zdecyduje się na walkę z Koike w tej płaszczyźnie to może być duży błąd, który może kosztować go utratę pasa. Mimo, że za Marcinem nie przepadam, to trzymam kciuki żeby pas został w Polsce. Jeśli będzie unikał parteru i trafiał w stójce, to widzę dla niego szansę na zwycięstwo przez decyzję, albo nawet na to, że trafi Koike na tyle mocno, że walka skończy się przed czasem.
 
Kategoria piórkowa powstała w KSW stosunkowo niedawno, a tymczasem stała się chyba najlepszą dywizją w KSW. Poza Tobą, Wrzoskiem, Koike, wspomnianym już Chlewickim jest jeszcze Roman Szymański, który również celuje w pas. Jest z kim rywalizować.
Dokładnie, bardzo mnie to cieszy, że ta kategoria się tak dynamicznie rozwinął, jak wspomniałeś jest Szymański, jest jeszcze Wolański, Chlewicki mimo tego, że przegrał swój debiut w 66, to ja bym tego chłopa nie skreślał w rywalizacji o pas ze względu na to, ze on się w kolejnej walce odbuduje. Jest nas w tej kategorii bardzo dużo i to cieszy, że jest z kim się bić.
 
Kwiecień był dla Ciebie bardzo pracowity, bo poza walką pracowałeś też jako komentator na galach Spartan Fight i Ladies Fight Night. Jak się czujesz w roli komentatora?
Bardzo dobrze, z tego miejsca dziękuję włodarzom jednej, jak i drugiej organizacji za zaproszenie i umożliwienie tego, że mogłem komentować. Jest to na pewno taka bardzo miła odskocznia od treningów i mimo tego, że te dwie gale były bardzo blisko mojego startu. Spartan był na 6 dni przed, a LFN dzień, ale myślę, że spełniłem swoje zadanie , byłem przygotowany na jedna i druga galę. Była to dla mojej głowy też odskocznia, bo na chwilę zapominałem o walce z Chlewickim i skupiałem się na czymś, co również sprawia mi wielka przyjemność i mogłem w miłym towarzystwie komentować obie gale.
 
A jak oceniasz te dwie gale? Obie organizacje są młode, ale z przytupem weszły na polską scenę MMA.
Zdecydowanie tak. Moim zdaniem Spartan i LFN to dwie najprężniej rozwijające się organizacje na polskim rynku. Zacznę od Ladies Fight Night. Przyznam, ze dopóki nie dostałem zaproszenia od właściciela Łukasza Chmala na galę w Warszawie, nie byłem fanem kobiecych sportów walki. Ta gala odmieniła moje spojrzenie o 180 stopni, dostrzegłem niesamowite zacięcie, które charakteryzuje walki kobiet, ale także to, że poziom techniczny wcale nie ustępuje facetom. Poza tym sama organizacja gali jest na bardzo wysokim poziomie i zachęcam każdego żeby zobaczył to na żywo. Jeżeli chodzi o Spartan to gala stała cały czas na bardzo wysokim poziomie, ale ta wisienka na torcie, czyli walka wieczoru to było mistrzostwo! Myślę, że każdy organizator takie zakończenie gali może sobie tylko wymarzyć. Przez całą galę mieliśmy bardzo ciekawe walki, a tutaj jeszcze w głównej walce jakby ktoś odpalił fajerwerki. No naprawdę super, bardzo miło mi się oglądało te galę. Poziom sportowy super, organizacyjnie tez świetnie, ludzie dopisali, więc to tez ważne, bo organizatorzy muszą patrzeć frekwencję i na to jak ludziom się podobam, a tutaj twarze kibiców mówiły, że gala była bardzo udana.
 
Na Spartanie walczył Twój klubowy kolega – Alan Langer, który zaprezentował wyśmienitą formę. Jak oceniasz jego walkę i jego ostatnie postępy?
Alan miałem przed sobą bardzo trudną walkę, bo Niedzielski jest bardzo mocnym zawodnikiem, którego rekord podobnie jak Alana nie jest doskonały, ale to absolutnie nie świadczy o tym, ze to chłopak do bicia. Alan ze swojego zadania wywiązał się idealnie moim zdaniem. Kontrolował przebieg walki przez trzy rundy, bardzo mądrze zawalczył. Mam nadzieję, że ta mądrość z nim zostanie i będzie się dalej rozwijał, mimo tego, że tych walk na koncie ma naprawdę sporo. Póki co szczerze mu życzę pasa mistrzowskiego Spartan Fight, moim zdaniem jest na najlepszej drodze do tego i jest to właściwy kierunek.
 
Niedawno walkę stoczył też Igor Michaliszyn, który przegrał z Danielem Skibińskim. Dla Michaliszyna był to debiut w kategorii półśredniej. Czy nie uważasz, że zbyt szybko mierzył się z tak doświadczonym zawodnikiem jak „Skiba”?
Tak, przeskok z kategorii lekkiej był duży. Te 7kg, które dzieli te kategorie w moim odczuciu odegrało kluczową rolę, bo to naprawdę duża przepaść i każdej kategorii, każdy zawodnik musie się nauczyć. To, że idziemy wyżej nie znaczy, że będzie łatwiej, bo nie musieliśmy zbijać wagi. Właśnie po to zbija się wagę żeby na walce mieć więcej i automatycznie to wykorzystywać. Tutaj wydaje mi się, że brak tej przewagi kilogramów, który zawsze był po stronie Michaliszyna, gdy walczył w 70kg miał kluczowy wpływ na to, ze Igor przegrał. Trzeba tez powiedzieć, że jak na debiut w 77 miał wysoko zawieszona poprzeczkę ze względu na to, że Skibińskie jest bardzo dobrym zawodnikiem, poukładanym, wiedzącym co chce robić i konsekwentnie dążącym do celu. Takiego zawodnika ciężko czymkolwiek zaskoczyć, bo on konsekwentnie robi swoje i wdraża swoja taktykę. Takiego ciężko „rozbujać” i wymusić na nim jakiś błąd. Tutaj chylę czoła przed „Skibą” jak wytrzymał trudy tego pojedynku, szczerze myślałem, że po drugiej rundzie będzie mocna zadyszka, a tutaj przez 3 rundy świadomie kontrolował pojedynek.
 
Skibiński w ostatniej minucie walki wyglądał tak jak w pierwszej.
Dokładnie i to pomimo tego, że przez całą walkę się siłował. Tutaj też widać doświadczenie i mądrość zawodnika, który po prostu wiedział jakie tempo może sobie narzucić żeby tak jak powiedziałeś w trzeciej rundzie wyglądać jak w pierwszej.
 
Skoro już wspomniałeś o temacie zbijania wagi, to chciałbym Ciebie o to zapytać. Ty do każdej walki zrzucasz ok 10-14kg. Nie masz obaw, że kiedyś to się odbije na Twoim zdrowiu?
Na tę chwilę nie odczuwam żadnych skutków ubocznych tego zbijania wagi. Trzeba zacząć od tego, że sport to nie jest zdrowie (śmiech), szczególnie wyczynowy, szczególnie MMA, dlatego zdrowie jakkolwiek to dziwnie zabrzmi nie jest dla mnie najważniejsze. Jeśli kiedykolwiek zacznę odczuwać jakiekolwiek trudy tego zbijanie, to wtedy zacznę się zastanawiać nad pójściem kategorię wyżej albo nawet kilka kategorii wyżej, ponieważ zawsze chciałem walczyć z zawodnikami wagi ciężkiej, ale na tę chwilę skupiam się na tym, by odzyskać pas kategorii 66kg, a jeżeli potem będę miał jakieś wątpliwości co do zbijania wagi, to jestem na tyle spełnionym sportowcem, że nie będę się na siłę katował do końca kariery.
 
Zgodzisz się jednak z tym, że gdyby osoba nie trenująca wyczynowo nagle zdecydowała się na tak drastyczne zbijanie wagi, to byłoby niebezpieczne dla zdrowia?
Zdecydowanie! Proces zbijania wagi to kwestia mojego doświadczenia, doświadczenia mojego dietetyka Marcina Gandyka. My się do zbijania wagi przygotowujemy przez pewien okres czasu. To nie wygląda tak, że Jasiu Kowalski mówi sobie, że w dwa tygodnie zrzuca 10kg, ponieważ to się może skończyć bardzo poważnymi konsekwencjami dla jego zdrowia czy nawet życia. My mamy to na tyle pod kontrolą, ze ja o swoje zdrowie jestem w 100% pewny, tak jak i tego, że ten limit wagowy uzyskam.
 
No to przejdźmy do tej wspomnianej wagi ciężkiej. Mówiłeś już kilka razy, ż bez problemu wygrałbyś z takimi zawodnikami jak Popek czy Burneika. Czy rozmawiałeś już na ten temat z władzami KSW na temat takiego „freak fightu”?
Nie rozmawiałem ze względu na to, że na te chwilę skupiam się na odzyskaniu pasa, ale za kilka walk chciałbym zmierzyć się z kimś w wadze ciężkiej. Wielu ludzi mnie za to "hejtuje" i nie rozumie mojego toku myślenia, gdy mówię o walce z takimi ludźmi jak Popek czy Burneika. Patrzą na to przez pryzmat siły, ci zawodnicy są więksi i silniejsi ode mnie, ale na wynik walki wpływ ma szereg innych czynników jak szybkość, wytrzymałość, doświadczenie, umiejętności techniczne. Myślę, że w tych wymienionych elementach Popek czy Hardkorowy Koksu nie dorównują mi nawet w połowie. Nawet jeśli jeszcze przez 3 tygodnie będę chodził o kulach, to moja kondycja i tak jest lepsza niż ich w tym momencie, gdy przygotowują się do najbliższej walki. Doświadczenia nie nadrobią, techniki się nie nauczą, ze względu na to, że jeżeli się jest tak ciężkim zawodnikiem, takim „kwadratowym klocem” jak „Koksu” tej techniki jest się ciężko nauczyć. To normalna sprawa, że jeśli na trening przychodzi taki „kwadratowy” chłop i zwykły 60kg chłopak, to on się szybciej techniki nauczy, on szybciej łapie te ruchy, on nie jest ograniczony ruchowo, ten większy facet będzie to nadrabiał siłą i jemu ciężej jest się nauczyć w doskonałym stopniu jakiejkolwiek techniki. Podejrzewam, że nauczenie prawidłowego trzymania gardy przez „Hardkorowego koksa” zajęłoby trenerowi boksu spokojnie dwa miesiące. To nie jest mój brak skromności czy zadufanie w sobie, to czysta analiza faktów, że takich zawodników jak Burneika czy Popek pokonałby każdy człowiek trenujący sporty walki ważący ok 80kg.
 
Gdybyś miał możliwość wybrania walki z jakimkolwiek człowiekiem na świecie, to kto by to był?
Chciałbym rewanżu z McGregorem, bo podejrzewam, że gdyby do tej walki doszło to byłbym bardzo bogatym człowiekiem (śmiech). Rewanż z McGregorem byłby super i pod względem sportowym i gwarantowałby mi gruby portfel.
 
A co z „freak fightem”? Może „Góra” z Gry o Tron?
O! Jak najbardziej! Wielki chłop, on pamiętam nagrał jakiś filmik właśnie z McGregorem, gdzie się „ganiają” po sali. Ja się wychowałem na organizacji Pride, gdzie często wystawiali naprzeciw siebie 70-80 kilogramowego zawodnika z jakimś wielkim gościem i absolutnie ten Dawid stojący naprzeciw Goliata nie był bez szans. Oni często wygrywali te walki sprytem i tym, że wykorzystywali swoje atuty. Po prostu chciałbym kiedyś taką walkę stoczyć. Rozumiem, że wielu ludziom to nie pasuje, ale po pierwsze to nie wy będziecie walczyć, a po drugie nikt wam tego nie każe oglądać, po trzecie to moje życie i moje marzenie, które mam zamiar spełnić.
 
Znając życie każdy i tak by walkę zobaczył i się nią emocjonował.
Też tak sądzę!
 
źródło: SportSlaski.pl
autor: Michał Piwoński

Przeczytaj również