#5 To nie czary. Radość w Zabrzu i Jastrzębiu, stypa w Katowicach i Chorzowie

01.01.2019

Sezon w Ekstraklasie dobiegł końca, a obie śląskie drużyny mogły świętować realizację swoich celów - Piast się utrzymał,  a Górnik awansował po 23 latach przerwy do europejskich pucharów. Znacznie gorsze nastroje panowały w Katowicach, bo GKS wysypał się na ostatniej prostej i nie wywalczył awansu oraz w Chorzowie, bo Ruch przypieczętował swój spadek do drugiej ligi. 

PressFocus

Maj był czasem ostatecznych rozstrzygnięć ligowych, a śląskie drużyny radziły sobie w tym miesiącu niezwykle skrajnie. Jedyną pociechą i zapewnieniem ogromnych emocji był fakt, że większość klubów ze szczebla centralnego miało o co walczyć do ostatnich kolejek. Właściwie jedynymi ekipami, mającymi w maju komfort psychiczny, było Podbeskidzie (miejsce w środku tabeli), pewny ligowego bytu ROW oraz GKS Tychy, który z sensacyjnej walki o awans wypisał się po wysokiej porażce z Rakowem Częstochowa. Piłkarze trenera Tarasiewicza pokazali jednak wiosną znakomitą formę i ostatecznie zakończyli ligowy sezon na 4. pozycji. - Nie rozmawialiśmy wcześniej o awansie. Mieliśmy na początku inne problemy. Lepiej, że dreszczyk emocji na finiszu sezonu dotyczył gry o górne lokaty, niż o utrzymanie. Teraz możemy już sobie powiedzieć, że przy dobrych wynikach była szansa zagrać w ostatnim meczu z Zagłębiem Sosnowiec o wszystko – przyznawał Ryszard Tarasiewicz po wspomnianym meczu z Rakowem.

Do ostatnich meczów tyszanie nie podeszli jednak zdemotywowani i właściwie wydarli sprzed nosa awans GKS-owi Katowice, wygrywając prestiżowe derby przy Bukowej. Trzeba jednak powiedzieć, że zespół trenera Paszulewicza sam był sobie winny, skoro po znakomitej passie wpadł w ogromny dołek, stracił całą swoją wypracowaną przewagę i w lidze przegrał nawet z chorzowskim Ruchem.

A skoro już o Ruchu mowa… W przypadku chorzowian nie doszło do wymarzonego cudu, ale podopiecznym Dariusza Fornalaka nie można było odmówić determinacji i walki do końca. Chorzowianie wygrali bowiem m.in. ze wspomnianą GieKSą, rozgromili Odrę w Opolu, ale ich nadzieje zgasły po porażce na swoim stadionie z Zagłębiem Sosnowiec. Policzkiem dla kibiców „Niebieskich” mógł być również fakt, że ich ówczesny rywal mógł po tym meczu świętować awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.   

Niewiele brakowało, by zespół ze Stadionu Ludowego zamienił się miejscami w lidze z Piastem Gliwice. Podopieczni Waldemara Fornalika długo korzystali ze słabości innych rywali i wydawało się, że po wygranej 5:1 w Gdyni ich utrzymanie jest już niemal pewne. Po trzech porażkach gliwiczanie wypadli jednak do „czerwonej strefy”, a utrzymanie mogła im dać tylko wygrana w meczu o życie z Termaliką. - Na razie nie chce absolutnie myśleć o tym, jak będzie wyglądał klub po spadku. Teraz wszyscy muszą być skupieni na pojedynku z Termaliką, a o ewentualnym losie Piasta będzie można mówić dopiero po jego zakończeniu. Ich spadek będzie jednak niemiłą niespodzianką dla wszystkich osób, związanych z tym klubem. Teraz nie należy już między sobą mówić, że „klub nie może spaść, nie ma szans” – przyznawał na łamach naszej strony Jarosław Kaszowski, legenda klubu z Okrzei.

Gliwiczanie wzięli się jednak w garść i swojego rywala ograli gładko i efektownie. Wygrana 4:0 sprawiła, że Piast się utrzymał, ale w klubie i tak musiały polecieć głowy. Z posadą dyrektora sportowego pożegnał się bowiem Jacek Bednarz.

Radość, ale z zupełnie innego powodu, panowała za to w Jastrzębiu-Zdroju i Zabrzu. GKS po 9 latach przerwy wrócił bowiem na zaplecze Ekstraklasy, choć ich feta musiała zostać przełożona z powodu katastrofy w kopalni „Zofiówka”. Jastrzębianom w tej sytuacji pozostała walka o zakończenie drugoligowych zmagań na pozycji lidera. 

Przy Roosevelta z kolei świętowano awans Górnika do europejskich pucharów – dzięki wygranej z Wisłą Kraków oraz porażce Wisły Płock w Białymstoku, zabrzanie wrócili na czwarte miejsce w tabeli. Podopieczni Marcina Brosza dokonali tym samym rzeczy wielkiej, bo przed sezonem nikt nie wskazywał beniaminka do osiągnięcia takiego wyniku. Nic dziwnego, że kibice na stadionie śpiewali „To nie czary – Górnik ma puchary!”, a na gali Ekstraklasy przedstawiciele Górnika zgarnęli 3 z 7 statuetek. Jeszcze w maju klub zaczął przygotowania do nowego sezonu – ekstraklasowicz potwierdził bowiem transfer Jesusa Jimeneza.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również