Wszyscy zagrali dla lidera z Jastrzębia

19.11.2017
Z pierwszej kolejki rundy rewanżowej mogą być bardzo zadowoleni liderzy drugoligowej tabeli z Jastrzębia-Zdroju. GKS nie tylko jako pierwszy w tym sezonie odniósł zwycięstwo w Kluczborku, ale jego wszyscy główni rywale w walce o awans potracili punkty. Piłkarze Jarosława Skrobacza powinni jednak wysłać drobne podziękowania do dwóch pozostałych śląskich ekip, bowiem to one wymierne przyczyniły się do utraty cennych ligowych oczek przez ŁKS Łódź i Wartę Poznań.
Michał Golda/PressFocus
Zbliżający się już do końca 2017 rok nie był szczególnie udany dla piłkarzy Rozwoju. Po udanej walce o utrzymanie na wiosnę, jesienią zawodnicy z Katowic ponownie zakotwiczyli w dole tabeli i bardzo pogorszyli swoją sytuację ostatnią serią czterech porażek z rzędu. Wydawało się, że w meczu z Wartą Poznań będzie im bardzo trudno przełamać tą złą passę, szczególnie że przystępowali do tego spotkania bez trenera. Marek Koniarek nie mógł zasiąść na ławce rezerwowych z powodów osobistych, a jego następcą na jeden mecz został asystent – Michał Majsner.
 
Pierwsza połowa bliźniaczo przypomniała ostatnie spotkanie z Olimpią Elbląg – obie drużyny wyglądały dobrze, jednak piłkarze ze stadionu przy ulicy Zgody byli bardziej konkretni w ofensywie i udokumentowali swoją przewagę bramką. W 41. minucie dobre dośrodkowanie Kamila Łączka z prawej strony boiska wykorzystał bardzo aktywny Adam Żak, któremu wystarczyło w tej sytuacji jedynie dołożyć nogę.
 
Kibice Rozwoju mogli się obawiać powtórki z rozrywki sprzed zeszłego tygodnia, gdy ich ulubieńcy absolutnie dali się zdominować Olimpii Elbląg w drugiej połowie spotkania i ostatecznie przegrali mecz 1:2. Obawy początkowo wydawały się być uzasadnione, gdyż podopieczni Petra Nemca zdominowali przebieg rywalizacji, jednak nie byli w stanie stworzyć bardzo groźnej okazji bramkowej. Z pomocą piłkarzom z Katowic przyszedł.. zawodnik Warty, Bartosz Kieliba, który w 58. minucie dostał drugą żółtą kartkę i w najgorszym możliwym momencie osłabił swój zespół. Zejście środkowego obrońcy Warty okazało się być wodą na młyn dla katowiczan, którzy od tego momentu przeprowadzili absolutny armagedon na bramkę Lisa. Frontalne ataki Rozwoju przyniosły jednak tylko jednego gola – w 62. minucie ponownie w polu karnym bardzo dobrze odnalazł się Żak, który tym samym zdobył w jednym spotkaniu więcej goli niż przez całą rundę jesienną.
 
Rozwój miał znakomitą szansę na wyższe zwycięstwo, gdyż poznaniacy kończyli mecz w dziewięciu - w 69. minucie Bartosz Kalupa sfaulował Marcina Kowalskiego tuż przed polem karnym, a sędzia Kukla musiał pokazać pomocnikowi czerwoną kartkę. Ostatecznie Rozwój wygrał spotkanie 2:0, jednak nieznacznie poprawił swoją sytuację w tabeli – w końcu szanse na to, że podopieczni Marka Koniarka spędzą zimę poza strefą spadkową, są cały czas iluzoryczne.
 
Rozwój Katowice – Warta Poznań 2:0 (1:0)
 
1:0 – Adam Żak – 41’
2:0 – Adam Żak - 62’
 
Rozwój: Golik – Łączek, Czekaj, Szeliga (90’ Kunka), Mońka - Barwiński, Jaroszek – Kowalski (79’ Kamiński), Płonka, Paszek (85’ Tabiś) – Żak (90’ Bętkowski). Trener: Michał Majsner
Warta: Lis – Marciniak, Kieliba, Dejewski, Jasiński – Żmijewski (68’ Fiedosewicz), Cierpka, Kalupa, Laskowski (83’ Szynka), Spławski (72’ Onsorge) – Kita (46’ Przybyła). Trener: Petr Nemec
 
Żółte kartki: Żak, Płonka (Rozwój) – Dejewski, Żmijewski, Kieliba (Warta)
Czerwone kartki: Kieliba (58’, za dwie żółte), Kalupa (69’) - obaj Warta
Sędzia: Paweł Kukla (Kraków)
 
 
O ile Rozwój Katowice chciałby o 2017 roku raczej zapomnieć, to ostatnie 11 miesięcy śmiało można uznać za najlepsze w historii istnienia beniaminka z Jastrzębia-Zdroju. Po ćwierćfinale Pucharu Polski i awansie na szczebel centralny, podopieczni Jarosława Skrobacza piastują obecnie pozycję lidera w drugiej lidze i poprzez mecz w Kluczborku mieli szanse na odskoczenie swoim ligowym rywalom m.in.. Warcie Poznań. Zespół MKS-u śmiało można uznać za jedno z większych drugoligowych rozczarowań, gdyż spadkowicz z wyższej ligi ponownie znalazł się w dole tabeli i zamiast walczyć o powrót na drugi poziom rozgrywek, drży o utrzymanie na szczeblu centralnym. Z pewnością podopieczni Tomasza Kulawika chcieli uniknąć w meczu z GKS-em wpadki jak w pierwszej kolejce, kiedy ulegli zespołowi z Jastrzębia-Zdroju aż 1:5. Ciekawostką jest fakt, że mimo bardzo słabej sytuacji w tabeli MKS pozostawał do wczoraj niepokonany na własnym boisku. W 9 meczach na stadionie w Kluczborku miejscowy zespół odniósł jedno zwycięstwo (1:0 ze Zniczem Pruszków) i aż 8 remisów, jednak ta oryginalna passa została przełamana za sprawą drużyny GKS-u.
 
Jak to już bywa w meczach zespołu z Jastrzębia, losy ich rywalizacji zostały ustalone w drugiej połowie spotkania. Tym razem w role egzekutora wcielił się jednak nie Kamil Adamek, a Kacper Kawula. Obrońca w 68. minucie wykorzystał bierne ustawienie defensorów gospodarzy i pokonał Majchrowskiego strzałem pod poprzeczkę. Ostatecznie zespół trenera Skrobacza wygrał najskromniej jak tylko się dało, jednak wczorajszego dnia był zdecydowanie lepiej poukładany we wszystkich formacjach i zasłużył na szósty komplet punktów z rzędu.
 
MKS Kluczbork – GKS 1962 Jastrzębie 0:1 (0:0)
 
0:1 – Kacper Kawula – 68’
 
MKS: Majchrowski – Nitkiewicz, Brodziński, Gierak (90’ Skoczylas), Górkiewicz – Deja, Nakrosius – Zieliński, Nykiel (54’ Fedota), Kościelniak (77’ Kubiak) – Wolny (63’ Baraniak). Trener: Tomasz Kulawik
GKS: Drazik – Kulawiak, Szymura (70’ Szczęch), Pacholski, Kawula – Tront – Ali (79’ Caniboł), Gancarczyk (55’ Adamek), Jadach (90’ Semeniuk), Mazurkiewicz – Szczepan. Trener: Jarosław Skrobacz
 
Żółte kartki: Nitkiewicz, Górkiewicz, Zieliński, Brodziński, Deja (MKS) – Tront (GKS)
Sędzia: Piotr Łęgosz (Włocławek)
 
 
Bardzo ciekawie zapowiadało się starcie w Rybniku, gdzie nieobliczalni gospodarze podejmowali rozpędzonego beniaminka z Łodzi. Wobec wpadki Warty i zwycięstwa GKS-u podopiecznym Wojciecha Robaszka bardzo zależało na komplecie punktów i szybko zabrali się do konkretów. Zanim kibice zdążyli spokojnie rozsiąść się na rybnickim obiekcie, wynik spotkania otworzył napastnik Łukasz Zagdański. Trafienie właściwie ustawiło początek rywalizacji, a swoją dominację ŁKS potwierdził po dwudziestu minutach rywalizacji. Wówczas znakomitym egzekutorem ponownie okazał się Zagdański, który dobił uderzenie Kamila Juraszka, odbite przez golkipera ROW-u.
 
Łodzianie nie utrzymali jednak pewnego i zasłużonego prowadzenia po pierwszej połowie, gdyż piłkarze trenera Buchały pokazali wielką wolę walki i od początku drugiej części gry ruszyli do ataku. Lepsza dyspozycja rybniczan została potwierdzona najpierw w 58. minucie, kiedy potężną bombą z dystansu popisał się Dawid Kalisz, a następnie 360 sekund później, gdy wynik na 2:2 ustalił Paweł Jaroszewski. ROW tym samym bardzo dobrze wykorzystał indywidualne błędy zawodników ŁKS-u (oraz ich brak koncentracji), dzięki czemu Roland Buchała cały czas ma na swoją koncie jedynie jedną porażkę w roli trenera drugoligowca.
 
ROW 1964 Rybnik – ŁKS Łódź 2:2 (0:2)
 
0:1 – Łukasz Zagdański – 1’
0:2 – Łukasz Zagdański – 20’
1:2 – Dawid Kalisz - 58’
2:2 – Paweł Jaroszewski - 66’
 
ROW: Rosa – Popiela, Janik, Jary, Jaroszewski (86’ Koleczko) – Muszalik (67’ Tkocz), Zganiacz (60’ Spratek) – Koch, Krotofil, Kalisz – Musiolik (60’ Brychlik). Trener: Roland Buchała
ŁKS: Kołba – Widejko, Juraszek, Rozwandowicz, Rozmus – Pyrdoł (69’ Kostyrka), Bryła (82’ Pyciak), Kocot, Guzik – Zagdański, Radionow. Trener: Wojciech Robaszek
 
Żółte kartki: Jaroszewski, Kalisz (ROW) – Juraszek (ŁKS)
Sędzia: Robert Marciniak (Kraków)
 
autor: Piotr Porębski

Przeczytaj również