Wielkie lanie na "dzień dobry" - pogromy i klęski śląskich drużyn w ostatnim 25-leciu!

18.07.2016
Po zimnym prysznicu na przywitanie z europejskimi pucharami, na piłkarzy gliwickiego Piasta przy okazji inauguracji Ekstraklasy wylał się kubeł naprawdę lodowatej wody. Pięć straconych na "dzień dobry" goli to rzadki wyczyn w historii śląskich ekip na najwyższym szczeblu rozgrywek! A bywało też tak, że to "nasi" u progu rozgrywek spuszczali łomot przeciwnikowi.
Rafał Rusek/PressFocus
W ciągu ostatniego 25-lecia "piątkę" na inaugurację ligowego sezonu przyjęło 9 drużyn. Czterobramkowe porażki na przywitanie z rozgrywkami zdarzały się nieco częściej. Niestety, rzadziej to Ślązacy obijali przeciwników niż sami musieli srogie lanie przyjąć. Ale tak fatalnego początku jak aktualni wicemistrzowie Polski nie zanotował na Śląsku nikt od czasu porażki Sokoła Tychy z Widzewem Łódź w 1995 roku!

2014/2015
Lech Poznań - Piast Gliwice 4:0

Angel Perez Garcia źle rozpoczął sezon po swoim pierwszym okresie przygotowawczym z "Piastunkami". Hiszpan, który tuż po zatrudnieniu w Gliwicach w maju 2014 roku zaczął od serii zwycięstw ratując Piastowi utrzymanie w Ekstraklasie, kolejne rozgrywki zainaugurował od "oklepu" przyjętego przy Bułgarskiej. Debiut w nowym zespole nie był przyjemny zwłaszcza dla Alberto Cifuentesa, którego trzykrotnie pokonywał Vojo Ubiparip, a raz Dawid Kownacki. Świadków tej katastrofy było na szczęście niewielu - mecz odbywał się bez udziału publiczności. A Piast w ostatecznym rozrachunku znowu walczył w grupie spadkowej o utrzymanie na najwyższym szczeblu.
 


2013/2014
Legia Warszawa - Widzew łódź 5:1

2012/2013
Pogoń Szczecin - Zagłębie Lubin 4:0
Lech Poznań - Ruch Chorzów 4:0

Sytuacja niemal bliźniacza do tej, której świadkami byliśmy w minioną niedzielę. Ruch, świeżo upieczony wicemistrz kraju, który jeszcze kilka tygodni wcześniej do ostatniej kolejki walczył o tytuł, przegrał czterema golami z Lechem w Poznaniu. Podobnie jak w przypadku dzisiejszego Piasta, "niebiescy" prowadzeni przez dotychczasowego asystenta, Tomasza Fornalika, fatalną dyspozycję z europejskich pucharów potwierdzili klęską przy Bułgarskiej. Bez świeżo upieczonego selekcjonera reprezentacji, Waldemara "Kinga" Fornalika, "niebiescy" wyglądali na zupełnie zagubionych, a spotkanie rozstrzygnęło się właściwie już przed przerwą. Jak skończyły się tamte rozgrywki dla chorzowian? 15 miejscem w tabeli i utrzymaniem w lidze z powodu wycofania się z rozgrywek Polonii Warszawa.
 

2011/2012
Łódzki KS - Lech Poznań 0:5

2009/2010
Legia Warszawa - Zagłębie Lubin 4:0

2004/2005
Wisła Kraków - Górnik Łęczna 5:1

2003/2004
GKS Katowice - Groclin Dyskobolia 0:4

Kiepski sezon przy Bukowej rozpoczął się biciem od rewelacyjnie spisującego się w europejskich pucharach Groclinu Dyskobolii. Grodziszczanie, którzy tamtej jesieni poradzili sobie z Herthą Berlin i Manchesterem City nie mieli najmniejszych problemów z przywiezieniem z Bukowej kompletu punktów. Trudno się dziwić - trzeci zespół Ekstraklasy poprzedniego sezonu sam z Europą rozstał się po kompromitacji z macedońską Cementarnicą Strzelanie szybko rozpoczął Radosław Sobolewski, a później Jarosława Tkocza - dziś trenera bramkarzy reprezentacji Polski - pokonywali kolejno Sebastian Mila, Piotr Rocki i Andrzej Niedzielan. Katowiczanie o utrzymanie drżeli niemal do samego końca sezonu. Ostatecznie uratowali ligę na jeszcze jeden rok...

2002/2003
Zagłębie Lubin - Pogoń Szczecin 5:0

2000/2001
Wisła Kraków - Ruch Radzionków 4:0

Ostatni sezon kopciuszka z Radzionkowa w rodzimej Ekstraklasie zaczął się zgodnie z prognozami. Zmagający się z coraz większymi problemami "żółto-czarni" na otwarcie przyjechali do jaskini lwa - piekielnie mocnej Wisły Kraków. Frankowski, Żurawski, Kosowski i spółka zabawili się z "Cidrami", choć jeszcze wiosną tego samego roku to oni wracali z Narutowicza z bagażem 4 goli! Tym razem niespodzianki nie było, a malutki Ruch właśnie rozpoczynał pisanie ostatnich rozdziałów romantycznej przygody z Ekstraklasą.

1998/1999
Ruch Radzionków - Widzew Łódź 5:0

Ale to właśnie Ruch Radzionków był sprawcą bodaj najbardziej spektakularnej sensacji na inaugurację w historii naszej ligi! Malutki, skazywany na pożarcie beniaminek kontra jeden z faworytów do mistrzowskiego tytułu - łódzki Widzew! Citko, Łapiński, Siadaczka, Michalski, Gęsior, czy Wichniarek byli jednak tego lipcowego popołudnia tylko tłem dla grających z niesamowitym polotem Janoszki i spółki! Po 16 minutach było już 3:0 dla radzionkowian! "Trzeba było błyskawicznie znaleźć miejsce dla kamer Canal+, zamontowano je więc na dachu budynku. Ale w tymże stosowano ogrzewanie węglowe. Żeby była ciepła woda dla zawodników po meczu, trzeba było przyłożyć do pieca. Tu 30 stopni ciepła, a na kamerzystów leci sadza prosto z komina!" - opisują specyficzne okoliczności tego wydarzenia autorzy książki "Żółto-Czarna ojczyzna", poświęconej właśnie "Cidrom". 
 

1997/1998
GKS Katowice - Wisła Kraków 4:0

Piękne pożegnanie legendy GKS-u, Janusza Jojko z którym w Katowicach dość niespodziewanie postanowiono się rozstać. Do przerwy było bez bramek. Po zmianie stron popis umiejętności dał Sławomir Wojciechowski. To on otworzył wynik meczu a później przypieczętował okazałe zwycięstwo. Jedną z bramek zdobył debiutant ekipy z Bukowej - Tomasz Moskal. Wisła - jeszcze bez Bogusława Cupiała u steru - była tylko tłem dla rozpędzonych katowiczan, którzy jeszcze kilka tygodni wcześniej (bez powodzenia) walczyli o podium Ekstraklasy. Później było już nieco gorzej, a całe rozgrywki "GieKSa" zakończyła dopiero na 12. miejscu w tabeli.

Ciekawy skrót z tego meczu dostępny jest TUTAJ.

Legia Warszawa - Górnik Zabrze 4:0

A tymczasem Sokołowski, Mięciel, Włodarczyk i Czykier bezlitośnie rozprawili się z Górnikiem. Przykry jubileusz dla 14-krotnych Mistrzów Polski - podopieczni trenera Henryka Apostela zanotowali 200. porażkę w historii występów w I lidze. Pierwszy kwadrans nie zwiastował katastrofy, bo to zabrzanie - z Kuźbą, Probierzem i Dźwigałą w składzie - wyglądali na drużynę lepiej radzącą sobie u progu sezonu. Kiedy do głosu doszli "Wojskowi" nie pozostawili jednak gościom najmniejszych złudzeń. - Zagraliśmy dobrze, lecz niestety tylko 20 minut. Mieliśmy w tym okresie dwie wyśnione okazje do zdobycia bramek. Niestety, dwa prezenty dla gospodarzy zakończone golami, przesądziły sprawę - mówił po meczu szkoleniowiec "trójkolorowych".

1995/1996
Widzew Łódź - Sokół Tychy 5:0

Najbardziej spektakularna klęska śląskiego klubu w minionym 25-leciu. Klub przeniesiony z wielkopolskiego miasteczka do Tychów po fuzji z tamtejszym GKS-em sezon 1995/1996 zaczął fatalnie. Płaczkiewicz płakał, gdy do jego siatki wpadały piłki kolejno strzały Siadaczki, Czerwca, Szymkowiaka i dwukrotnie Łapińskiego. Tyszanie byli tylko tłem dla rozpoczynającego swój marsz po tytuł Widzewa. Sami ostatecznie sezonu nie skończyli źle - 9. miejsce było najwyższym spośród śląskich drużyn grających w tamtych rozgrywkach w Ekstraklasie. 
 

1994/1995
Olimpia Poznań - Raków Częstochowa 6:2
Warta Poznań - Widzew Łódź 0:4

1991/1992
Widzew Łódź - Igloopol Dębica 5:0
autor: Łukasz Michalski

Przeczytaj również