#11 Polonia myśli o derbach w "Kotle Czarownic", a "GieKSa" buduje twierdzę

01.01.2020

W przedostatnim miesiącu roku Polonia Bytom poinformowała o planowanym powrocie na swój stadion przy Olimpijskiej oraz o chęci zorganizowania derbów z Ruchem Chorzów na Stadionie Śląskim. Ponadto w listopadzie świetną passę meczów u siebie przedłużyli piłkarze GKS-u Katowice, a wspomniani wcześniej "Niebiescy" z Cichej rozegrali najlepsze spotkanie pod względem ilości zdobytych goli od 24 lat.

Rafał Rusek/PressFocus

Początkiem miesiąca sporą furorę zrobił pomysł włodarzy Polonii Bytom i Ruchu Chorzów, polegający na rozegraniu rewanżowego pojedynku derbowego na Stadionie Śląskim. Jak przyznawał w rozmowie z naszym portalem prezes trzecioligowca, Sławomir Kamiński, idea ta zrodziła się w głowach włodarzy klubu z Olimpijskiej jeszcze w poprzednim sezonie. Sternik Polonii dodał również, że pomysł ten właściwie jest bez wad, ale na przeszkodzie może stanąć ogromny budżet, potrzebny do organizacji tego przedsięwzięcia. - Można byłoby stworzyć świetne widowisko. Sprawa jest wciąż otwarta, ale te drzwi uchylają się, póki co do połowy - mówił Kamiński. 

W przypadku bytomian coraz częściej zaczęto również poruszać temat powrotu drużyny na stadion przy Olimpijskiej. Prezes Polonii nie wykluczał możliwości, że pierwsze mecze na odnowionym „Olimpie” odbędą się już wiosną, ale problemem mogą być nie tylko ograniczone możliwości finansowe, ale również stagnacja w kwestii toczącej się sprawy o status prawny obiektu. - Polonia bardzo by chciała tam wrócić. To jest jej dom. Od prawie roku powtarzam, że to, co zrobiono kibicom i ich klubowi, to pozbawienie dachu nad głową legendy w przededniu jej stulecia. W tym stanie, w którym znajduje się obiekt powrót jest niemożliwy. Należy poczynić działania, które to zmienią. Każdy, nawet najmniejszy proces poprawy tej infrastruktury będzie trwał. Chęci są, możliwości nas ograniczają. Nie jest tajemnicą, że powrotem na Olimpijską zainteresowani są prywatni inwestorzy. Rozmowy się toczą, systematycznie nabierają kształtów. To kolejny argument "za" graniem "w domu". Od początku jednak trzymam się tego, że nie obiecam niczego dopóki nie będę pewny, że obietnicę uda się zrealizować. 

W listopadzie dobrą formę z poprzednich miesięcy podtrzymali piłkarze Podbeskidzia (będący przez moment nawet liderem Fortuna 1. Ligi) oraz GKS-u Katowice. Choć jeszcze na początku roku „GieKSa” miała spory problem z wygrywaniem przy Bukowej, po przełamaniu złej passy zaczęła budować u siebie prawdziwa twierdzę. Ostatni mecz rundy jesiennej z Gryfem Wejherowo był bowiem siódmym z rzędu, z którym podopieczni Rafała Góraka odnieśli zwycięstwo u siebie. Tak dobra forma pozwoliła utrzymać się katowiczanom w ścisłej czołówce tabeli, a jego strata do „zielonej strefy” zmalała do zaledwie dwóch punktów. Prawdziwą huśtawkę nastrojów przeżywali za to kibice Piasta Gliwice, który w pewnym momencie złapał sporą zadyszkę i pod koniec miesiąca przegrał dwa mecze (z Lechem Poznań i Śląskiem Wrocław) w stosunku 0:3. Szczególny niedosyt przy Okrzei można było odczuć po drugim z wymienionych spotkań, bo gdyby podopieczni Waldemara Fornalika wykorzystali choć część sporej ilości sytuacji bramkowych, wynik mógłby wyglądać znacznie inaczej. 

Podobnie jak miesiąc wcześniej, w naszym województwie odbyły się dwa ważne mecze derbowe. W Tychach miejscowy GKS podjął jedenastkę z Jastrzębia i choć podopieczni Ryszarda Tarasiewicza dwukrotnie obejmowali prowadzenie, tracili je po bramkach zdobywanych przez będącego w świetnej dyspozycji Farida Aliego. Również remisem (pierwszym w historii) zakończył się mecz Górnika Zabrze z Piastem Gliwice, choć obie bramki zdobyli zawodnicy gospodarzy. Najpierw samobójcze trafienie zanotował obrońcą Przemysław Wiśniewski, a chwilę później wynik celną główką ustalił Szymon Matuszek. Blisko 15000 kibiców z pewnością nie miała prawa się nudzić, ale najwięcej emocji wzbudził jednak ostatni kwadrans rywalizacji. Wówczas Piast nie zdołał wykorzystać dwóch dogodnych okazji do objęcia prowadzenia, natomiast zabrzanie skierowali futbolówkę do siatki, ale trafienie Juana Bauzy nie zostało uznane z powodu pozycji spalonej, na której znajdował się asystujący przy golu Igor Angulo.

W jednym z ostatnich spotkań rundy jesiennej pokaz skuteczności dali piłkarze chorzowskiego Ruchu. W pojedynku z trzecioligowym outsiderem ze Starowic Dolnych, podopieczni Łukasza Berety zdobyli aż siedem bramek i dzięki efektownej wygranej awansowali na trzecią pozycję w stawce. Warto wspomnieć, że ostatni raz „Niebiescy” zdobyli taką ilość goli w meczu ligowym w 1995 roku, gdy żegnający się z najwyższą klasą rozgrywkową chorzowianie pokonali 7:0 Stomil Olsztyn. Kolejnym powodem do sporego optymizmu była decyzja Komisja ds. Licencji Klubowych Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Owa komisja zwróciła bowiem Ruchowi dwa punkty, które zabrała klubowi na starcie sezonu. Dzięki temu podopieczni Łukasza Berety znaleźli się na pozycji wicelidera tabeli. 

Dodatkowo w Chorzowie powrócił temat tajemniczego inwestora, o którym wspominał już wcześniej wiceprezes Marcin Waszczuk. Pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi podmiotami doszło nawet do spotkania, ale do żadnych decyzji czy wiążących dyskusji nie doszło. - Strona zagraniczna była przygotowana do rozmów, na pewno nie zostali niczym zaskoczeni – mówili uczestnicy spotkania. Potencjalny inwestor miał być ponoć zainteresowany kupnem większościowego pakietu akcji, ale decydującym aspektem przy podjęciu ostatecznej decyzji miało być zadłużenie „Niebieskich” wobec akcjonariuszy.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również