Zmiana ustawienia zdała egzamin. GKS Tychy ponownie w czołowej szóstce

24.11.2021

Przed zaległym meczem z Koroną Kielce, uprzednio odwołanym z powodu powołania zawodnika rywala do reprezentacji narodowej, trener GKS-u Tychy zdecydował się na zmianę formacji oraz wymianę aż pięciu zawodników. Roszady te przyniosły upragniony skutek, a podopieczni Artura Derbina, dzięki bramce wracającego do wyjściowego składu napastnika Damiana Nowaka, zdołali wywieźć komplet punktów z trudnego terenu.

Łukasz Sobala/PressFocus

W trakcie powoli dobiegających końca zmaganiach w ramach rundy jesiennej, piłkarze tyskiego GKS-u przeżywają prawdziwą huśtawkę nastrojów. Dowód? Po wręcz bardzo słabym starcie sezonu, podopieczni Artura Derbina nie przegrali dziewięciu kolejnych ligowych spotkań i z miejsca wrócili do grona głównych kandydatów do bezpośredniego awansu do PKO Ekstraklasy. Niedługo później jednak tyszanie złapali pewną zadyszkę (m.in. tracąc punkty u siebie z niżej notowaną Skrą czy Stomilem), z której dość szybko się wydostali poprzez wysokie zwycięstwo nad GKS-em Jastrzębie. Mimo to klub z Edukacji nie zdołał pójść za ciosem, a rundę rewanżową rozpoczęli z kolei od zasłużonej wyjazdowej porażki z ŁKS-em 0:2. 

Jak więc widać, losy GKS-u w trakcie tegorocznych zmagań są dość zawiłe, ale konstatacja jest jedna - przed środowym meczem podopieczni Artura Derbina znajdowali się poza barażową szóstką, a przeglądając uważnie terminarz tyszan do końca 2021 roku, skalę ich wyzwania trzeba uznać za dość wysoką. - Każdy punkt jest ważny, bo tabela jest mocno spłaszczona. Praktycznie od dziesiątego miejsca wszyscy patrzą w górę i w kierunku szóstki. Czujemy oddech na plecach, ale nasi rywale, których gonimy mają dokładnie to samo – mówi Kacper Jędrychowski, asystent trenera GKS-u Tychy w rozmowie z oficjalną stroną klubową.

By wspomniany oddech na plecach nie dawał już się aż tak bardzo we znaki, drużyna z Edukacji musiała odnieść zwycięstwo na stadionie walczącej o powrót do „zielonej strefy” Korony Kielce. Zadanie niełatwe, bo pomimo ostatniego kryzysu w obozie „złocisto-krwistych”, ostatnia efektowna wygrana nad rozpędzoną Skrą Częstochowa zapewniła im spory komfort psychiczny. - Korona Kielce, to na pewno bardzo dobra drużyna, która posiada świetnych i doświadczonych zawodników. Bez wątpienia dobrze operują piłką. Obserwowałem spotkanie ze Skrą i widać, że są głodni zwycięstw, bo każdy chciał zrobić coś w tym meczu. My jednak wierzymy w zwycięstwo i jedziemy po trzy punkty – zapewnił z kolei napastnik Damian Nowak, dla którego środowy mecz w stolicy województwa świętokrzyskiego miał dodatkowy wymiar.

29-letni napastnik wrócił bowiem do wyjściowego składu GKS-u po niemal dwóch miesiącach przerwy, a dodatkowo - chcąc zwiększyć siłę rażenia - został ustawiony w jednej linii z rosłym Tomasem Malcem. Po raz pierwszy w obecnym sezonie, trener Artur Derbin zdecydował się na zastosowanie ustawienia 4-4-2, pozostawiając na ławce m.in. Krzysztofa Wołkowicza, Sebastiana Stebleckiego czy przede wszystkim kapitana Łukasza Grzeszczyka.

Czy zmiany personalne przyniosły w przypadku przyjezdnych upragniony skutek? Biorąc pod uwagę, że dla obu zespołów zdobycie trzech punktów byłoby na wagę złota, na placu gry długo działo się zdecydowanie zbyt mało. Poziom sportowy spotkania oraz jego tempo, delikatnie mówiąc, nie porywały, a kibice ze zniecierpliwieniem oczekiwali oddania przez któregoś z zawodników pierwszego celnego strzału. Jedna z ofensywnych prób powinna nawet znaleźć ujście w bramce, gdy co prawda w 22. minucie Jakub Łukowski zanotował zbyt mocne zagranie piłki w pole karne, ale mimo to umożliwiło ono Adamowi Frączczakowi umieszczenie piłki w siatce z najbliższej odległości. Wracający po kontuzji napastnik zaliczył jednak fatalne pudło, a futbolówka po jego płaskim uderzeniu minęła lewy słupek.

Jeżeli więc należało jakkolwiek kogoś pochwalić za postawę w tej dość bezbarwnej pierwszej części gry, początkowo byli to podopieczni Dominika Nowaka. Drużyna z ostatniego stopnia podium starała się m.in. stosować wysoki pressing, zdecydowanie częściej operowała piłką i próbowała oskrzydlać swoje akcje, natomiast GKS czekał przyczajony na własnej połowie i w kluczowym momencie wykorzystał brak zdecydowania ze strony faworyzowanych gospodarzy. 

Po szybko przeprowadzonej kontrze, Dominik Połap mocno wgrał futbolówkę w pole karne, Tomas Malec umiejętnie zgrał ją do lepiej ustawionego partnera z linii ataku, a Damian Nowak na raty zdołał pokonać interweniującego Konrada Forenca. Tym samym cytowany wcześniej napastnik zdobył pierwszą bramkę w Fortuna 1. Lidze od 7 marca br., a przy okazji wprawił kibiców oraz zawodników gospodarzy w nie lada konsternację. 

Można było więc mieć poczucie, że po zmianie stron kielczanie zdecydują się odważniej ruszyć do ofensywy i powalczyć o choćby punkt, ale im bliżej dochodzili oni do bramki Konrada Jałochy, brakowało im cierpliwości, odpowiednej komunikacji oraz pomysłu na rozegranie swoich akcji. W przypadku zespołu, będącego na swoistym „musiku”, okazji bramkowych mieliśmy więc jak na lekarstwo, a dodatkowo sporo do życzenia pozostawiała jakość wykonywanych przez nich stałych fragmentów gry. - Jakościowo zagraliśmy naprawdę słabe spotkanie. Notowaliśmy sporo strat, nie potrafiliśmy dłużej wymienić kilku podań i przyspieszyć gry w kluczowych momentach. To też nakręcało przeciwnika, ale szczególnie zawiedliśmy jeśli chodzi o technikę użytkową. Brakło nam zęba - przyznał tuż po meczu rozgoryczony trener Dominik Nowak, zwracając szczególnie uwagę na brak odpowiedniej jakości oraz dynamiki gry w wykonaniu jego podopiecznych.

GKS z kolei, mając na swoim koncie korzystny wynik, imponował przede wszystkim koncentracją, walecznością w pojedynkach powietrznych i umiejętnym oddalaniem ewentualnego zagrożenia. - Był to dla nas bardzo trudny i ważny mecz, choćby w kontekście naszego ostatniego niepowodzenia w Łodzi, ale i sytuacji w tabeli. Naszym celem było to, aby po meczu spojrzeć w nią i widzieć nas w miejscu, dającym możliwość kontynuowania walki o wyższe cele. Bardzo mnie to cieszy, że dajemy radę, niezależnie od tego, w jakim zestawieniu występujemy. Jestem też bardzo dumny z chłopaków i realizacji przez nich założeń taktycznych. Wybijaliśmy przeciwnika z rytmu i upraszczaliśmy grę w trudnych dla nas momentach. Po zmianie stron zachowaliśmy odpowiednią mądrość, było dużo fizyczności i walki, ale także mieliśmy okazję, by ten mecz domknąć - dodał z kolei opiekun „Trójkolorowych”, Artur Derbin, na pewno odczuwając przy okazji satysfakcję z przeprowadzenia udanych zmian personalnych.

Tyszanie wrócili więc na zwycięską ścieżkę i, co równie ważne, ponownie znaleźli się w barażowej szóstce. By jednak na tym polu udało się zachować status quo, piłkarze GKS-u muszą zdecydowanie zadbać o stabilizację swojej dyspozycji, o czym zresztą nie omieszkał wspomnieć na Twitterze sternik klubu, Leszek Bartnicki. - Bardzo ważne zwycięstwo z wymagającym rywalem, duże brawa Panowie. Ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że aby walczyć o nasze cele, potrzebujemy stabilizacji - powiedział prezes, zapraszając również na ostatni tegoroczny mecz przy Edukacji z Resovią.

autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również