#3 Piast wygrywa śląskie derby, a hokeiści pobijają rekordy

01.01.2020

Początek marca zdominowali przede wszystkim zawodnicy sportów zimowych. Najpierw o podniesienie tętna swoim fanom zadbali skoczkowie, a niedługo później hokeiści z Katowic i Tychów zaciekle walczyli o pobicie rekordu długości trwania jednego meczu. Do tego wiosenne zmagania wznowiły wszystkie kluby ze szczebla centralnego. Komu zatem udało się zacząć rundę z wysokiego „C”? 

Łukasz Laskowski/PressFocus

Marzec dla kibiców rozpoczął się od naprawdę mocnego uderzenia. A właściwie skoków, bo na Mistrzostwach Świata w narciarstwie klasycznym w Seefeld doszło do konkursu, który przez wielu zostanie zapamiętany na długo. Na skoczni normalnej reprezentanci Polski mieli zmazać plamę z poprzednich zawodów, w których nie udało im się zdobyć żadnego medalu. Na przeszkodzie do realizacji tego celu miały jednać stanąć mocno niesprzyjające warunki, na czele z mocnym wiatrem w plecy oraz zalegającym w torach najazdowych śniegiem. Z tego powodu zawody ciężko było uznać za sprawiedliwe, a udział w nich po pierwszej serii zakończyli m.in. Timi Zajc, Johann Andre Forfang czy reprezentant naszego regionu, Piotr Żyła. Pozostali biało-czerwoni również znaleźli się w sytuacji wręcz beznadziejnej (najlepszy z nich, Kamil Stoch był osiemnasty), więc gdy ktoś przed drugą serią rozmyślał, że Polacy zakończą cały konkurs z medalowym dubletem na koncie, z pewnością od razu został uznany za wariata.

Ale w Austrii wydarzył się prawdziwy cud. Dawid Kubacki awansował bowiem z dwudziestego siódmego na pierwsze (!) miejsce, zaliczając zdecydowanie najdłuższy skok (na 104 metr i 50 centymetr). Tuż za nim w klasyfikacji generalnej uplasował się Stoch, który z kolei poprawił się aż o 16 lokat. Ogromny awans zanotował również trzeci z biało-czerwonych, pochodzący ze Szczyrku Stefan Hula, który ostatecznie zajął dwunastą lokatę. Polscy skoczkowie dokonali zatem czegoś, co przez wszystkich zostało z miejsca uznane za nierealne. 

O zapewnienie równie dużej porcji emocji zadbali również walczący o finał PLH zawodnicy GKS-u Katowice i GKS-u Tychy. Pierwsza z wymienionych drużyn przegrała w 1/2 finału z Comarch Cracovią, a ostatnie, decydujące spotkanie trwało blisko 3,5 godziny. Krakowianie, mimo potwornego zmęczenia oraz gry w osłabieniu, ostatecznie zdobyli zwycięskiego gola w piątej tercji, a marzenia katowiczan o wielkim finale przekreślił Paweł Zygmunt. Więcej szczęścia mieli za to podopieczni Andrija Gusowa, którzy awans przypieczętowali sobie w siódmym spotkaniu. 

Tyszanie w pewnym momencie półfinału znaleźli się nad przepaścią, ale zdołali oni wrócili do gry dzięki wygraniu rozegranego w Nowym Targu meczu numer sześć. Wspomniany pojedynek miał jednak nieprawdopodobny przebieg, bo trwał blisko pięć godzin i zakończył się grubo po północy następnego dnia. Zwycięski gol dla obrońcy tytułu, zdobyty przez Alexandra Szczechurę, padł dopiero w 125. minucie.

Przechodząc już do piłki nożnej, właśnie w marcu rywalizację wznowili piłkarze z pierwszej i drugiej ligi. Zdecydowanie najlepsze nastroje po inauguracyjnym meczu zapanowały przy Zgody. Miejscowy Rozwój rozgromił bowiem bezpośredniego rywala o utrzymanie, Siarkę Tarnobrzeg aż 6:0, dzięki czemu zdołał wydostać się, przynajmniej na kilka dni, ze strefy spadkowej. - Zaangażowanie powinno cechować zespół zawsze i bezwzględnie, ale faktycznie wyglądało to tak, jakby nasi chłopcy wyszli dodatkowo nabuzowani - przyznawał po znakomitym meczu asystent pierwszego trenera drużyny, Marek Koniarek.

Kubeł zimnej wody spadł za to na piłkarzy GKS-u Katowice, Podbeskidzia Bielsko-Biała i Ruchu Chorzów, którzy poprzez zasłużone porażki dość szybko oddalili się od realizacji założonych przez siebie celów. Szczególnie niezadowolenie mogli odczuwać piłkarze z Bukowej, którzy do meczu w Suwałkach przystąpili z czterema nowymi nabytkami (Arkadiusz Jędrych, Jakub Habusta, Radek Dejmek i Callum Rzonca). Mimo to odmieniony zespół stanowił jedynie tło dla ambitnie walczących gospodarzy. 

Znacznie lepiej w rundę weszli piłkarze GKS-u Jastrzębie, ale ich wygrana nad Odrą Opole zeszła jednak na dalszy plan za sprawą jednego skandalicznego wydarzenia. Po zakończeniu spotkania zaparkowany na klubowym parkingu autokar Odry został zaatakowany przez kilka osób. Bandyci wtargnęli do pojazdu, w którym znajdowali się kierowca i wiceprezes Odry. Kibole próbowali ukraść klubowe gadżety, oklejając autobus swoimi naklejkami, doprowadzając do kilku drobnych uszkodzeń i, co najgorsze, posuwając się do rękoczynów wobec przedstawicieli gości. Zarząd GKS-u niemal od razu po tych wydarzeniach wydał oświadczenie, że nie toleruje takiego zachowania kibiców w żadnym stopniu. Do tego klub potwierdził, że podejmie wszelkie kroki by zidentyfikować sprawców, nałożyć na nich dożywotnie zakazy stadionowe oraz postawić ich w stan oskarżenia. 

W Ekstraklasie z kolei doszło do derbowego pojedynku pomiędzy Piastem a Górnikiem. Choć przez większość czasu grę prowadzili zabrzanie, podopiecznym Marcina Brosza zabrakło zimnej krwi i wyrachowania. Goście z kolei popisali się przy Roosevelta zabójczą skutecznością, a kluczową rolę w osiągnięciu zwycięstwa odegrał m.in. Mikkel Kirkeskov. Celny rzut wolny Duńczyka otworzył mecz, natomiast pod koniec rywalizacji jej wynik ustalił Aleksander Sedlar, skutecznie egzekwując rzut karny. Po tym meczu gliwiczanie awansowali na podium Lotto Ekstraklasy, natomiast drużyna Marcina Brosza ponownie znalazła się niebezpiecznie blisko „czerwonej strefy”.

Od dwóch zwycięstw eliminacje do Mistrzostw Europy rozpoczęła kadra Jerzego Brzęczka, natomiast po raz trzeci w historii do Bielska-Białej zawitała reprezentacja do lat 20. Przygotowujący się do Mundialu zawodnicy trenera Magiery oblali jednak próbę generalną, ulegając przy Rychlińskiego rówieśnikom z Niemiec. Mimo zasłużonej porażki, młodzi „biało-czerwoni” zachowywali optymizm i zapewniali o sile drużyny oraz panującej w niej dobrej atmosferze. - Jestem pozytywnie zbudowany przed MŚ. Mamy super drużynę pod każdym względem. Trzymamy się razem, więc naprawdę czego chcieć więcej - przyznawał w rozmowie z naszym portalem kapitan zespołu, Adrian Łyszczarz. 

Na koniec pozostawiliśmy kilka międzynarodowych aspektów. Po kilku miesiącach oczekiwania, GKS Tychy oficjalnie potwierdził transfer Meksykanina Carlosa Peni, zapewniając przy okazji, że takiego zawodnika przy Edukacji jeszcze nie było. 19-krotny reprezentant kraju oraz uczestnik Mistrzostw Świata w Brazylii podpisał z pierwszoligowcem półtoraroczny kontrakt. - Musi udowodnić wszystkim, ale przede wszystkim sobie, że jest w stanie ponownie wrócić na najwyższy poziom. Dla nas niezwykle istotny jest fakt, że skonstruowaliśmy kontrakt w taki sposób, że ryzyko tego transferu jest ograniczone do minimum – przyznał tuż po transferze Grzegorz Bednarski, ówczesny prezes spółki Tyski Sport S.A.

W nieodległych Goczałkowicach zaczęła za to powstawać pierwsza zagraniczna akademia Borussii Dortmund. Na oficjalnym zawiązaniu współpracy pomiędzy szkółką a niemieckim klubem pojawił się nie tylko inicjator całego przedsięwzięcia, Łukasz Piszczek, ale rownież dyrektor zarządzający Borussii, Carsten Kramer. - Ten projekt to duża sprawa. Wierzyłem w to od początku, ale jednak inaczej to brzmi w słowach, a inaczej gdy widzi się na żywo – mówił Cramer na specjalnej konferencji prasowej. Jak wówczas zapowiadano, akademia miała oficjalnie rozpocząć funkcjonowanie latem, a młodzi zawodnicy będą mieli do dyspozycji trzy boiska oraz całe zaplecze.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również